Urzędnik daje i zabiera

Jeden urzędnik daje, a drugi zabiera i to z odsetkami. Pani Henryka z Łodzi ma 83 lata i cierpi na chorobę Alzheimera. Po śmierci męża kobieta jednocześnie pobierała zasiłek i dodatek pielęgnacyjny. Nikt nie poinformował jej, że to zabronione. Urzędnicy, którzy pieniądze wypłacali, teraz domagają się ich zwrotu. W sumie to 9 tysięcy złotych. O umorzeniu zaległości nie chcą słyszeć.

- W tej chwili urzędnicy wystawili rachunek mojej mamie za to, że choruje i jest nieświadoma tego, co robi – mówi Krystyna Podlasek, córka pani Henryki.

- Ja, ile mam lat? Już nie wiem teraz ile – mówi pani Henryka.

Kobieta mieszka z Łodzi, ma 83 lata. Jeszcze kilka lat temu zajmowała się domem, codzienne czynności nie sprawiały jej kłopotu. Jednak od 2007 roku zaczęły się problemy zdrowotne, później stwierdzono u kobiety chorobę Alzheimera. Dziś zdana jest na pomoc innych.

- Wychodzę z nią na spacer, ludzie mówią, że ładnie wygląda, ale ona ich nie pamięta, nie zna twarzy sąsiadów – mówi Mirosława Dąbrowska, opiekunka z PCK

- Teściowa czasami mówi, że ja jestem jej mężem, bo nie jest świadoma, że mąż odszedł, żonę nazywa mamcią, a moich córek nie poznaje – dodaje Tadeusz Podlasek, zięć pani Henryki.

Od 2005 roku pani Henryka dostawała z urzędu miasta około 150 zł zasiłku pielęgnacyjnego. W 2007 roku zmarł jej mąż. Od tego czasu otrzymywała rentę rodzinną. ZUS wypłacał również dodatek pielęgnacyjny.

- W 2011 roku przyszło pismo do mamy, że ma oddać pieniądze, które niesłusznie pobrała – wspomina Krystyna Podlasek, córka pani Henryki.

O co chodzi? Otóż nie można pobierać jednocześnie zasiłku i dodatku pielęgnacyjnego. Bliscy pani Henryki mówią, że o zasiłku z 2005 roku nie wiedzieli. Mieszkali osobno i wcześniej kobieta sama dbała o swoje sprawy. Urzędnicy  zorientowali się po 4 latach. Teraz chcą, aby chora kobieta oddała 7 tysięcy złotych plus odsetki, czyli w sumie ponad 9 tysięcy złotych.

- To są pieniądze publiczne, pieniądze podatników, dlatego żądamy zwrotu tych świadczeń – mówi Grzegorz Pilaszek, p.o. dyrektora Centrum Świadczeń Socjalnych w Łodzi.

- Mój mąż był w ZUS-ie i przepisywał rentę ojca na rentę rodzinną. Nikt nie zapytał, widząc PESEL osoby, która ubiega się o takie świadczenie, czy nie pobiera jakichś dodatkowych pieniędzy. Żyjemy w dobie komputeryzacji, telefonów. Czy urzędy nie mogą się między sobą porozumieć? – pyta Krystyna Podlasek, córka pani Henryki.

Obecnie wszystkie sprawy załatwia córka pani Henryki. Przyznaje, że nie jest w stanie spłacić tak dużej sumy. Prosiła urzędników o umorzenie kwoty mamie. Bez skutku. Nie pomogły również pisma do samorządowego kolegium odwoławczego.

- Przy takich sprawach na uwadze trzeba mieć nie tylko interes pani skarżącej, ale i interes publiczny, społeczny. Oczywiście te środki pieniężne, które ona ma, to nie jest nic nadzwyczajnego, nie są to olbrzymie kwoty. Jednak porównując sytuację tej pani i innych osób, uznaliśmy, że w tej sytuacji należy tylko i wyłącznie rozłożyć tę kwotę na raty – informuje Marek Woźniak, wiceprezes Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Łodzi.

- Moja mama ma 1460 zł na rękę z czego opłaca komorne, światło, gaz i media. To jest suma 600 zł. Dwa leki spowalniające chorobę Alzheimera kosztują 500 zł. Inhalatory przy astmie oskrzelowej, pampersy… Wydatki związane z życiem mojej mamy znacznie przewyższają jej emeryturę – mówi Krystyna Podlasek, córka pani Henryki.

Dla osób, które ledwo wiążą koniec z końcem rata w wysokości 150 zł to spory wydatek. Kiepska sytuacja finansowa to nie jedyne zmartwienie pani Krystyny. Od 2006 roku kobieta choruje na stwardnienie rozsiane.

- Jest mi przykro, że nie mogę całego swojego czasu poświęcić mamie, ale nie mam siły. Bardzo dużo pomaga mi pani Mirka, opiekunka. Gdybym miała takie pieniądze, to natychmiast bym je oddała, bo uwłacza to mojej godności – mówi Krystyna Podlasek, córka pani Henryki.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl