Ziemniaki ważniejsze niż pies

Redakcja Interwencji otrzymała zgłoszenie, że w gminie Przechlewo na środku pola są uwiązane psy. Głodne i wycieńczone psy pilnują uprawy ziemniaków od wiosny do jesieni. Dzięki naszej interwencji zwierzęta zostały zabrane z pola, a sprawa trafiła do prokuratury.

 Pomorze, gmina Przechlewo. Jeden z naszych widzów zobaczył tu szokujący widok. Psy w upale, bez wody i jedzenia uwiązane są na środku pola. Małe daszki miały chronić przed słońcem, ale pod blachą upał jest jeszcze większy.  Chcieliśmy się dowiedzieć, do kogo należą  wycieńczone zwierzęta. Nikt nie chce pokazać twarzy.  Mieszkańcy boją się właściciela psów.


- Byli i z gminy, i była policja, i nic mu nie zrobili, nic. Psy są wyprowadzane jak się posieje ziemniaki i dopiero na jesień są zabierane -  mówi mieszkaniec pobliskiej wsi.


Pojechaliśmy na policję w miejscowości Przechlewo. Tutejsi policjanci mieli już być o sprawie powiadamiani. Chcieliśmy się  dowiedzieć, co zrobili, by uratować psy przed śmiercią w upale.


Nagranie z ukrytej kamery:


Reporter:  Były podobno zgłoszenia na policji w sprawie psów na polu. Co policja zrobiła w tej sprawie?


 Policjant:  O czymś  takim nie wiem, żeby  psy były zgłaszane jakieś.


Reporter: To  ja chciałbym zgłosić.


 Policjant: Czyli chce pan złożyć zawiadomienie?


 Reporter: Jeśli to możliwe.


 Wezwaliśmy także Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami z Człuchowa. Policjantów i inspektorów prowadzimy na pole, gdzie przywiązane na łańcuchach psy czekają na ratunek.


-  Dla niektórych właścicieli, pies  to nie jest istota żyjąca, cierpiąca, a jest  rzeczą po prostu. Spotkałem się nawet z takim stwierdzeniem, że psa się wymienia – zużył się, wymienia się – mówi Karol Krasienkiewicz z Towarzystwa  Opieki nad Zwierzętami z Człuchowa.


- Sześć lat temu była taka sytuacja podobna, tylko na polach bliżej wsi. Interweniowaliśmy  razem z wójtem, policja interweniowała, sprawa była wyciszona. Ludzie zrozumieli, zrobiliśmy zebranie we wsi uświadomiliśmy ich. Przez dwa lata  jeździłem sprawdzać, a dziś się dowiaduję, że dalej ci ludzie w ten sposób postępują – mówi  Ryszard Sajnóg, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Człuchowie.

Jedziemy do domu właściciela psów. Trzeba go zmusić do zabrania zwierząt z pola, a jeśli nie wyrazi zgody - odebrać je przymusowo. Sam właściciel chował się przed kamerą. Rozmawialiśmy z jego babką.


- Mamy sześć  psów, trzeba  zaszczepić wszystkie, to dużo  kosztuje.  Codziennie żarcia dla sześciu psów, to  ile to trzeba ? - mówi babką właściciela psów.


Reporter: One chyba nie jedzą za dużo, jeden jest bardzo chudy.


-   To jest daleko, wie pan - mówi babką właściciela psów.


- Psy będą dziś zabrane do domu, zgodziłem się na to,  bo są budy, z których one korzystają normalnie i właściciele obiecali, że będą tu na stałe. Nie znaczy, że sprawa będzie  zamknięta, idzie sprawa do prokuratury -  mówi Ryszard Sajnóg, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Człuchowie. *

*skrót materiału

Reporter: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl