Bój o 12-letnią Karolinę

Bój o 12-letnią Karolinę z Łańcuta. Niepełnosprawną dziewczynką po porażeniu mózgowym opiekuje się matka zastępcza - Maria R. Babcia i ciotka Karoliny twierdzą, że kobieta zaniedbuje dziecko. Wspominają, że przyjeżdżało głodne, brudne i za nic nie chciało wracać do Marii R. Mimo to, przegrywają sprawy w sądach. Losem Karoliny zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka.

- Ona była tak wycieńczona i słaba, że nie dała rady siedzieć – mówi Teresa Frejszar, ciocia Karoliny.

- Uważam, że to jest jedna wielka intryga, insynuacja i manipulacja – twierdzi z kolei Maria R., matka zastępcza Karoliny.

W domu w centrum Łańcuta Karolina wychowywała się przez cztery pierwsze lata swojego życia. Po śmierci mamy razem ze starszą siostrą Justyną została zabrana babci przez Marię R., która wkrótce przez sąd nabyła prawa opieki nad dziewczynkami.

- Zabrała dzieci na przejażdżkę i koniec. Poszła do sądu i dzieci są jej – mówi Stanisława Frejszar, babcia Karoliny.

- Karolina chciała być u babci. Jak pani R. przyjeżdżała po nią, to był jeden huk. Ona była zmuszana do tego żeby mówić na nią „mamo”. Wrzeszczała, że nie chce do niej wracać – dodaje Teresa Frejszar, ciocia Karoliny.

Krewni Karoliny mówią, że dziewczynka przyjeżdżała do nich coraz bardziej zaniedbana i głodna. Zaczęli starać się o przejęcie opieki nad nią. 

- Była nie umyta, miała zlepione włosy, śmierdziała. W dodatku głodna wracała stamtąd – twierdzi Teresa Frejszar, ciocia Karoliny.

- „Mama bije, mama nie daje jeść” - to są słowa dziewczynki - dodaje Zofia Meisner, psycholog z Domu Pomocy Społecznej w Łące.

W ubiegłym roku matka zastępcza - Maria R. wyjechała na dwa miesiące do Niemiec. Karolinę zostawiła pod opieką biologicznej babci. Nikt by się pewnie o wyjeździe nie dowiedział, gdyby nie zdarzył się wypadek.

- Wypadła mi z wózka i zadrapała sobie brodę i nosek. Już jak leżała w szpitalu, to prosiła: tylko nie do mamy – opowiada Stanisława Frejszar, babcia Karoliny.

Ze szpitala 12-letnia Karolina trafiła do Domu Pomocy Społecznej w Łące koło Rzeszowa. Dziewczynka spędziła tam ponad dwa miesiące.

- Przyjechała do nas bardzo zaniedbana. Miała kilka sukienek letnich, żadnego innego odzienia i buty niedostosowane, bo powinna mieć obuwie ortopedyczne. Palce jej wychodziły i pięta – opowiada Zofia Meisner, psycholog w Domu Pomocy Społecznej w Łące koło Rzeszowa.

- Gdy najbliższa rodzina przyjeżdżała do niej, to nie płakała. Ładnie pomachała rączką i prosiła, byśmy do niej jeszcze przyjechali. A jak pani R. ją zabierała, to płakała żywcem – wspomina Teresa Frejszar, ciocia Karoliny.

- Trzymała się habitów zakonnych, jak kleszcz. Była niemal ciągnięta przez panią R. Wrzask był potworny. Słyszałam go przez telefon, bo siostry były bezradne i zadzwoniły do mnie. Pytały co mają robić, bo dziewczynka nie chce odjeżdżać z panią R. Ten krzyk mam do dzisiaj w uszach. Rozdzierający, okrutny krzyk dziecka, rozpacz – dodaje Zofia Meisner, psycholog z Domu Pomocy Społecznej w Łące.

Karolina została zwrócona matce zastępczej. Sądu w Łańcucie nie przekonały ani relacje rodziny Karoliny, ani zeznania psycholog Zofii Meisner. Także jedna z opinii wykonanej dla sądu przez Rodzinny Ośrodek Diagnostyczno-Opiekuńczy mówi, iż pani Maria R. z uwagi na cechy jej osobowości nie powinna w ogóle zostać matką zastępczą.

- Sąd zasięgnął opinii dwóch instytucji: rzeszowskiej i przemyskiej w tej kwestii. One są rozbieżne. Czyli pracownicy obu instytucji pokrewnych w kompetencjach, w tej samej sprawie wydali dwie zupełnie sprzeczne ze sobą opinie – mówi Andrzej Plęs, dziennikarz Nowin.

- To jest decyzja sądu. Sąd nie jest zobligowany, żeby zasięgnąć opinii kolejnego ośrodka Rodzinno-Diagnostyczno-Konsultacyjnego. Może to zrobić, ale nie musi – informuje Dariusz Zrębiec, prezes Sądu Rejonowego w Łańcucie.

- Rzecznik Praw Dziecka podejmuje decyzję o przystąpieniu do postępowania, jeżeli widzi, że może być zagrożone dobro dziecka. W tym wypadku uznałem, że uczestnictwo mojego przedstawiciela w postępowaniu jest wskazane – mówi Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka.

Karolinę odwiedziła w rodzinie zastępczej jej ciocia razem z panią psycholog. W odwiedziny przyjechały też siostry zakonne. Wszyscy mówią, że sytuacja Karoliny pozostawia wiele do życzenia.

- Gdy otworzyliśmy do pokoju drzwi, zobaczyliśmy dziwną rzeczywistość. Dziewczynka pełzała na zimnej podłodze w nieopalanym pokoju w kamienicy. Ciągnęła całe ciało na dwóch rączkach – opowiada Zofia Meisner, psycholog z Domu Pomocy Społecznej w Łące.

- Teraz też można powiedzieć, że było zimno, bo jest na dworze zimno. Mówić można wszystko, naprawdę, buzia wszystko powie – twierdzi Maria R., matka zastępcza Karoliny.

Sąd już raz uznał, że ciocia Karoliny - Teresa Flejszar nie ma warunków, żeby starać się o opiekę nad dziewczynką. Na placu boju została więc dotychczasowa matka zastępcza Maria R. Również siostry prowadzące Dom Pomocy Społecznej w Łące, w którym przez dwa miesiące przebywała dziewczynka, chciałyby, żeby do nich wróciła.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa  Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl