Staruszka skazana na clubbing

Koszmar starszej, schorowanej kobiety. 73-letnia Jadwiga Zarębska ma za ścianą dyskotekę! Brak snu i hałasy źle wpływają na jej zdrowie. Choć urzędnicy od lat obiecują rozwiązać jej problem, to dyskoteka ma się w najlepsze, a imprezy trwają do białego rana.

- Ktoś sobie otworzył w garażu lokal i kosztem mojej mamy czerpie z tego korzyści – mówi Dariusz Zarębski, syn pani Jadwigi.

- Nieraz jestem taka chora, bo ciśnienie mam i cukrzycę, że mam dosyć wszystkiego. Żyć mi się odechciewa. I jeszcze to dudnienie, te hałasy – mówi pani Jadwiga Zarębska z Sopotu.

73-letnia kobieta od 15 lat mieszka w lokalu gminnym z 62-letnim bratem Edwardem chorym na zespół Downa. Budynek kiedyś sąsiadował od zaplecza z garażami, dzisiaj w jednym z nich jest dyskoteka. Tylko cienka ściana dzieli mieszkanie pani Jadwigi od całonocnych imprez.

- Przeważnie zabawa zaczyna się tak około trzeciej w nocy i trwa do szóstej-siódmej nad ranem. A kiedyś to były jeszcze inne czasy, kiedyś się zdarzały imprezy do szesnastej drugiego dnia. Teraz tak dziewiąta to jest maks, bo nie chcemy mieć kłopotów z sąsiadami – mówi pracownik dyskoteki.

- Schodzą się niedopici ludzie z imprez, inni, jak są wyrzucani z imprez, bo są za bardzo pijani, to są wpuszczani tutaj. Tu mogą się wyszumieć, napić do końca, tutaj mogą robić wszystko – mówi Paula Zarębska, wnuczka pani Jadwigi.

Brak snu i nocne hałasy źle wpływają na stan zdrowia od lat ciężko chorej kobiety. Pani Jadwiga cierpi na cukrzycę, nadciśnienie, ma problemy z tarczycą, nerkami i sercem. Przeszła również kilka operacji.

- Przez cukrzycę miałam chory palec i obcięli mi nogę – rozpacza pani Jadwiga.

Mieszkanie pani Jadwigi zamieniło się w klatkę. Kobieta, aby wyjść na zewnątrz, potrzebuje pomocy innych. Przebywanie w domu jest równie uciążliwe.

- W razie pożaru to koniec, spalę się – mówi.

- Sen, wypoczynek jest podstawą. Jeżeli nie może odpocząć, to się denerwuje, a wtedy podskakuje jej cukier i nie goją się rany. Z tego powodu amputowali jej już jedną nogę, a obecnie ma problemy z palcami u drugiej – dodaje Paula Zarębska, wnuczka pani Jadwigi.

Starsza kobieta nie jest jedynym lokatorem, któremu przeszkadzają nocne libacje. Sąsiedzi i rodzina pani Jadwigi wielokrotnie próbowali porozumieć się z właścicielem lokalu, ale bez rezultatów. Nie pomagają również liczne interwencje policji i straży miejskiej.

- Od 2004 roku do chwili obecnej takich zgłoszeń było około 80. Z tego połowa skończyła się wnioskami do sądu rejonowego, pozostała część to były mandaty karne nakładane przez policjantów – mówi Anetta Potrykus, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Sopocie.

Rodzina pani Jadwigi prosiła również o pomoc sopockich urzędników. Mimo wielu obietnic i wielokrotnych spotkań, sytuacja od 11 lat nie uległa zmianie.

- Miasto próbowało cofnąć koncesję na alkohol tejże instytucji, niestety, ta decyzja została odwołana przez samorządowe kolegium odwoławcze – mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.

- Władze miasta nie pomagają nam w ogóle. Od kilku miesięcy próbuję umówić się z naszym prezydentem, Jackiem Karnowskim. Kiedy zadzwonię, słyszę ciągle to samo: prezydenta nie ma, prezydent jest w terenie, jest zajęty – mówi Paula Zarębska, wnuczka pani Jadwigi.

- Ja sobie nie przypominam, żeby osoba na wózku chciała się ze mną umówić i bym jej odmówił. To jest tylko kwestia umówienia się – zapewnia prezydent Jacek Karnowski.

Prezydent Sopotu obiecał, że jeżeli odebranie koncesji nie rozwiąże problemu, zastanowi się nad lokalem zastępczym dla pani Jadwigi i jej brata. Czas pokaże, czy obietnice zostaną spełnione.*

* skrót materiału

Reporterka: Agnieszka Zalewska

azalewska@polsat.com.pl