Pobił ojca 3 dzieci za zwrócenie uwagi

Pęknięta czaszka, krwiaki na mózgu i nieodwracalnie uszkodzony słuch. To efekt ataku Łukasza K. na 29-letniego Leszka Banasia, ojca trzech malutkich dziewczynek. Wszystko wskazuje na to, że pan Leszek został pobity, bo wcześniej trąbił na Łukasza K., gdy ten szedł środkiem ulicy. Napastnik nie trafił za kraty, boi się go cała okolica.

- To nieporozumienie, że ten człowiek jest na wolności. To znaczy, że każdemu można przywalić i swobodnie żyć dalej – mówi Leszek Banaś.

Pustków-Osiedle pod Dębicą. 24 maja 2012 roku w tej spokojnej z pozoru miejscowości doszło do drastycznego zdarzenia. Tego dnia 29-letni pan Leszek wraz z żoną, teściową i trzema malutkimi córeczkami wybrał się do kościoła na nabożeństwo majowe.

- Wyszedłem z bliźniaczkami wcześniej, bo zaczęły rozrabiać w kościele, poszliśmy do sklepu, więcej nic już nie pamiętam – opowiada Leszek Banaś.

- Po 5-10 minutach zaczepiła mnie kobieta i powiedziała, żebym wyszła z nią, bo mąż spadł ze schodów. Mąż leżał w kałuży krwi, bliźniaczki krzyczały wniebogłosy, że tato spadł ze schodów, że pan go zbił. Ludzie powiedzieli, że męża zepchnął ze schodów Łukasz K. – mówi Monika Banaś, żona pana Leszka.

Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe i policję. Pan Leszek został odwieziony do szpitala w Dębicy.

- Okazało się, że ma cztery krwiaki na mózgu, pękniętą w trzech miejscach czaszkę i uszkodzone nerwy słuchowe. Mąż nigdy już nie będzie słyszał.
Mimo że moje malutkie dzieci tak krzyczały, były tak wystraszone, Łukasz K. przeszedł sobie obok niego jakby się nic nie stało, wrócił do sklepu po piwa, wsiadł sobie do auta i odjechał - opowiada Monika Banaś, żona pana Leszka.

- Kiedy podejrzany zobaczył pokrzywdzonego, wyszedł ze sklepu i uderzył go pięścią w twarz. Napastnik nie próbował udzielać pomocy, mamy nagranie z monitoringu – informuje Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

Dlaczego Łukasz K. uderzył niewinnego człowieka? Prawdopodobnie z chęci zemsty. Rodzina podejrzanego … czuje się w tym wszystkim poszkodowana.

- Co oni nam robią? Do internetu, do prasy dali, wiele z tego niesłusznie. Mojego syna oszkalowali, mnie, całą naszą rodzinę. Nie mówili, że to wypadek. Wychodził ze sklepu, a ten mu się nawinął. Syn mówił, że on mu zawsze dokuczał. On jest chory psychicznie, a oni się naśmiewali z niego – twierdzi matka Łukasza K.

- Naszym zdaniem motywem była chęć zemsty. Kilka dni wcześniej, jak wynika z zeznań żony pokrzywdzonego, pokrzywdzony zwrócił mu uwagę – mówi Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

- Jechałem z żoną i z dziećmi autem, a on szedł środkiem drogi. Trąbiłem na niego, ale on w ogóle nie schodził. W końcu jak zszedł, zatrzymałem się. Otworzyłem drzwi i zapytałem tylko, czy nie słyszał jak trąbiłem na niego. Chciał postawić reklamówki i ruszyć do mnie, ale zamknąłem drzwi i pojechałem. Więcej żadnych zatargów z nim nie miałem – twierdzi Leszek Banaś.

Dla rodziny i miejscowej społeczności jednak najbardziej bulwersujące jest to, że sprawca nie tylko nie został zatrzymany zaraz po zdarzeniu, ale też w dalszym ciągu jest na wolności. Tym bardziej, że nie po raz pierwszy ma konflikt z prawem.

- Napastnik w ubiegłym roku miał prowadzone postępowanie o posiadanie środków odurzających. Sąd warunkowo umorzył to postępowanie, obecnie prowadzimy postępowanie odnośnie innego zdarzenia, chodzi o uderzenie butelką w głowę innego pokrzywdzonego – informuje Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

- Mieszkańcy obawiają się tego sąsiada. Mówią, że ma nad sobą jakiś parasol ochronny, wszyscy powtarzają, że jest bratem policjanta – mówi Wojciech Łaskarzewski, dziennikarz „Faktu”.

Sprawdziliśmy: rzeczywiście brat napastnika piastuje wysokie stanowisko w jednej z komend na Podkarpaciu. W sprawie tej odmówił jednak komentarza.

- Trzeba będzie przeprowadzić badania psychiatryczne podejrzanego, gdyż z naszych informacji wynika, że zachodzi wątpliwość co do jego poczytalności – mówi Jacek Żak, prokurator rejonowy w Dębicy.

Teraz dla pana Leszka jedyną nadzieją na słyszenie czegokolwiek jest wszczepienie implantów ślimakowych. Jednak przed nim jeszcze długa droga rehabilitacji. Świat tej rodziny runął. Nie ma z czego żyć, pracował tylko pan Leszek.*

* skrót materiału

Reporterka: Sylwia Kozłowska-Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl