Bracia terroryzują Porębę

Trzech nastoletnich braci terroryzuje mieszkańców Poręby na Śląsku. Najmłodszy ma 12, a najstarszy 16 lat. Bracia oskarżeni są o włamania, podpalenia, kradzieże i rozboje. Mają postawionych 30 zarzutów i… nic z tego nie wynika. Mieszkańcy się boją, a policja likwiduje lokalny posterunek.

- Udowodniono tym chłopcom kilkadziesiąt włamań, akt oskarżenia był czytany w sądzie z godzinę czasu, ci chłopcy nie powinni już chodzić na wolności – uważa jeden z poszkodowany przez braci K. przedsiębiorca.

Miejscowość Poręba koło Zawiercia żyje w strachu. Powodem obaw są bracia K. Szesnasto-, czternasto- i dwunastolatek terroryzują sąsiadów i  całe miasteczko. Niektórzy z poszkodowanych postanowili, mimo obaw, opowiedzieć, co ich spotkało. Wszyscy są też oburzeni bezradnością policji i sądów. Z sąsiadami spotykamy się w piwnicy, by bracia K. nie wiedzieli o spotkaniu.

- Prąd mają odcięty, bo nie płacą i się administracja zorientowała, że ciągną go z piwnicy. Teraz wszyscy musimy zapłacić 4600 zł rachunku – opowiada jeden z sąsiadów.

- Moje dziecko miało złamaną nogę, po zdjęciu gipsu chodziło o kulach, a oni mi go przewrócili na schodach – dodaje drugi.

- Jak ich ojciec przyjdzie podpity, to jeden go okłada, a drugi dzwoni na policję, że ojciec ich bije. I policja im wierzy. On tu mieszka w piwnicy, zamykany jest. Musi okienkiem wychodzić. On nie ma prawa wejścia na górę, bo go leją – opowiadają mieszkańcy.

- To jest szeroki wachlarz czynów, jakich dopuszczali się ci nieletni: począwszy od kradzieży, włamań, pobić, skończywszy nawet na rozbojach. W ostatnich trzech latach takich postępowań było około 30 – informuje Andrzej Świeboda z policji w Zawierciu.

Rozboje braci K. nie ograniczają się do sąsiadów. Chłopcy wielokrotnie włamywali się do pobliskich firm. Część przestępstw udało się im udowodnić.

- Do mojej firmy wtargnęło trzech braci, zrobili dużo szkód, wybili szybę, ukradli mi bardzo dużą kwotę pieniędzy. Było to 18 700 euro. Pieniądze odzyskałam dzięki sąsiadowi, który złapał ich prawie na gorącym uczynku – mówi pani Jolanta, przedsiębiorca.

Bracia K. nie zawahali się nawet okraść szkoły, do której chodzili. Te włamania również im udowodniono. Skradzione przedmioty odnaleziono u nich w domu.

- Pierwsze włamanie było od strony hali sportowej do gabinetu pedagoga szkolnego. Następnie była kradzież laptopa z pracowni informatycznej. Po akcji policji odzyskaliśmy ten laptop – wylicza Iwona Muskalska, dyrektor szkoły, do której włamywali się bracia K.

- Chłopcy okradli nasz sklep. W zasadzie wynieśli połowę najbardziej cennego towaru – dodaje Sylwia Rubin, której bracia K. okradli sklep.
Burmistrz Poręby w imieniu wszystkich mieszkańców postanowił zapytać sąd, co dzieje się w sprawie braci K. Dlaczego ich procesy ciągną się latami, a chłopcy nadal terroryzują sąsiadów. Wysłał pismo.

- Pierwszy raz się spotykam z takim pismem. Szczerze mówiąc, nie znam jego treści, nie mogę się do tego ustosunkowywać – mówi Bogusław Zając z Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Odpowiedzi na pismo burmistrza jeszcze nie ma. Tymczasem policja, mimo strachu mieszkańców przed braćmi K., postanowiła zlikwidować lokalny posterunek.

- Poprzedzona była analiza funkcjonowania tego posterunku i ze względów organizacyjnych ten posterunek będzie zlikwidowany. Tam było niewielu policjantów, którzy nie zapewniali bezpieczeństwa w tej miejscowości. W tej chwili przeniesienie ich do Zawiercia spowoduje, że policjantów na ulicach Poręby będzie więcej. Poręba od Zawiercia oddalona jest o 10 km. Nie ma problemu odległości – informuje Andrzej Świeboda z policji w Zawierciu.

Tuż przed naszym przyjazdem do Poręby pojawiła się nadzieja na rozwiązanie sprawy braci K. W sądzie nastąpiło nagłe przyspieszenie. Dlaczego?

- Sprawę przejęła nowa sędzia i sprawa ruszyła z miejsca. Jeden z tych chłopców został już umieszczony w schronisku na okres trzech miesięcy, w związku z zarzutami jakie mu się stawia – informuje Bogusław Zając z Sądu Okręgowego w Częstochowie.

Pozostali dwaj bracia – najstarszy i najmłodszy ciągle są na wolności. Po wielu próbach rozmowy z kimś z rodziny K. udało nam się zastać w domu ojca chłopców. Matki przez kilka dni realizacji reportażu nie zastaliśmy. 

- To jest według mnie tylko cząstka prawdy . Oni się nie boją, niektórzy ludzie są wredni. Tomek mnie raz uderzył, a Andrzej i Darek nigdy – powiedział Piotr K., ojciec nastolatków.

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl