Amstaff pogryzł siedmiolatkę
Rozwścieczony amstaff zaatakował siedmioletnią Natalię, gdy odwiedziła koleżankę. Dziewczynce udało się ochronić twarz. Jednak w lewej ręce pies wygryzł dużą ranę. Rodzina Natalii utrzymuje się z zasiłków. Matki nie stać nawet na dojazdy z córką do oddalonego o 25 kilometrów Kołobrzegu na zmianę opatrunku.
23 maja tego roku siedmioletnia Natalia Pachulska z Trzebiatowa poszła bawić się do domu swojej koleżanki. Została tam zaatakowana przez amstaffa.
- Moja koleżanka weszła pierwsza, ja druga. Pokój nie był zamknięty. On wyleciał z tego pokoju, złapał mnie za rękę i szarpał. A ta pani tak odciągała – opowiada pogryziona Natalia.
- Taki pies powinien mieć kaganiec, jeżeli są małe dzieci, a tu jeszcze przychodzą obce dzieci. Pies może nie tolerować obcych – mówi Genowefa Polemberska, sąsiadka.
Dziewczynce udało się ochronić twarz. Jednak na lewej ręce, którą broniła się Natalia pies wygryzł dużą ranę.
- Ten pies jest agresywny. Pogryzł faceta, pogryzł babkę i moją wnuczkę. To jest trzeci przypadek – mówi Mirosława Jankowska, babcia Natalii. Ranę na lewym przedramieniu zszywali Natalii chirurdzy z oddziału ratunkowego szczecińskiego szpitala.
- Mama mówiła, że jak zobaczyła tą ranę, to zemdlała. Pełno krwi było, wszystko na wierzchu – opowiada Karolina Pachulska, siostra Natalii.
- Tam nie było w ogóle mięśni, nic, to była rana szarpana. Skóra latała jak flaga na wietrze. Ja byłamprzy tym, doktor nie wiedział jak tę skórę złapać – dodaje Halina Pachulska, mama Natalii.
Rodzina małej Natalii mówi, że to nie pierwsze problemy z agresywnym psem. Właściciele przyrzekali pomoc, a potem nie dotrzymywali słowa. Pani Halina nie ma nawet pieniędzy na dojazdy z dziewczynką na zmianę opatrunku do oddalonego o 25 kilometrów Kołobrzegu. Kobieta z piątką dzieci w wieku od trzech do czternastu lat żyje z renty inwalidzkiej oraz pomocy społecznej.
- Sprzedałam ostatnio swoją obrączkę i złoty pierścionek, który córka dostała w prezencie od babci. Sprzedaliśmy w lombardzie, żebym miała na wyjazdy. Jem tylko dwa razy dziennie, żeby starczyło dla dzieci, one są najważniejsze – rozpacza pani Halina.
Właścicielom amstaffa jak do tej pory nie postawiono żadnych zarzutów. Pies był szczepiony i nadal jest w tym samym mieszkaniu. Właściciele amstaffa, który ugryzł Natalię twierdzą, że wspomagali dziewczynkę finansowo. Tylko rodzina dziewczynki szybko zapomina o ich ofiarności.
- Żona poszła raz, dwa nakupiła słodyczy dla dziecka. Dla tej pani bilety kupujemy, gdy jeździ na zmianę opatrunku – mówią właściciele psa.
- Od tamtej pory tylko raz mi dała 30 złotych. I to z wielką łaską – twierdzi pani Halina.
I sąsiedzi i rodzina Natalki mówią, że sytuacja w jej domu rodzinnym nie sprzyja rekonwalescencji. Ojciec dziewczynki albo awanturuje się, albo odsiaduje wyroki za przemoc w rodzinie. Dwudziestoczteroletni brat poszedł w jego ślady.
- Dzieci muszą uciekać oknami, gdy zaczyna latać z siekierą i tasakiem. Biedne dzieci -wysadzała oknem, a sama ostatnia uciekała – opowiada Mirosława Jankowska, babcia Natalii.
- Niedawno 14-letnią córkę chciał zgwałcić i go puścili! Na tej zasadzie, że on pójdzie na leczenie odwykowe- dodaje pani Halina.
- Mieszkania dla takich rodzin powinny być w gminie, ale niestety ich nie posiadamy. To regulamin społecznej komisji mieszkaniowej mówi jaka jest kolejność w przydziale mieszkań – mówi Bogusław Barański, wiceburmistrz Trzebiatowa.
Lekarze mówią, że najgorsze minęło. Dziewczynce już nie grozi przeszczep skóry. Na ręce Natalki pozostanie jednak blizna.
- Cały czas ją boli ta rączka. Ona się już boi mówić cokolwiek lekarzowi, aleją boli – mówi pani Halina, mama Natalii.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba