Policjant wulgarny czy niewygodny?
Konflikt w policji z Tomaszowa Mazowieckiego. Nadkomisarz Bohdan Wawrzyńczak twierdzi, że jest niszczony przez swoich przełożonych. Dostał naganę za to, że podczas rozmowy służbowej z komendantem nadużywał wulgaryzmów. Problem w tym, że policjant spotkanie nagrywał i nie słychać tam potoku przekleństw. Mężczyzna szukał sprawiedliwości w sądzie i prokuraturze, ale sprawę umorzono.
Nadkomisarz Bohdan Wawrzyńczak pracuje w policji dziewiętnaście lat. Jest oficerem prewencji. Trzykrotnie był wicemistrzem świata służb mundurowych w sportach siłowych. Nadkomisarz mówi, że jego kłopoty z komendantem w Tomaszowie Mazowieckim zaczęły się przeszło dwa lata temu, po tym jak poszedł do Komendanta Głównego Policji z prośbą o interwencję w jego sprawie.
- Pojechałem poskarżyć się Komendantowi Głównemu. Pokazałem zdjęcie z pieszego patrolu. I wtedy pan Komendant Główny powiedział, że nikt go nie przekona, że to jest po prostu złośliwość przełożonych, że chodzę w pieszych patrolach. Utworzył dla mnie stanowisko jednoosobowe. W mojej komendzie otrzymałem informacje od naczelnika, że to jest policzek i tego mi nie darują. Zaczęli mnie strasznie dyscyplinować i karać - opowiada Bohdan Wawrzyńczak.
24 listopada 2010 roku przełożeni wezwali Bohdana Wawrzyńczaka na rozmowę służbową. Oprócz komendanta obecny był też jego zastępca, naczelnik prewencji oraz ekspert do spraw dyscypliny. Nadkomisarz Wawrzyńczak nagrał tę rozmowę dyktafonem ukrytym pod koszulą. To fragment nagrania:
Komendant: Dał pan powód do tego, żebym z panem przeprowadzał rozmowę instruktażową, kiedy nie wiem dlaczego to, co tutaj wychodzi we wszystkich notatkach filmował pan i nagrywał, robiąc zdjęcia policjantom.
Bogdan Wawrzyńczak: Ale ja nikogo nie filmowałem.
Komendant: Nie udzieliłem panu głosu!
Bogdan Wawrzyńczak: Ja nic...
Komendant: Nie udzieliłem panu głosu, proszę słuchać.
- Zarzucał mi pan komendant wiele nieprawdziwych rzeczy. W szczególności, że namawiam funkcjonariuszy policji do nie pobierania broni co jest oczywiście absurdem - mówi Bohdan Wawrzyńczak.
Kolejny fragment nagrania:
Komendant: Na razie nie mam oficjalnego potwierdzenia, ale również dotarło do mnie od policjantów, że namawia pan ich, namawiał żeby nie pobierali broni do służby.
Bogdan Wawrzyńczak: Ja namawiałem? Panie komendancie, będzie konfrontacja.
Komendant: Proszę, nie udzieliłem panu głosu. Jeżeli dotrze ta informacja do mnie w sposób oficjalny, zapewniam pana, że wszczęte zostanie postępowanie dyscyplinarne.
Bogdan Wawrzyńczak: Panie komendancie, wezwiemy BSW zaraz.
Komendant: Nie udzieliłem panu głosu. Jeżeli w ten sposób traktuje pan swoją służbę i pan mnie chce w ten sposób zastraszyć.
Bogdan Wawrzyńczak: Nikogo nie chcę zastraszyć.
Bohdan Wawrzyńczak mówi, że podczas rozmowy tylko raz padły słowa powszechnie uważane za obraźliwe. Ale był to cytat. To ten fragment nagrania:
Bogdan Wawrzyńczak: Dostaję informacje, sygnały od osób, że trzeba mnie uje..ć, upie...
Komendant: Nie wiem, czy pan zwrócił uwagę, ale w naszej obecności używał pan słów wulgarnych.
Bogdan Wawrzyńczak: Ja zacytowałem panie komendancie.
Komendant: Proszę o odnotowanie treści słów pana nadkomisarza Bohdana Wawrzyńczaka.
Kilka miesięcy później komendant ukarał naganą nadkomisarza Wawrzyńczaka. Za to, że policjant używał wulgarnych słów w rozmowie z przełożonymi. Komendant zeznał w prokuraturze, że nadkomisarz używał w trakcie rozmowy słowa na „k” przeplatając nim wypowiedź.
- Panowie zeznali, że wręcz używałem słowa „k...” jako przecinka w czasie tej rozmowy. Ja przeklinam pani redaktor, ale są miejsca, gdzie gdybym nawet chciał sobie przekląć podczas zdenerwowania, to nie uczynię tego - przekonuje Bogdan Wawrzyńczak.
Na komendanta powiatowego policji w Tomaszowie Mazowieckim czekaliśmy najpierw pod komendą. Bezskutecznie. Znaleźliśmy go na święcie w jednostce wojskowej w Tomaszowie. Komendant nie chciał wystąpić przed kamerą.
- Ja 25 lat pracuję w tej firmie i jeszcze nie spotkałem się z taką sytuacją, a nie byłem sam, bo gdybym był sam, to można by wiele zarzucać - powiedział komendant Mirosław D.
Bohdan Wawrzyńczak uznał, że nagana udzielona przez komendanta jest niesprawiedliwa. Odwołał się do komendanta wojewódzkiego policji. Jednak ten nie przyznał mu racji.
Nadkomisarz Wawrzyńczak zgłosił do prokuratury zawiadomienie o stworzeniu fałszywych dowodów i składanie fałszywych zeznań przez przełożonych. Przekazał też kopię nagranej rozmowy. Mimo, że biegły uznał, że na nagraniu nie ma śladu manipulacji, prokuratura sprawę umorzyła. A sąd przyznał jej rację.
- Umorzono postępowanie wobec funkcjonariuszy, którzy zeznawali nieprawdę ponieważ to była tylko kopia, a ich cztery zeznania są spójne i jednakowe, które mówią, że mogłem manipulować. Biegły stwierdził zupełnie co innego - mówi Bogdan Wawrzyńczak.
- Jeżeli ekspert w swej opinii stwierdza, że nie było żadnych prób ingerencji w materiał, który był badany, to ja nie widzę żadnego powodu, żeby twierdzić, że nie może być to pełnowartościowym dowodem - dodaje Przemysław Rosati, adwokat.
- W przekonaniu sądu orzekającego w tej sprawie widocznie był to materiał niewystarczający, skoro podzielił w pełni decyzję prokuratora - informuje Jacek Gmaj, prezes Sądu Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim.
Ani w stenogramie rozmowy przeprowadzonej w gabinecie komendanta ani w nagraniu, które udostępnił nam nadkomisarz Wawrzyńczak, nie występuje choćby jedno wulgarne słowo, wypowiedziane przez nadkomisarza Wawrzyńczaka. Komendant rejonowy chce jednak ukarać policjanta, złożył przeciwko niemu w sądzie prywatny akt oskarżenia. *
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba