W długach przez olej opałowy

W długach przez olej opałowy

Zniszczony przez niejasne przepisy. Pan Witold handlował nawozami i olejem opałowym. Dziś po biznesie nie ma już śladu. Są za to sprawy w sądach i 500 tys. zł akcyzy do zapłacenia. Podatek nałożył urząd celny, bo w dokumentach przedsiębiorcy brakowało danych klientów, którzy kupili olej z obniżoną akcyzą. Mężczyzna twierdzi, że w tym czasie nie miał prawa żądać od nich dokumentów tożsamości.

Pan Witold kiedyś był przedsiębiorcą, dziś jest bankrutem. W małej wsi Siemoń w województwie kujawsko-pomorskim prowadził firmę handlującą nawozami. Sprzedawał również olej opałowy. I to stało się początkiem jego problemów.

- Nie jestem w stanie funkcjonować, normalnie żyć, zarabiać  pieniędzy. Urząd celny mnie zniszczył – rozpacza pan Witold.

- Każdy dystrybutor, który rozprowadza olej grzewczy musi znać przepisy, które obowiązują w kraju. Powinien widzieć, że to na nim spoczywa obowiązek dopilnowania tego, żeby wszystkie dokumenty były kompletne – mówi Mariusz Ziarnowski z Izby Celnej w Toruniu.

W 2006 roku w firmie pojawili się kontrolerzy z urzędu skarbowego i zakwestionowali większość oświadczeń klientów, którym pan Witold sprzedawał paliwo opałowe z obniżoną akcyzą. W dokumentach brakowało danych klientów. Urząd Celny nakazał zapłacić panu Witoldowi 500 tysięcy złotych podatku akcyzowego.

- Dystrybutor oleju, żeby sprzedawać olej ze stawką obniżoną, w tym przypadku 232 zł za tysiąc litrów oleju, musi od nabywcy pobrać oświadczenie, w którym nabywca podaje swoje dane osobowe i inne dane dotyczące pieca. Musi złożyć oświadczenie, że olej, który kupi przeznaczy na cele grzewcze – informuje Mariusz Ziarnowski z Izby Celnej w Toruniu.

- W tamtym czasie nie było możliwości żądać od klienta dowodu osobistego. Klient przyjeżdżał po paliwo, wypełniał oświadczenie, ale nie można było stwierdzić, że podaje swoje dane, bo nie można było prosić o dowód. Przepis zmienił się dopiero w 2009 roku i stanowi, że jeżeli klient nie pokaże dowodu osobistego, przedsiębiorąca nie ma prawa sprzedać mu paliwa – argumentuje pan Witold.

Pan Witold wie, że urzędnicy przesłuchiwali jego klientów. I jak twierdzi, niektórzy z nich, uprzedzeni, że używanie oleju opałowego jako napędowego jest karalne, kłamali. Nie przyznali się ile oleju kupili i na co go przeznaczyli.

- Co nabywca zrobi z tym olejem, to jest wtórna sprawa, inne postępowanie. Uwalnia się od odpowiedzialności dystrybutora w sytuacji, gdy mamy kompletne oświadczenie – tłumaczy Mariusz Ziarnowski z Izby Celnej w Toruniu.

Pani Ewa Cieśla z Torunia też prowadziła sprzedaż oleju opałowego. Działalność musiała zlikwidować. Urząd Celny również zakwestionował część oświadczeń jej klientów. Kobieta musi zapłacić 100 tysięcy złotych akcyzy.

Pani Ewa nie ma z czego zapłacić. Komornik potrąca jej co miesiąc z renty 200 zł. Dług spłacać będzie do końca życia. Pan Witold  walczy w sądzie. Część jego spraw jest w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Bydgoszczy, jedna trafiła do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Sprawy toczyć się mogą jeszcze kilka lat. A dług pana Witolda ciągle rośnie.

- Wady w tych oświadczeniach sąd podzielił na istotne i nieistotne. Brak oświadczenia woli zaliczył do istotnych. Brak adresu był mniej istotny i po jego uzupełnieniu organ powinien jeszcze raz zweryfikować te oświadczenia, a tego nie uczynił. Sąd uznał, że naruszył przepisy postępowania. Od tego wyroku skargę kasacyjną złożył dyrektor izby celnej w Toruniu – informuje Teresa Liwacz z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy.

- Sytuacja, jeżeli chodzi o podatek olejowy będzie ulegała zmianom. Widzimy ich potrzebę. W Ministerstwie Finansów trwają prace nad pewnym odformalizowaniem dokumentacji, która jest związana z oświadczeniami – zapowiada Mariusz Ziarnowski z Izby Celnej w Toruniu.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl