Mazury już ,,nie cud” natury?
W zeszłym roku cała Polska kibicowała Mazurom w konkursie Siedmiu Nowych Cudów Świata. Szerokim echem odbiła się zorganizowana przez lokalne władze kampania „Mazury Cud Natury”. Teraz okazuje się, że Mazury cudem natury nie są. Przynajmniej dla Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- Twierdzą, że jeziora mazurskie to są sztuczne zbiorniki wodne i prawo wodne w tym momencie nie działa - mówi Zbigniew Sawicki, właściciel przystani w Kietlicach.
- Na Mazurach występuje system śluz, są to jeziora podpiętrzone dlatego stosuje się ustawę o gospodarce nieruchomościami, właśnie przez ten system śluz - mówi Urszula Tomoń, rzecznik prasowy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
- Należałoby zmienić podręczniki geografii, parę doktoratów z hydrologii wycofać i tym podobnych rzeczy. Zupełnie tego nie rozumiem - mówi Wiesław Okrasa, właściciel Mariny Miko w Mikołajkach.
Sprawa jest poważna, bo Regionalny Zarząd Gospodarki wodnej żąda od właścicieli mazurskich portów i przystani opłat za korzystanie z gruntów zalanych wodami. Kwoty do zapłaty są niemałe.
- Za zeszły rok przysłano mi do zapłacenie około 22 tysięcy gdzie ja za cumowanie wszystkich opłat pobrałem niecałe 20 tysięcy - mówi Marek Tumiński, właściciel portu „Pod Dębem” w Rucianem - Nidzie.
Pan Marek nie zapłacił. Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej skierował sprawę do sądu.
- Jeśli ktoś nie reaguje na nasze wezwania jesteśmy zmuszeni skierować sprawę do sądu o nielegalne zajęcie gruntu, nie chodzi o to żeby komuś utrudniać życie tylko, żeby ta prowadzona działalność była legalna - mówi Urszula Tomoń, rzecznik prasowy Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie.
Pan Marek czeka na opinię biegłego, który ma zbadać, czy jeziora mazurskie są wodami naturalnymi czy sztucznymi, jak uważa Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej. Przedsiębiorca wstrzymuje się z dalszymi inwestycjami, bo nie wie, co go czeka.
- Z części działalności trzeba będzie zrezygnować, zwolnić część zatrudnionych ludzi, a zatrudniamy całorocznie 12 osób, sezonowo 40 osób, więc ucierpi na tym gmina w postaci podatków. I jeśli przegram w sądzie, oznacza to podniesienie stawek dla żeglarzy - mówi Marek Tumiński, właściciel portu „Pod Dębem” w Rucianym Nidzie.
- Większość osób, która do nas przyjeżdża i korzysta z wody, to są ludzie młodzi: studenci, uczniowie i dokładając im jeszcze opłaty, możemy spowodować, że ta turystyka będzie wygasała śmiercią naturalną i w końcu umrze - mówi Piotr Jakubowski, Burmistrz Miasta Mikołajki.
Wezwanie do zapłaty dostał też Wiesław Okrasa – właściciel Mariny Miko w Mikołajkach. Jak twierdzi, od płacenia należnych opłat się nie uchyla, ale te nałożone przez RZGW uważa za absurdalne.
- Wszystko to jest kwestia umowy, ale jakiś rozsądek musi być. Nie może być tak, że ktoś się rano budzi i mówi, że od jutra Mazury, to są sztuczne zbiorniki - mówi Wiesław Okrasa, właściciel Mariny Miko w Mikołajkach. *
*skrót materiału
Reporterka: Paulina Bąk