Bunt wiernych i szturm na plebanię

Szturm na plebanię w Karpnikach koło Jeleniej Góry! Budynek od prawie roku okupuje ksiądz Marek S. Nie słucha policji, parafian, nowego proboszcza ani biskupa. Cierpliwość parafian się wyczerpała. Zadzwonili do naszej redakcji, by powiedzieć, że wyrzucają upartego księdza z plebanii. Towarzyszyliśmy im z kamerą.

- On ma stąd odejść. Nie jest już tu proboszczem, on jest nikim. Tak jak powiedział, że my jesteśmy dla niego zerem, tak on jest teraz zerem – atakuje księdza Halina Kuryło, parafianka.

Ksiądz Marek S. był proboszczem parafii w Karpnikach przez dwa lata. Po zatargach z parafianami rok temu kuria biskupia w Legnicy nakazała mu przejść do innej parafii. Jednak ksiądz Marek nie posłuchał. Wtedy skierowano go do domu księży emerytów. Ten pomysł również nie przypadł do gustu duchownemu. Nadal mieszka więc w budynku plebanii w Karpnikach. A razem z nim siedem koni. W ubiegłym tygodniu skończył mu się meldunek.

- Niech ten człowiek stąd odejdzie, niech nas zostawi w spokoju, niech da nam żyć – mówi Halina Kuryło, parafianka.

- On 15 marca powinien się już wyprowadzić. Taki miał nakaz od biskupa, kurii i z  Watykanu – dodaje inna parafianka.

Wierni zarzucali księdzu Markowi, że nie chce udzielać chrztów, nie wydaje dokumentów parafialnych, spóźnia się na pogrzeby, a nawet, że przerywał msze. 

- Stwierdził, że nie potrafimy się zachować w kościele. Kazał nam odstąpić od trumny, bo inaczej nie odprawi mszy pogrzebowej. Myśleliśmy, że to są jakieś cyrki. Opisał nas, że jesteśmy żulikami, pijakami, że się nie potrafimy w kościele zachować – opowiadał Leszek Gwiaździński z Ochotniczej Straży Pożarnej w Karpnikach o incydencie podczas pogrzebu jednego ze strażaków. 

- Mój wujek w kościele kosił trawę, sprzątało, a Radia Maryja z rąk nie wypuścił. I zmarł podczas pracy. Ksiądz odmówił wpuszczenia go do kościoła – mówił Bogdan Kempiński, były parafianin z Karpnik.

- Odmówił komunii świętej dziewczynce, która brała pierwszą komunię w innej parafii.Gdy przystąpiła tutaj do komunii, publicznie odmówił jej – opowiadała Teresa Kania, parafianka.

Gdy byliśmy w Karpnikach na początku marca, ksiądz Marek S. nie chciał z nami rozmawiać i wezwał policję. Nasza reporterka znalazła duchownego wieczorem, gdy karmił konie. Jednak ksiądz uciekł, nakładając sobie wiadro na głowę…
 
We wtorek trzeciego lipca policji wyjątkowo nie wzywa ksiądz Marek S. Stróżów prawa i władze samorządowe zawiadamiają mieszkańcy Karpnik. W obecności mediów chcą się dowiedzieć od księdza, kiedy opuści plebanię. Przed spotkaniem w kościele nabożeństwo odprawia nowy proboszcz Karpnik Erwin Jaworski. Ksiądz doktor ponad pół roku mieszka kątem u dziekana i dojeżdża do Karpnik 15 kilometrów.

- Raz udało mi się z księdzem Markiem rozmawiać. Nie doszliśmy do żadnego porozumienia.  Trudno mi powiedzieć, dlaczego on nie chce podjąć dialogu, dlaczego nie jest posłuszny biskupowi – opowiada proboszcz Erwin Jaworski.

- Musimy go za łeb wyciągnąć stąd. Niestety, to nie może być tak dłużej. Nasz nowy proboszcz tyle już tutaj mieszka i nie ma nawet gdzie się napić herbaty. Od jednej mszy do drugiej musi w samochodzie siedzieć. To jest obłęd – mówi jedna z parafianek.

Przypominamy, że ksiądz Marek S. nie może odprawiać mszy w Karpnikach od września ubiegłego roku. Nie jest tu już też zameldowany. Aktualny meldunkiem może się pochwalić tylko nowy proboszcz Karpnik, ksiądz Erwin Jaworski. Gospodarz próbuje więc wejść na plebanię w asyście policji:

Proboszcz: Księże Marku chciałbym wejść z panem sołtysem, żebyśmy mogli normalnie porozmawiać. Proszę otworzyć drzwi i zachowywać się jak dorosły człowiek.
Ksiądz Marek: Ja przy takiej sytuacji boję się otworzyć drzwi. I nie otworzę.
Proboszcz: Więc ja poproszę wszystkich, również media, żeby odeszli od drzwi, dobrze? 
Sołtys Augustyn Wilczyński : Czy ja mogę zaproponować spotkanie w sołtysówce? Spotkamy się tam, zamkniemy się i będziemy rozmawiać.
Ksiądz Marek: Na pewno nie dzisiaj.

- Ksiądz trzyma wszystkie kartoteki. Nie wydaje żadnych zaświadczeń. Ileż można? Na wesele, na chrzty nie ma żadnych dokumentów. Wszystko jest zablokowane, zamknięte – mówi Bogdan Kempiński, były parafianin Karpnik.

Proboszcz: Księże Marku, a może przynajmniej ksiądz oddałby  księgi?
Ksiądz Marek: Proszę nie robić zamieszania…
Proboszcz: Księże, proszę się przynajmniej wykazać na tyle dorosłością i oddać księgi.
Ksiądz Marek: Niech ksiądz nie robi zamieszania.
Proboszcz: Księże, ale czy ksiądz jest świadom tego, że ja jestem zameldowany i w tej chwili z policją mogę wejść, jeżeli ksiądz....
Ksiądz Marek: Niech ksiądz się włamuje, to będzie włamanie.
Proboszcz: To nie będzie włamanie, księże. Ja wchodzę…
Ksiądz Marek: Proszę bardzo, niech wszyscy to widzą.

- Na księdza Marka została nałożona kara suspensy przez biskupa, ale on się odwołał od tej kary. Ma do tego prawo. To jego odwołanie zostało skierowane do Stolicy Apostolskiej. Stolica Apostolska będzie rozstrzygać – mówi przedstawiciel Legnickiej Kurii Biskupiej.

- Proszę pana, mamy informację, że nie dopuszcza pan do mieszkania osoby, która jest tu zameldowana. Nie wolno tak robić. Proszę pana, ja muszę pana pouczyć o ewentualnej odpowiedzialności karnej za to pana postępowanie. Proszę otworzyć. No, niestety, szanowni państwo, tak jak żeście słyszeli, nic nie powiedział… - mówił policjant interweniujący pod drzwiami plebanii.

Parafianie zdecydowali się przedostać na teren plebanii przez bramę, by zmienić zamki. Bramę postanowiono wyłamać ostrym narzędziem.

- Niech przyjdzie proboszcz, niech otwiera swoją bramę. Mamy obcęgi, proszę otworzyć. Zrobimy porządek. Niech proboszcz wejdzie, powie księdzu Markowi, że ma się dzisiaj spakować – zachęcali proboszcza parafianie.

Jednak ksiądz Erwin Jaworski postanowił walczyć o swoje miejsce w parafii w Karpnikach przed sądem. Poprosił parafian o rozejście się.

- Wydaje mi się, że rozgoryczenie ludzi jest dosyć potężne i tak spokojnie się nie rozejdą. Policja przyjechała bronić człowieka nielegalnie zajmującego parafię – mówi Marian Sadowski, parafianin.

- Została gorycz, został niesmak. Jeżeli to nie pociągnie za sobą jakichkolwiek skutków, żeby proboszcz Erwin mógł się do nas wprowadzić, to uważam, że ludzie się w końcu odwrócą od Kościoła, od księdza. On nic nie może, to po co komu taki ksiądz, który nic nie może? – dodaje Urszula Lendzion, parafianka.*

* skrót materiału

Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba

epocztar@polsat.com.pl