Winny oszust, traci kupujący

Mirosław Krzak z Krakowa kupił w komisie audi za 40 tys. zł. Jeździł nim zaledwie trzy miesiące. Okazało się, że samochód został skradziony i zostanie zwrócony prawowitemu właścicielowi. Właściciel komisu nie poczuwa się do odpowiedzialności, a oszusta nie złapano. Gdzie pan Mirosław ma szukać swoich pieniędzy?

Dla pana Mirosława Krzaka z Krakowa miał to być samochód marzeń. Był przez trzy miesiące. Do momentu, kiedy w jego domu pojawiła się policja z nakazem wydania samochodu.

- Policjanci uświadomili mi, że samochód jest kradziony, pochodzi z przestępstwa. To rzecz niebywała, pakują nam samochód na lawetę, przeszukują, sąsiedzi w oknach, a my jak przestępcy – wspomina pan Mirosław.

W marcu tego roku pan Mirosław kupił samochód marki audi w jednym z łódzkich komisów. Wydał na nie wszystkie swoje oszczędności, ponad 40 tysięcy złotych. Auto po zakupie zarejestrował w Krakowie.

Okazało się, że pierwszym właścicielem samochodu był Tomasz W. Ten użyczył auto Witoldowi R., a z kolei Witold R. sfałszował dokumenty i na ich podstawie sprzedał  osobie prywatnej, która wstawiła samochód do komisu. Ostatecznie komis sprzedał go panu Mirosławowi. Teraz pan Mirosław musi zwrócić auto prawowitemu właścicielowi.

- Witold R jest byłym adwokatem. W przeszłości, kiedy wykonywał jeszcze swój zawód, załatwiał pewne sprawy na rzecz właściciela tego pojazdu. Ułatwiło mu to sfałszowanie dokumentów właściciela – opowiada Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

- My wszystkie papiery mieliśmy w porządku, tak jest w naszym prawie, że jak nie ma oszusta, to się ściga niewinnych – usłyszeliśmy w komisie, który sprzedał audi.

Auto musi trafić do prawowitego właściciela, bo takie jest prawo. Pan Mirosław może domagać się odszkodowania od oszusta, który nielegalnie sprzedał samochód albo od komisu.

- To sprzedający ponosi odpowiedzialność za pojazd. Nasz bohater ma prawo żądać od sprzedawcy pojazdu naprawienia szkody – mówi Karolina Frańczak, prawnik.

Oszust zapadł się pod ziemię. Szuka go sąd i prokuratura. Wystawiono nawet list gończy. Panu Mirosławowi pozostała walka w sądzie.

- Ten mężczyzna jest poszukiwany listem gończym oraz przez miejscowy sąd, bo ciąży na nim obowiązek odbycia kary pozbawiania wolności z trzech wyroków – informuje Józef Mizerski z Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.

- Ja nie popełniłem żadnego przestępstwa. Legalnie kupiłem auto, za własne pieniądze, a teraz ktoś kara osoby na samym końcu tego łańcucha. Najłatwiej takiej osobie odebrać samochód – denerwuje się pan Mirosław.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl