Ekstremalna misja komandosów. Dla kolegi

Do niedawna bronił kraju i ratował tonących. Dziś sam potrzebuje pomocy. Sebastian Łukacki uległ poważnemu wypadkowi na motorze. Komandos elitarnej morskiej formacji Formoza od nowa uczy się mówić, poruszać rękami i nogami. Na jego rehabilitację potrzebne są ogromne pieniądze. By je zdobyć, komandosi z Formozy ruszają w ekstremalną misję po Bałtyku.

27-letni Sebastian Łukacki dwa lata temu miał wypadek na motocyklu. Rozległe obrażenia kręgosłupa i mózgu mogły okazać się śmiertelne. Miesiąc leżał w śpiączce, pół roku nie mówił, był przykuty do lóżka. Stał się jednak cud. Pan Sebastian zaczął wracać do zdrowia. Głównie dzięki determinacji i silnemu charakterowi.

- Sebastian jest człowiekiem szczególnym. Selekcja do naszej jednostki jest bardzo trudna, przechodzą ją nieliczni. Jest człowiekiem innym, lepszym nie tylko pod względem fizycznym, ale też intelektualnym. To jest też swoistego rodzaju wrażliwość na krzywdę ludzką, każdy z nas ma ją głęboko zakorzenioną, dlatego jesteśmy obrońcami naszego kraju – mówi kmdr Dariusz Wichniarek, dowódca Morskiej Jednostki Działań Specjalnych Formoza.

Przed wypadkiem pan Sebastian był komandosem elitarnej morskiej formacji „Formoza”. Był również ratownikiem WOPR . Uratował wielu ludzi. Wypadek spowodował, że ten młody mężczyzna, który niegdyś niósł pomoc, teraz sam jej potrzebuje. I dalej walczy. Po dwóch latach zmagań z własnymi słabościami już mówi i zaczyna się poruszać.

- Kiedy wyróżniał go dowódca wojsk specjalnych, Sebastian, pomimo potężnego bólu, wstał z wózka, bo chciał przyjąć to wyróżnienie na stojąco.
Wszyscy wiedzieliśmy, jak ciężko jest mu utrzymać tę pionową postawę – opowiada kmdr Dariusz Wichniarek, dowódca Morskiej Jednostki Działań Specjalnych Formoza.

- Sebastian miał uraz mózgu. Wymaga typowej rehabilitacji neurologicznej prowadzonej przez specjalistów na prywatnych turnusach. Kosztują od 8 do 16 tys. zł miesięcznie. Sebastian tam ćwiczy do 4 godzin dziennie, na więcej nas nie stać – opowiada Ewa Łukacka, matka pan Sebastiana.

Koledzy z formacji Formoza zbierają pieniądze, aby ich przyjaciel mógł wrócić do zdrowia i dołączyć do ich szeregu. Wymyślili akcję godną prawdziwych komandosów. Na początku sierpnia zamierzają opłynąć leżącą na Bałtyku wyspę Bornholm. Wszystko po to, by zebrać fundusze na dalszą rehabilitację kolegi.

- Podróż zaplanowana jest na trzy tygodnie, mamy zamiar przepływać około 40 kilometrów dziennie. Zaczniemy wzdłuż wybrzeża od Jarosławca okrążamy Bornholm i do Gdyni. Robimy to dla Sebastiana, mam nadzieję, że przy naszym udziale jego postępy będą jeszcze większe – mówi Jacek, komandos.

- To jest naprawdę ekstremalna i duża wyprawa. Chcę kolegom podziękować za tę akcję, chciałbym popłynąć z nimi – mówi pan Sebastian.

Misję wspierają firmy, które dostarczyły komandosom kajaki, odzież i sprzęt niezbędny  do wyprawy. Koledzy pana Sebastiana, aby opłynąć Bornholm, poświęcają swój trzytygodniowy, prywatny urlop. Wszystko po to, aby nagłośnić akcję i zebrać pieniądze na rehabilitację dla przyjaciela.

- Pozostający w zdrowiu koledzy chcą mu pomoc i wyrazić z nim solidarność. Postanowili tyle godzin dziennie trenować, ile on spędza na rehabilitacji. To przykład wspaniałej męskiej przyjaźni – mówi Marek Stępa, wiceprezydent Gdyni, która objęła honorowy patronat nad akcją.

- Muszę walczyć, atakować, by dojść do zdrowia. Choroba mnie nie pokona. Gdy w końcu  wyzdrowieję, chciałabym wrócić do mojej pracy, do „firmy” na stanowisko w sztabie – opowiada  Sebastian Łukacki.*

* skrót materiału

Reporterka: Bożena Golanowska

bolanowska@polsat.com.pl