Budowali drogi, nie dostali pensji
Wstyd. Euro 2012 minęło. Polacy cieszą się z nowych autostrad i dróg ekspresowych, a ci, którzy je budowali wciąż walczą o zaległe pensje. Jedna z płockich firm budowlanych zapewniała nas w grudniu, że pieniądze wypłaci. Minęło siedem miesięcy, a pieniędzy nie ma. Drogowcy nie dostali ich, mimo wygranych procesów. Takie mamy przepisy...
Pracodawca kontra pracownik. Najczęstszym powodem sporu są pieniądze, a dokładnie ich niewypłacanie za wykonaną pracę. Jak trudno je odzyskać, przekonali się pracownicy firm budowlanych, panowie: Damian, Robert, Marek, Arkadiusz oraz ich rodziny.
- To jest tylko takie obiecywanie. Jeden mówi, że za miesiąc, drugi za tydzień, a tu nie ma. Dla mnie to jest śmieszne. Taki pracodawca powinien zamknąć firmę i udawać, że go nie ma na świecie - mówi Justyna Michalska, żona pana Arkadiusza, który walczy o zaległe pensje.
- Wydaje mi się, że prawo jest źle skonstruowane, bo każdy robi co chce, nie ma ściągalności - dodaje pan Artur walczący o zaległe pensje.
Pracowników odwiedziliśmy z kamerą kilka miesięcy temu. Nie mieli za co żyć. Pomimo ciężko przepracowanych miesięcy na budowie, były pracodawca - jedna z płockich firm budowlanych - nie wypłacał im zaległych pensji. W sumie na ponad trzydzieści tysięcy złotych czeka kilku pracowników.
- Do ostatniego dnia pracowałem uczciwie, a on mnie po prostu oszukał - mówił pan Marek.
- Z dniem 30 września nie przedłużono mi umowy. We wrześniu mieliśmy wesele, to szef dał mi 500 złotych z mojej pensji, z takim uśmiechem, że niby na prezent - dodawał pan Arkadiusz.
Byli pracownicy i ich rodziny zaczęli więc walczyć o odzyskanie należnych pieniędzy. Mnożyły się wizyty i telefony do firmy. Niestety, były pracodawca za każdym razem jedynie obiecywał oddać pieniądze. Tak jak pani Justynie...
Pani Justyna: Proszę pana, ja dzwonię od koleżanki, bo nie mam na chleb. Nawet złotówki nie mam w portfelu.
Były pracodawca: Ja pani powiem, jest szansa, możliwe że jutro będziemy mieli jakieś pieniądze, ale to nie będą pieniądze całkowite. Nam telefony wyłączyli, bo nie mieliśmy z czego zapłacić.
Pani Justyna: Ale to będzie 400 złotych? To nawet na mieszkanie nie starczy, bo płacę 600 złotych. Banki też nie chcą czekać.
Były pracodawca: Rozumiem, proszę o telefon jutro.
Obietnice zaległych pensji byłym pracownikom usłyszeliśmy przed kamerą także i my. Sprawa miała zakończyć się jak najszybciej.
Reporterka: Byliśmy w zeszłym tygodniu i tak jak nam powiedziano, czekaliśmy tydzień...
Przedstawiciel firmy: Wtedy jeszcze optymizm nas rozpierał, ja byłem wtedy pewien, że sprawa jest załatwiona i wypłacamy pieniądze. Teraz mogę powiedzieć, że jest szansa, że w przyszłym tygodniu się te pieniądze pokażą.
Reporterka: Jak to jest, że ludzie nie mogą otrzymać pieniędzy, na które ciężko pracowali?
Przedstawiciel firmy: Dostaną, jak tylko je załatwimy. Jesteśmy w trakcie rozliczeń po prostu. Chcemy, żeby były jeszcze przed świętami.
Niestety, byli pracownicy pieniędzy nie dostali. Założyli więc sprawę w sądzie i w grudniu wygrali. Firma miała oddać zaległe pensje i to natychmiast. Niestety, choć mają wyroki, były pracodawca do dziś ich nie realizuje i co więcej, dalej na rynku budowlanym funkcjonuje.
- Ja już tracę nadzieję, że będą, bo skoro oni ich teraz nie mają, to kiedy? Tym bardziej, że firma dalej działa. Powinna wypłacić nam te pieniądze. Mają dla siebie na życie, a ciężko im wypłacić 5,5 tysiąca. Przecież odsetki dalej rosną, za chwilę będzie 6, 7 tysięcy - mówi Justyna Michalska, która walczy o odzyskanie pieniędzy męża.
Pracownicy, choć postępowali zgodnie z prawem, są w bardzo trudnej sytuacji. Pieniądze trudno uzyskać nawet od komornika.
- Komornik ściga, ale to są bardzo małe pieniądze, raz dostałem 200 złotych - mówi pan Damian.
Byłym pracownikom przysługiwałoby jeszcze inne rozwiązanie. Zamiast od byłego pracodawcy, mogliby otrzymać pieniądze z funduszu gwarantowanych świadczeń pracowniczych. Nie jest to jednak takie proste. Powód? Przepisy.
- Wypłacane jest roszczenie do wysokości trzech pensji, ale jeśli to jest wyższa kwota, to fundusz tych gwarantowanych świadczeń nie wypłaca. Jeśli spółka nie ogłosiła upadłości, fundusz nie wypłaci tych świadczeń - informuje Iwona Kusio-Szalak, prawnik.
Walka z płocką firmą trwa. Niestety, to nie jedyny pracodawca z jakim bohaterowie reportażu walczą. Kilka miesięcy po założeniu sprawy płockiej firmie, zatrudnili się w kolejnej, tym razem w Warszawie. Niestety, i tu zaległych pieniędzy nie mogą odzyskać. Podobnie jak w poprzednim przypadku, sprawę skierowali do sądu.
- W zakładzie budowlanym Grzegorza K. pracowałem 6 tygodni. Winny jest mi 3300 złotych, otrzymałem tylko zaliczki. Złożyłem pozew do sądu pracy - mówi pan Artur.
- Wypłacimy pieniądze. Myślę, że po wakacjach, może w październiku - powiedział przedstawiciel firmy.
- Wierzyciele mają ręce związane, ponieważ pracodawca, który nie wypłaca pieniędzy, zostaje do pewnego momentu bezkarny. Jeśli nie ma majątku i został ogłoszony wniosek o upadłość, to nawet członek zarządu nie odpowiada. Jeśli nawet toczy się postępowanie, to jest ono długotrwale i kosztowne - mówi Iwona Kusio-Szalak, prawnik.*
* skrót materiału
Reporterki: Ż. Kołodzieczyk-Tymochowicz, A.Czerwińska