1 milion odszkodowania – pieniędzy nie ma
Michał Kłys 10 lat temu był świetnie zapowiadającym się sportowcem. Jednak wypadek na obozie sportowym przekreślił jego karierę i skazał na wegetację. Pan Michał samodzielnie nie funkcjonuje, jego ojciec zaczął walkę o odszkodowanie i rentę. Sąd zasądził ponad milion złotych odszkodowania i 3 tysiące złotych miesięcznej renty. Jednak Warszawsko - Mazowiecka Federacja Sportu ma puste konta…
28-letni Michał Kłys z Warszawy nie chodzi, nie potrafi samodzielnie jeść i załatwiać podstawowych potrzeb fizjologicznych. Jeszcze 10 lat temu był w pełni zdrowym chłopcem i świetnie zapowiadającym się sportowcem. Trenował kilka sportów, ale jego największą miłością był rzut młotem.
- On chciał iść na studia, na Akademię Wychowania Fizycznego. W tym kierunku ćwiczył, trenował. Tak dobry chłopak, a takie nieszczęście go spotkało - mówi Krzysztof Kłys, ojciec Michała.
Michał Kłys 10 lat temu wyjechał na obóz organizowany przez Warszawsko – Mazowiecką Federację Sportu do Zamościa. Z kolegami z grupy ćwiczyli rzut młotem. Wierzył, że w tej dyscyplinie jest w stanie dorównać najlepszym. Wtedy właśnie doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Michał został trafiony kulą w skroń. Siła uderzenia była taka, jakby na głowę spadło mu 600 kg.
- On wykonał swój rzut i poszedł po młot. Dziewczyna, która rzucała po nim, nie zwróciła na to uwagi, nie było nikogo, kto by jej powiedział chwileczkę: ktoś jest jeszcze na rzutni. Trener znajdował się w odległości kilkudziesięciu metrów - mówi Marcin Zalewski, pełnomocnik Michała Kłysa.
- Jak przyjechałem, to syn był nieprzytomny. Pod rurkami wszędzie, respirator działał. Do dzisiaj słyszę ten dźwięk respiratora - mówi Krzysztof Kłys, ojciec Michała.
Chłopiec przeżył, ale od tego czasu życie nastolatka i jego ojca zamieniło się w koszmar. Michał przez blisko rok był w śpiączce, nie mógł samodzielnie oddychać i potrzebował 24-godzinnej opieki.
- Syn był nieruchomy całkowicie, cały czas jak przychodziłem do niego, patrzyłem na niego, czy się coś zmieniło, oczy ruszyły, źrenice i nic się nie stało takiego. I do kościoła chodziłem cały czas i tam się modliłem tylko, żeby żył. Pan Bóg mnie wysłuchał. Syn dostał się do szpitala i tam się obudził. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu - mówi Krzysztof Kłys, ojciec Michała.
Niestety skromne zarobki ojca nie pozwalały na intensywną rehabilitację. Dlatego pan Krzysztof pozwał o odszkodowanie organizatorów obozu. W marcu tego roku sąd stwierdził, że Warszawsko-Mazowiecka Federacja sportu popełniła szereg błędów.
- Nie zadbali o odpowiednią ilość kadry, nie zadbali, żeby ta kadra spełniała nie tylko merytoryczne, sportowe, ale również moralno-etyczne kryteria, żeby oni czuli się odpowiedzialni za uczestników. Nie zadbali o to, żeby sprzęt był wydawany tylko w obecności trenera - mówi Marcin Zalewski, pełnomocnik Michała Kłysa.
Za te zaniedbania Federacja miała zapłacić milion złotych odszkodowania i 3 tysiące renty miesięcznie. Kiedy komornik zaledwie sześć dni po wyroku zaczął swoją pracę, okazało się, że konta federacji są prawie puste.
- Po wyroku sądu pierwszej instancji Federacja miała na koncie jeszcze przeszło 2 miliony złotych, w ciągu kilku dni z tych kilku milionów złotych zrobiło się 2 tysiące złotych, z tego 564 tysięcy złotych zostało przelane na prywatne konto jednego z pracowników Federacji. Zupełnie bez podstawy prawnej - mówi Marcin Zalewski, pełnomocnik Michała Kłysa.
Reporter: Jest wyrok sądu, jest zajęcie komornicze, państwo nie macie prawa tych pieniędzy rozdysponowywać, ponieważ one podlegają egzekucji komorniczej.
- Jeszcze komornik nam na konto nie wszedł. Zrobiliśmy to przed zajęciem komorniczym - mówi Piotr Śliwiński, dyrektor Warszawsko- Mazowieckiej Federacji Sportu.
Reporter: I uważa pan, że to jest legalne działanie?
- Nie wiem czy legalne, na pewno nie jest to działanie nielegalne z mojego punktu widzenia - mówi Piotr Śliwiński, dyrektor Warszawsko - Mazowieckiej Federacji Sportu.
Reporter: A kwestia 19 przelewów, ponad pół miliona złotych zostało przelane na konto prywatne.
- Ustalamy, czy z rachunków bankowych federacji dochodziło do jakichś wypłat nienależnych, czy też przelewów, które mogłyby sugerować, że doszło do ukrywania majątku - mówi Dariusz Ślepokura, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Ciąży na nas wyrok i my będziemy chcieli go realizować. Tylko z czego? My naprawdę nie mamy na to, żeby zapłacić za lokal, w którym jesteśmy, bo mamy wymówienie, nie mamy na telefony, nie mamy na pensje pracownicze. Z czego mamy to zapłacić? - mówi Piotr Śliwiński, dyrektor Warszawsko- Mazowieckiej Federacji Sportu.
Federacja finansowana jest z dotacji Ministerstwa Sportu, Urzędu Marszałkowskiego i przez władze Warszawy. Rocznie obracała ok. 20 milionami złotych. Jak dysponowała pieniędzmi w ostatnim okresie rozstrzygnie prokuratura. Nie zmienia to faktu, że mimo wyroku Michał Kłys teraz, jak i 10 lat temu, nie może liczyć na finansowe wsparcie żadnej z tych instytucji.
- On zawsze czeka na mnie. O której godzinie nie przyjdę, to on zawsze czeka na mnie. Jest zawsze uśmiechnięty. Jak go zabieram do domu, to on się bardzo cieszy, mimo że cała dyrekcja, pielęgniarki są bardzo sympatyczne dla mojego syna, to jest ośrodek, a nie dom – mówi Krzysztof Kłys, ojciec Michała.
- Te pieniądze pomogłyby na tyle, że on by stanął na nogi. Może wróciłby do takiego normalnego funkcjonowania. Przecież wiadomo, ten ojciec jego nie będzie wiecznie żył, a on ma 28 lat. Musi dalej żyć i on będzie żył, bo jest organizm normalny. Tylko, że musi sobie sam dać radę - mówi Robert Skolimowski, prezes Fundacji Kamili Skolimowskiej. *
*skrót materiału
Reporterki: Agnieszka Zalewska, Milena Sławińska