70 psów na jednej posesji

Trudne warunki, ciężka praca i dzień, który od rana do wieczora podporządkowany jest psom. Tak od lat wygląda życie pani Jadwigi, która obecnie w Drohiczynie w województwie podlaskim opiekuje się blisko 70 psami.

- Zaczęło się od jednej suczki, którą mi podrzucono w Celestynowie, bo tam wynajmowałam mieszkanie i tam przygarnęłam jeszcze kilka piesków ze schroniska i tak to się zaczęło -  mówi Jadwiga Bierzyńska,  właścicielka 70 psów.

-  W Polsce nie ma żadnego prawa mówiącego o ilości posiadanych zwierząt, czyli jeśli ktoś chce mieć 200 psów, to może je mieć, nie ma żadnego ograniczenia. Problem polega na tym, że ta kobieta żyje w fatalnych warunkach.  Psy  rozmnażają  się kazirodczo, są chore, nie są leczone, szczepione -  mówi Agnieszka Pawlicka z Fundacji  ROTTKA.


 - Wstaję o 4 rano, bo pieski same drzwi otwierają i robią mi pobudkę. Muszą się wybiegać, załatwić swoje potrzeby – opowiada pani Jadwiga.


Zwierzęta pani Jadwigi nie mają kojców, dlatego kilkadziesiąt psów żyje w domu razem z właścicielką.


- Obecność psów powoduje, że w domu jest okrutny brud, fetor. Wiem, że pani Jadwiga sprząta. Ale tego nie sposób ogarnąć, psy załatwiają się w domu, nie ma tam wody bieżącej -  mówi Anna Jaroszewicz,  prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w  Białymstoku.


-  Ciężko jest, bo piwnica jest co roku zalewana, nie ma melioracji, piec zalany, dach przecieka, wiec jest bardzo ciężko Mąż pomaga mi, chodzi zbierać chrust, wodę wyciągnie ze studni,  te czynności wykonuje.  Jednak nie porozmawia  z wami, bo jest schizofrenikiem  - mówi pani Jadwiga.


- Los tej pani w tym  wszystkim jest po prostu tragiczny. My zajmujemy się psami, możemy pomóc psom. Myślę, że trzeba pomoc też ludziom, bo koszmar, w jakim żyje maż tej pani i  ta pani, jest ogromny -  mówi Anna Jaroszewicz,  prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w  Białymstoku.


Urzędnicy z Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Drohiczynie zapewniają, że mogą udzielić wsparcia w trudnej sytuacji. Zaznaczają jednak, że do przyjęcia pomocy nikogo zmusić nie mogą.


- Ważne, żeby też powiedzieć, że rodzina musi chcieć skorzystać. My sami nie możemy, musi być ta współpraca, żeby komuś pomóc – mówi  Bożena Chrząstowska,  kierownik Miejsko - Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Drohiczynie.


-  Tu jest tyle ludzi potrzebujących, to nawet głupio, żebym ja jakąś pomoc otrzymywała -  mówi pani Jadwiga. 


Pani Jadwiga przez 1,5 roku korzystała z pomocy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami z Białegostoku. Współpraca skończyła się, kiedy kobieta nie zgodziła się na sterylizację kolejnych psów.


- Już kilka lat temu pani Jadwiga była przeciwna sterylizacji, ale udało nam się ją przekonać, że to jest jedyna droga. Wiem, że jest przeciwniczką, wiem, że uważa, że są agresywne, ale z tym nie mogę się zgodzić - mówi Anna Jaroszewicz,  prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w  Białymstoku.


- Jestem przeciwniczką, trzeba zrobić pomieszczenia,  w których trzeba suki odizolować, po prostu te psy zachowują się nienormalnie -  mówi pani Jadwiga.


Kilka lat temu pani Jadwiga została ukarana mandatem w wysokości 500 złotych, ponieważ psy nie miały wymaganych szczepień. Sytuacja nie zmieniła się do dziś. Właścicielka przyznaje, że całe fundusze, jakie posiada, przeznacza na jedzenie dla zwierząt. Na szczepionki brakuje już pieniędzy.


- W takiej sytuacji, gdyby w tym gospodarstwie stwierdzono wściekliznę, prawdopodobnie konieczna byłaby eutanazja wszystkich zwierząt,  które tam się znajdują -  mówi Mirosław Tołwiński,  Powiatowy Lekarz Weterynarii w Siemiatyczach.


- Jeśli  nie są szczepione na choroby zakaźne, to szczeniaki umierają w cierpieniach.  Nie można tego tak zostawić, bo pani Jadwiga dobrze się z tym czuje -  mówi Agnieszka Pawlicka z Fundacji  ROTTKA.


Dla urzędu miejskiego w Drohiczynie 70 psów pani Jadwigi na razie nie stanowi problemu. Może się to jednak zmienić w momencie, kiedy kobieta gorzej się poczuje i na przykład trafi do szpitala.


- Pani Jadwiga  mówi, że taki sposób życia jej odpowiada, ma do tego prawo. Myślę, że przerosło ją już dawno, ale ona sama nie chce się z tym pogodzić - mówi Anna Jaroszewicz,  prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w  Białymstoku.


-   Bez psów nudziłabym się, co ja robiłabym? Ja już teraz nie mam innego zajęcia - mówi pani Jadwiga. *

*skrót materiału

Reporterzy: Grzegorz Kowalski, Anna Czerwińska

gkowalski@polsat.com.pl