Zbyt chory na ośrodek dzienny
Pani Elżbieta Wultańska jest matką Tomasza, który ma zespół Downa. Chciała umieścić syna w dziennym ośrodku, by miał kontakt z podobnie chorymi jak on. Niestety jest to bardzo trudne. W Polsce system takiej opieki jest nieudolny, rodzice muszą walczyć o miejsce w takich ośrodkach, a ich jest mało. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej obiecuje, że system się poprawi.
Pani Elżbieta Wultańska ma sześćdziesiąt dwa lata. Mieszka w Wołominie niedaleko Warszawy. Jej życie to nieustanna walka o przetrwanie. O życie niepełnosprawnego syna. Niestety, tę walkę musiała prowadzić nawet z mężem, z którym w związku przeżyła dwanaście lat. Były to lata spędzone z alkoholikiem i oprawcą.
- Z powodu alkoholu rozbijał całą rodzinę, znęcał się, miał wyroki za znęcanie się nawet syn był bity i ten czas, który mogłam poświecić na syna, poświęciłam na ciągłą walkę z moim mężem - mówi Elżbieta Wultańska, która ma niepełnosprawnego syna.
Dramatyczna historia życia pani Elżbiety zaczęła się dwadzieścia pięć lat temu. Kiedy urodził się syn pani Elżbiety, lekarze od razu po porodzie zdiagnozowali u Tomka chorobę - zespół Dawna. Do siódmego roku życia syn pani Elżbiety nie chodził, nie mówił. Musiała nosić go na rękach. Bezradność wobec choroby, alkoholizm męża, praca zawodowa, to tylko niektóre trudności, z którymi musiała się mierzyć. Nie poddawała się jednak. Walczyła i zwyciężyła, przynajmniej z mężem alkoholikiem.
- Napisałam, że się znęca, że stanowi to zagrożenie dla rodziny, że dobrowolnie opuści lokal dla wspólnego dobra, a ja wycofam wszystkie sprawy, bo grozi więzienie i małżonek podpisał, że przeprowadzi się – mówi Elżbieta Wultańska, która ma niepełnosprawnego syna.
Mąż wyprowadził się z domu. Tomasz uczęszczał do szkoły specjalnej. Po jej ukończeniu pani Elżbieta zaczęła zajmować się synem sama. Tomasz wymaga specjalistycznej opieki, żyje w swoim własnym świecie. Do dziś nie mówi. Emocje wyraża krzykiem.
- Ma swój świat, ale się nie zamyka w tym świecie, tak jak wszyscy ludzie czuje, widzi, reaguje, a dzieci mu na placu zabaw dokuczają - mówi pani Elżbieta.
- Niektóre uwagi są takie obrażające godność tego dziecka. On może tego nie rozumie, a jak mama rozumie i obrażając go obraża się i mamę – mówi Alicja Marczak, która pomaga pani Elżbiecie.
Pani Elżbieta mieszka z synem w jednopokojowym mieszkaniu. Śpią razem, bo nie ma miejsca na łóżko dla Tomasza. Żyją z rent, za niecałe dwa tysiące złotych miesięcznie. Ośrodek pomocy społecznej może wesprzeć, lecz niestety nie są to sumy wystarczające na godne życie z chorym synem. Powód: kryteria dochodowe.
- Kryterium jest ewidentnie niskie i trudno sobie wyobrazić. Dla zdrowego jest nierealne, a jak się pojawiają inne trudności, to nie można sobie poradzić. Jestem w podwójnej roli, jako człowiek mam rodzinę, dzieci i jako człowiek chciałbym jak najlepiej. Widzę krzywdę, niesprawiedliwość i tym podobne sprawy, ale reprezentuję pewną funkcję, muszę i chcę pracować zgodnie z przepisami - mówi Radosław Kowalczyk z Ośrodka Pomocy Społecznej w Wołominie.
Pani Elżbiecie brakuje pieniędzy. Niestety, to nie jedyny problem. Kobieta nie chce zamykać syna w czterech ścianach. Ciągle szuka ośrodka dziennego pobytu dla Tomasza. I udało się. W Środowiskowym Domu Samopomocy w Ząbkach. Dojazd opłacał Ośrodek Pomocy Społecznej. Kilka godzin dziennie spędzonych wśród rówieśników dawało radość Tomaszowi i ulgę schorowanej matce. Niestety, ku zaskoczeniu pani Elżbiety, jej syn musi po czterech tygodniach pobytu, opuścić ośrodek.
- Dowiedziałam się, że Tomek wymaga pomocy osoby trzeciej i specjalnego programu. Będzie siedział teraz w domu, nie będzie miał kontaktu z rówieśnikami – mówi pani Elżbieta.
Pni Elżbieta pozostaje znów sama z synem. Rozwiązanie, jakie proponują urzędnicy to oddanie syna do domu pomocy społecznej. Dla matki to największy cios. Tomasz jest jedyną dla niej bliską osobą. I jak twierdzi, choć trudno walczyć z systemem, będzie to robić za wszelką cenę.
- Robimy wszystko, by poprawić ten system. Jesteśmy daleko od krajów choćby piętnastki, ale usprawniamy – mówi Zuzanna Grabusińska z Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej.
- To jest sytuacja bez wyjścia. Nikt jej nie chce pomóc, jeździ po tych ośrodkach. Każdy jej obiecuje, a ona jest już u kresu wytrzymałości - mówi Agnieszka Biernacka, która pomaga pani Elżbiecie.
- Nie wyobrażam sobie, żeby oddać syna do domu opieki - mówi pani Elżbieta. *
*skrót materiału
Reporter: Żanetta Kołodziejczyk - Tymochowicz