Ofiary przemocy bez pomocy

Ofiary przemocy. Coraz częściej ujawniają okrutne tajemnice swojego życia. Niestety, choć o problemach mówią, najczęściej to właśnie one uciekają przed oprawcą. Nawet jeśli oprawca zostanie skazany, to zazwyczaj wyrokiem w zawieszeniu. I choć sądy mają prawo nakazać resocjalizację, prawie nigdy tego nie robią. I wiele kobiet, tak jak pani Ewa z Rzeszowa muszą wiecznie uciekać.

- Niejednokrotnie  wyroki są za łagodne. Do sądu często nie trafiają i umierają śmiercią naturalną w prokuraturze. Ofiara przemocy zaczyna nie wierzyć w system. 

 Raz zgłosiła, panu nic się nie stało. I żyje przez wiele lat w piętnie, ale prokuratura jest niezawisła.  Sąd i my czasami walczymy z wiatrakami - mówi  Daniel Mróz z  Ośrodka Poradnictwa Specjalistycznego i Interwencji Kryzysowej MOPS w Rzeszowie.


Trzydziestotrzyletnia pani Ewa z Rzeszowa jest ofiarą okrutnej przemocy. Jej mąż Bogdan F. kilkanaście lat znęcał się nad nią. Świadkami i uczestniczkami znęcania były ich niepełnosprawne dzieci. Dziś Anna ma jedenaście lat,  a Emilia pięć. 


-  Starsza córka  ma dużą deformację klatki piersiowej,  kiedyś musi przejść trzy operacje. Przesunięte na prawą stronę lewe płuco nie pracuje. Młodsza córka ma  zespół genetyczny TOS,  zespół  nazywa się  Cornelia de Lange, czyli  upośledzenie umysłowe, małogłowie, niskorosłość, mała waga, wada serca, chore nerki. 

 Miała torbiel mózgu, teraz ma padaczkę - opowiada pani Ewa, która jest ofiarą przemocy domowej.


W domu Bogdan F. doprowadzał do awantur, nadużywał alkoholu, stosował przemoc. Powtarzały się wielokrotnie interwencje policji.  

 
- To jest stały klient komend i komisariatów policji w Rzeszowie.  Policzyliśmy interwencje od 24 września ubiegłego roku,  policjanci interweniowali wobec tego pana 21 razy. W nocy ten mężczyzna pod wpływem alkoholu przeszkadzał sąsiadom i lokatorom – mówi Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.


Listopada ubiegłego roku pani Ewa nie zapomni nigdy. Jak twierdzi wtedy to, postanowiła przerwać milczenie. Agresja męża narastała. Pani Ewa zaczęła obawiać się o życie swoje i dzieci.   

 
-  Od kilku dni chodził wściekły,  tego dnia rzucił się na mnie i chciał mnie udusić. Udało mi się uciec do pokoju dzieci, ale wybił szybę i stwierdziłam, że już ostatnią zaporę, którą miałam straciłam  i jeżeli czegoś nie zrobię,  to mnie zabije -  mówi  pani Ewa.


Pani Ewa cudem uniknęła śmierci. Musiała jednak uciekać.  Natychmiast z niepełnosprawnymi dziećmi, trafiła do Ośrodka Poradnictwa Specjalistycznego i Interwencji Kryzysowej MOPS w Rzeszowie. Bogdan F. pozostał w swoim mieszkaniu. Mężczyzna miał zakaz zbliżania się.  Niestety zakazy łamał. 


- Złamał zakaz,  pojawił się w szkole i tam wulgarnie domagał się kontaktu z dziećmi.  Tam kolejny raz łamał prawo wobec ewidentnego sprzeciwu pani dyrektor -  mówi Paweł Międlar, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie.


Dopiero po kolejnych atakach Bogdan F. stanął przed sądem. Został skazany na rok i cztery miesiące więzienia. Odebrano mu władze rodzicielską.  


- Zagrożenie karami  tych przestępstw sięga  najwyżej do pięciu lat.  Czy to jest surowa,  czy łagodna kara,   decydował sędzia, który sądził,  więc należy uznać,  że jest  sprawiedliwa – mówi Krzysztof Jucha, wiceprezes Sądu Rejonowego w Rzeszowie.


-  Jemu dadzą jeść,  jemu dadzą pić. On się nie martwi,  że trzeba za wodę zapłacić, albo za prąd  - mówi pani Ewa.


Pani Ewa obawia się, co się stanie po wyjściu męża z więzienia. Boi się o życie niepełnosprawnych córek. Do mieszkania wrócić nie może, bo jest własnością męża. Izolowanie oprawcy też nie jest łatwe.  Pani Ewa obecnie mieszka w wynajętym pokoju. Na życie i leczenie dzieci  zostaje jej niewiele,  kilkaset złotych. O mieszkaniu socjalnym na razie też musi zapomnieć. Sprawa rozwodowa trwa już kilka miesięcy. Dopóki nie zapadnie wyrok rozwodowy, prezydent miasta ma związane ręce.


- Jeżeli przyznałbym takie mieszkanie tej pani,  to na podstawie obowiązującego prawa tenże małżonek nabywa prawa do tego mieszkania – mówi  Roman Holzer, zastępca Prezydenta Miasta  Rzeszowa.


- Czy dam radę wywalczyć kąt?  Co będzie jak on wyjdzie?  Co  będzie działo się, gdy  będzie mnie szukał? – pyta pani Ewa. *

*skrót materiału

Reporter: Żanetta Kołodziejczyk - Tymochowicz

zkolodziejczyk@polsat.com.pl