Niepełnosprawny żyje w szopie
36-letnim niepełnosprawnym Tomaszem z Lgoty Górnej koło Częstochowy opiekuje się na co dzień schorowana babcia. Matka mężczyzny zmarła 4 lata temu. Jednak na kilka dni w tygodniu zabiera go do swojego domu ojciec. Wówczas jak twierdzą sąsiedzi, pan Tomasz nawet przez kilka dni trzymany jest w szopie na tyłach domu.
- On nie chce, żebym ja był w domu, żebym z nimi przebywał. I on mnie wepchnął do szopy - mówi pan Tomasz, którego ojciec trzyma w szopie.
Mężczyzna trzymany był bez dostępu do wody, łazienki, czy kuchni. Często bez jedzenia i picia. Żywili go sąsiedzi. Najbliższy z nich informował o tym miejscową straż miejską. Bezskutecznie. Zdesperowany udał się więc, do Gazety Myszkowskiej.
- Pojechaliśmy na miejsce. Tomasz siedział w swojej komórce. Zaczął opowiadać nam jak jest przetrzymywany w komórce, że ojciec zamyka mu dom na klucz, pozostawiając go bez jedzenia. W tej komórce było widać miski spleśniałego jedzenia, wydobywał się straszny odór. Nie byliśmy wstanie nawet wejść do środka - mówi Katarzyna Kieras, dziennikarka Gazety Myszkowskiej.
- Gdyby to było raz czy dwa to by nikt nie reagował. To zdarzało się notorycznie. W jednej podkoszulce już dwa lata chodzi. Raz na jedną stronę, raz na drugą – mówi sąsiad ojca Tomasza.
Dziennikarze byli przerażeni tym, co zobaczyli. Pan Tomasz nie miał dostępu do domu stojącego obok, bo nie życzył sobie tego jego ojciec. Z komórki nawet gdyby się wydostał to i tak bezradny mężczyzna nie miał gdzie pójść.
- Wezwaliśmy policję. Opowiedział im jak wygląda jego życie, że był przetrzymywany, że nie jest wpuszczany do domu. Potwierdził to sąsiad - mówi Katarzyna Kieras, dziennikarka Gazety Myszkowskiej.
Pan Tomasz nie jest ubezwłasnowolniony, ale posiada orzeczenie o całkowitej niezdolności do pracy. Mężczyzna potrzebuje stałej opieki. Z jego słów wynika, że czuje się zastraszony przez ojca.
Ojciec pan Tomasza tłumaczy, że przetrzymuje syna w szopie na jego życzenie. Rzekomo Tomasz tam nie musi się myć. Jednak drzwi do komórki barykaduje, żeby nie można było tam zajrzeć.
- To jest taki jego kaprys, kaprys i ucieczka przed myciem. Może sobie pospać i paskudzić Sąsiedzi złośliwie gadali, że jest zagłodzony, a waży 126 kilogramów - mówi Stefan L., ojciec pana Tomasza.
Gminno - Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Koziegłowach pod którego opieką jest Tomasz twierdzi, że nie wiedział o przetrzymywaniu mężczyzny w szopie. Jak dodaje jego kierowniczka działo się to na terenie sąsiedniej gminy, więc to nie jest już jej obszar zainteresowania.
- Jeśli chodzi o ośrodek w mojej ocenie praca socjalna wobec rodziny była wykonywana prawidłowo. Nigdy nie mieliśmy żadnych informacji ze strony babci, środowiska, że Tomasz żyje w jakiś złych warunkach - mówi Bożena Strzelecka – Kłopot z Gminno - Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Koziegłowach.
Policja wyjaśnia także sprawę ewentualnego przywłaszczania renty pana Tomasza. Od interwencji policji minęło kilka dni. Postanowiliśmy sprawdzić jak dziś czuje się Tomasz. Okazuje się, że w domu u babci go nie ma. Zabrał go znów ojciec. Chcieliśmy porozmawiać z Tomaszem, ale nie zostaliśmy do niego dopuszczeni. Jak to możliwe, że w momencie, kiedy policja prowadzi postępowanie, Tomasz przebywa u ojca, który być może wkrótce usłyszy zarzuty? Tego nie wiadomo. Nikt tego nie kontroluje. Pomoc społeczna z Koziegłów twierdzi, że przecież u babci w Lgocie Górnej chłopak ma zapewnione przyzwoite warunki.
- Realne warunki Tomasza przedstawiają się bardzo dobrze. Mieszka na terenie Gminy Koziegłowy. Tutaj jest zameldowany i tutaj przebywa - mówi Bożena Strzelecka – Kłopot z Gminno - Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Koziegłowach.
Babcia chłopca, z którą udało nam się porozmawiać twierdzi, że Tomkowi nie dzieje się żadna krzywda. Uważa, że to dziennikarze nakręcili całą sytuację.
- Wszystko jest dobrze. Tata się dobrze sprawuje. Już mija 4 lata od śmierci córki. Jest wszystko w porządku, bo jakby nie zięć, to my nie mamy co na świecie robić - mówi Halina Falk, babka Tomasza. *
*skrót materiału
Reporter: Artur Borzęcki