Żąda myta za wjazd do domu

Sąsiad zażądał od pani Magdaleny 10 tys. zł myta za przejazd drogą do działki, gdzie buduje dom. Kobieta odmówiła, więc Stanisław D. zagrodził wjazd samochodem. Choć do drogi nie ma żadnych praw, to nie można ukarać go mandatem, bo droga nie jest publiczna.

Pani Magdalena mieszka w Bujakowie w województwie śląskim. Tam buduje swój dom, spełnienie marzeń. Kiedy w tym roku zaczęła inwestycje, nie spodziewała się problemów.

- Dostaliśmy wszystkie zezwolenia na wjazd na budowę samochodami ciężarowymi dowożącymi materiały. Myśleliśmy, że to będzie jedna z łatwiejszych i przyjemniejszych prac, jaką nasza firma wykonuje – mówi Krzysztof Marek, którego firma buduje dom. 

Pan Krzysztof był jednak w błędzie. O tym, że nie będzie to najprzyjemniejsza budowa przekonał się szybko. W czerwcu tego roku doszło do rozmowy ze Stanisławem D., który mieszka niedaleko wykonywanych prac.

- Stwierdził, że jest właścicielem drogi dojazdowej i zażądał myta za przejazd. Na podstawie pisma z 1969 roku wydaje mu się, że nabrał prawa do żądania myt od mieszkańców – mówi Krzysztof Marek, właściciel firmy budowlanej.

- Powiedział, że powinna zapłacić myto, pójść do notariusza i zobowiązać się do naprawy drogi na własny koszt. Chciał około 10 tysięcy złotych. Wyciągnęłam księgi wieczyste drogi i okazało się, że tam pana Stanisława nie ma – dodaje Magdalena Haluch, która buduje dom.

Pani Magdalena pieniędzy więc nie zapłaciła. Przez kilka tygodni budowa przebiegała bez większych problemów. Aż do wtorku 7 sierpnia.

- W poprzek drogi stał zaparkowany samochód. Widniała na nim informacja, że to droga prywatna i nas nie wpuści – mówi Krzysztof Marek, właściciel firmy budowlanej.

Do kogo więc należy droga? Zdaniem wójta droga jest prywatna, ale ma wielu właścicieli. Wójt nie ma także wątpliwości, że prawa do drogi na pewno nie ma Stanisław D., który ją blokuje.

- Sprawdzaliśmy księgi wieczyste i rejestry gruntów. Nie ma tam wpisu, że pan Stanisław jest właścicielem tej drogi. Wielu właścicieli drogi już niestety nie żyje. Żeby to uregulować, potrzebne jest postępowanie spadkowe – mówi Czesław Bułka, wójt gminy Porąbka.

- Całe to zdarzenie ma miejsce na terenie prywatnym, nie jest to droga publiczna. Kodeks wykroczeń i prawo o ruchu drogowym odnosi się wyłącznie do dróg publicznych – tłumaczy niemoc policji Piotr Sidzina, komendant komisariatu policji w Kobiernicach.

Kiedy 13 sierpnia pojawiliśmy się z kamerą, droga nie była blokowana. Budowlańcy wykorzystali to, aby nadrobić zaległości. Przyjechały samochody z betonem i dokończono to, czego nie udało się wcześniej.

- Wydaje mi się, że dzisiejsze prace na budowie zawdzięczamy tylko obecności Telewizji Polsat. Dzięki temu dziś wylejemy strop. Wcześniej blokady były codziennie, nie dało się wjechać, bo samochód stał w poprzek drogi. Te blokady przynoszą ewidentne straty, oceniamy, że to jest około 4,5 tysiąca złotych dziennie – mówi Krzysztof Marek, właściciel firmy budowlanej.

14 sierpnia we wtorek próbowaliśmy po raz kolejny porozmawiać z mężczyzną, który blokował drogę. Bez skutku. Okazało się również, że Stanisław D. dzień wcześniej rozmawiał z komendantem komisariatu policji w Kobiernicach.

- Rozmawiałem z nim osobiście, zagwarantował, że nie będzie dalej utrudniał prowadzonej budowy – mówi Piotr Sidzina, komendant komisariatu policji w Kobiernicach.
 
- Jestem zszokowany, że wystarczył przyjazd Interwencji Polsatu i nagle droga została odblokowana. Teraz  możemy przejeżdżać swobodnie i prowadzić prace – cieszy się Krzysztof Marek, właściciel firmy budowlanej.*

* skrót materiału. 

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl