"Urząd celny jest Bogiem"

Ewa Cieśla przez dziesięć lat prowadziła niewielką stację paliw w Toruniu. Rok temu firmę skontrolował urząd celny i nałożył horrendalną akcyzę za sprzedawany olej opałowy. Stało się tak dlatego, że urzędnicy wykryli braki w oświadczeniach osób kupujących olej. I choć pani Ewa dokumentację uzupełniła, to kary nie złagodzono. Stację trzeba było zamknąć.

- Ja nie mogę się bronić. Urząd celny jest Bogiem, który od razu wydaje wyrok – mówi Ewa Cieśla, która przez dziesięć lat prowadziła niewielką stację paliw w Toruniu. Sprzedawała również olej opałowy. Jej kłopoty zaczęły się rok temu, podczas kontroli z urzędu celnego.

- Przychodzi klient i mówi, że chce zakupić olej do celów opałowych. Taka transakcja może dojść do skutku, kiedy nabywca złoży kompletne oświadczenie i opatrzy je informacją, że przeznaczy ten olej do celów opałowych. Oświadczenia pani Ewy zawierały mnóstwo wad. Brakowało w nich podpisu klienta, dokumentu stwierdzającego tożsamość, informacji, ile oleju kupiono i w jakim urządzeniu będzie on używany – mówi Mariusz Ziarnowski, rzecznik prasowy Izby Celnej w Toruniu.

- W myśl przepisów to powinno być tak, że pani kupuje ode mnie olej opałowy, a ja jadę z panią i pani spala przy mnie ten olej opałowy. Ja stoję tak długo, aż pani spali ten olej – ironizuje Ewa Cieśla.

Jedną z osób, których oświadczenia zakwestionował urząd celny jest pan Roman Gotowalski, właściciel firmy transportowej. Przedsiębiorca był stałym klientem pani Ewy. Wszystkie jego oświadczenia zostały odrzucone ze względu na nieczytelny podpis.

- Dosyć dużo tego brałem, bo mam 4 odbiorniki, 3 piece i urządzenie do mycia samochodów, które korzysta z tego oleju opałowego. Trzy dni u mnie siedzieli, popatrzyli, pospisywali numery pieców, zrobili zdjęcia i cała dokumentację moich urządzeń. Protokół wystawili bez żadnych zarzutów – opowiada Roman Gotowalski, właściciel firmy transportowej, klient pani Ewy.

Ale dla urzędu celnego to nie ma znaczenia. Pani Ewa musi zapłacić pełna kwotę podatku akcyzowego. Dlaczego?

- Ludzie nazywają to karami, a my po prostu chcemy, żeby zapłacili pełną akcyzę, bo w momencie transakcji nie było podstaw do zastosowania preferencyjnej stawki. Przepisy nie przewidują możliwości uzupełnienia oświadczeń po transakcji – wyjaśnia Mariusz Ziarnowski, rzecznik prasowy Izby Celnej w Toruniu.

Dzisiaj pani Ewa ma 110 tysięcy złotych długu wobec urzędu celnego. W lutym komornik zajął jej dwa zbiorniki i dystrybutor. W marcu kobieta zamknęła firmę. Odwołała się też od decyzji urzędu celnego, ale w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Bydgoszczy w tej sprawie nic się nie dzieje.

- Postępowanie zostało zawieszone 17 maja 2012 roku, bo inne sądy administracyjne złożyły pytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego w zakresie zgodności z konstytucją przepisów, na podstawie których zostały wydane sporne orzeczenia – mówi Teresa Liwacz z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy.

- Urząd celny nie czeka na wyrok sądu, on już mnie skazał. Naliczył podatek i odsetki. Większe prawa ma morderca niż ja – podsumowuje pani Ewa.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl