Pożyczał szef, spłacają pracownicy

Właściciele komisu samochodowego w Leśniowie Wielkim pożyczyli z urzędu pracy 150 tys. zł. Do poręczenia kredytu namówili swoich pracowników. Firma szybko zbankrutowała, a pieniądze nie zostały spłacone. Właściciele komisu zostali skazani, ale oficjalnie nie mieli żadnego majątku. Płacić muszą więc żyranci. W tym czasie odsetki przekroczyły wartość kredytu.

Czy zawsze warto bezgranicznie ufać własnemu pracodawcy i urzędom? Historia pracowników komisu samochodowego w Leśniowie Wielkim pokazuje, że nie zawsze. W 2001 roku troje z nich zostało poproszonych przez pracodawcę o podżyrowanie pożyczki w wysokości 150 tys. zł. Okazało się, że był to początek ogromnych kłopotów.

- Powiedzieli, że chcą z urzędu pracy wziąć kredyt na stworzenie nowych miejsc pracy – mówi pan Krzysztof, który poręczył pracodawcy pożyczkę z urzędu pracy.

- Gwarantowali nam, że kredyt jest na rozwinięcie firmy, zakup samochodów i potrzebnych rzeczy. Mówili, że to uratuje ich przed zamknięciem tej firmy – dodaje pani Jolanta, żona byłego pracownika komisu, która wraz z mężem poręczyła pożyczkę.

Jak wspominają żyranci, pożyczkę udało się załatwić ekspresowo, ale kilka miesięcy później zakład padł. Jednak jeszcze przed bankructwem firmy, byli pracownicy komisu mieli pierwsze sygnały, że coś się dzieje nie tak.

- Tam były raty po 3 tysiące złotych , a nie spłacali nic – mówi pani Jolanta, żona byłego pracownika komisu, która wraz z mężem poręczyła pożyczkę.

- W końcu kredyt został cofnięty ze względu na nieprzedstawienie faktur zakupu ciężarówek – dodaje pan Krzysztof, który poręczył pracodawcy pożyczkę.

W 2003 roku sąd nakazał wszystkim i pożyczkobiorcom i żyrantom zapłatę. Po dług urząd pracy zwrócił się do żyrantów.

- Przed wzięciem tego kredytu każdy z nich się zabezpieczył. Mieli oddzielność majątkową, fikcyjne separacje. Każdy płaci dosyć wysokie alimenty i nie można było z nich nic ściągnąć – mówi pani Ewa, która wraz z mężem poręczyła pożyczkę.

W końcu sąd ukarał właścicieli komisu wyrokiem roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata oraz grzywną za wyłudzenie kredytu. Byli pracownicy sądzili, że to koniec ich kłopotów. Faktycznie, przez 7 lat nic w tej sprawie się nie działo.

- Na początku maja 2010 roku przyszedł list od komornika, że zajmuje moje pobory, a po miesiącu dostaliśmy pismo o zajęciu naszego mieszkania. Nikt nam nie powiedział, żeby wystąpić z jeszcze jedną sprawą o odstąpienie od nas jako od poręczycieli – opowiada pan Krzysztof.

Najgorsza w tym wszystkim była zwłoka urzędu pracy. Przez 7 lat odsetki urosły do niebotycznych rozmiarów. Nikt nie zajmował się kredytem aż do czasu, kiedy po śmierci poprzedniego dyrektora urzędu, stanowisko objęła nowa szefowa.

- Obecnie odsetki przekroczyły już wartość kredytu, jest to już grubo powyżej 300 tys. zł. Zawarliśmy z urzędem pracy ugodę – mówi pani Ewa, która wraz z mężem poręczyła pożyczkę.

- Trzy rodziny spłacają po 500 zł raty - dodaje pan Krzysztof.

Urząd nie zgodził się na umorzenie karnych odsetek. Dlaczego przez tyle czasu zwlekał ze ściągnięciem należności i pozwolił, aby odsetki tak narosły? Czy nikt nie kontrolował poprzedniej dyrekcji Powiatowego Urzędu Pracy w Zielonej Górze?

- Nie do końca prawdą jest, że urząd pracy nie upominał się o te pieniądze. W obrocie prawnym jest nakaz zapłaty z 2003 roku - mówi Nina Kowalonek, zastępca dyrektora Powiatowego Urzędu Pracy w Zielonej Górze

- Zdajemy sobie sprawę, że to jest trudna sprawa, że żyranci są poszkodowani. Postanowiliśmy dokonać takich rzeczy prawnych, aby sporządzić wpis do hipoteki. Taki wpis wstrzymuje zastępstwa procesowe, zatrzymuje również sankcje komornicze. Są to niemałe koszty, rocznie około 30 tysięcy złotych – dodaje Ryszard Górnicki, wicestarosta zielonogórski.

Co się stało z pieniędzmi? Dlaczego długu nie oddają ci, którzy go faktycznie zaciągnęli?.

- Z uwagi na upływ czasu wyrok uległ zatarciu. Powoduje to, że osoba, co do której wyrok został zatarty ma status osoby niekaralnej. Wyrok po zatarciu nie może wywoływać skutków prawnych – tłumaczy Oliwia Walkiewicz, wiceprezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze.

- W tej sytuacji tyko i wyłącznie wierzyciel na zasadzie dobrej woli może próbować umorzyć takie odsetki wobec dłużnika. Osoba, która poręcza pożyczkę, odpowiada dokładnie tak samo jak dłużnik główny – opowiada Przemysław Rosati, adwokat.

- My, jako powiatowy urząd pracy, nie możemy umorzyć należności skarbu państwa ani odsetek – mówi jednak Ryszard Górnicki, wicestarosta zielonogórski.*

* skrót materiału

Reporterka: Sylwia Kozłowska-Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl