Zamienił mieszkanie w śmietnik

Co zrobić z uciążliwym lokatorem - zastanawiają się mieszkańcy jednego z bloków w Siedlcach. Antoni J. od roku gromadzi u siebie śmieci. Smród i brud przyciągnął robactwo, które rozeszło się po całym budynku. W dodatku sąsiedzi twierdzą, że Antoni J. zaczął być agresywny.

- Proszę otworzyć, policja! (Po chwili) Nie ma nikogo w mieszkaniu. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem byłoby skierowanie pisma przez administrację do prokuratury – mówi Artur Wasilewski, dzielnicowy z Siedlec.

Tak wyglądała próba wejścia do mieszkania pana Antoniego. Niestety, nie zastaliśmy nikogo w domu.

- Nam nie zależy na tym, żeby go skrzywdzić, chcemy mu pomóc, żeby to mieszkanie było czyste, bo robactwo rozchodzi się po całej klatce schodowej. Niesamowity odór – mówi Marta Kukawska, przedstawiciel rady mieszkańców.

- Oliwy do ognia dodał fakt, że pan J. atakuje dzieci i matki z dziećmi, mamy obawy – dodaje Leszek Borek, kierownik administracji spółdzielni mieszkaniowej w Siedlcach.

- Pan J. wybiegł przez drzwi i zaatakował mnie. Dziecko uciekło na dwór, a on zaczął mnie okładać pięściami – opowiada pani Monika, sąsiadka Antoniego J.

Dwanaście lat temu do jednego z bloków w Siedlcach wprowadził się pan Antoni. Z początku nieuciążliwy sąsiad kłopoty zaczął sprawiać rok temu. Do administracji zaczęły wpływać skargi na mężczyznę.

- Pierwsze pismo mieszkańców dotyczyło tego, że pan J. przez swoje niechlujne zachowanie sprowadził karaluchy i insekty – potwierdza Leszek Borek, kierownik administracji spółdzielni mieszkaniowej w Siedlcach.

- Robaki łażą już u mnie, na trzecim piętrze – mówi pani Wiesława, sąsiadka Antoniego J.

- Całą zimę była wietrzona klatka schodowa. To się odbywa kosztem wszystkich mieszkańców, bo wzrosły koszty centralnego ogrzewania -  mówi Marta Kukawska, przedstawiciel rady mieszkańców.

Mieszkańcy, chcąc pomóc lokatorowi, zgłosili sprawę do administracji. Kierownik administracji poprosił policję, radę mieszkańców i sanepid o udział w próbie wejścia do mieszkania pana Antoniego. Jest on jedynym jego właścicielem.

- Chcieliśmy dzisiaj, korzystając z naszego dzielnicowego, wejść do tego mieszkania i zobaczyć stan faktyczny, jak to jest, czy on ma opiekę – mówi Leszek Borek, kierownik administracji spółdzielni mieszkaniowej w Siedlcach.

- Mieszkanie pana J. jest jego własnością i jeżeli nie ma uprawdopodobnionego zagrożenia przestępstwa, to nie możemy tam wejść, chyba, że sam nam otworzy – tłumaczy Artur Wasilewski, dzielnicowy.

Sąsiedzi i administracja są bezradni, nie mogą nic więcej zrobić niż wnosić skargi i wysyłać pisma do uciążliwego lokatora. Liczne interwencje w przeciągu roku nic nie dały. Mogłoby się wydawać, że jedynym wyjściem jest wyprowadzka.*

* skrót materiału

Reporterka: Anna Czerwińska

aczerwinska@polsat.com.pl