Zwyrodnialec utopił 12-latkę

Zwyrodnialec utopił w Żorach 12-latkę, wcześniej najprawdopodobniej próbował ją zgwałcić. Robert G. podszedł do dwóch dziewczynek i zaproponował spacer. Zgodziła się tylko Sara. Jej ciało znaleziono następnego dnia w stawie na obrzeżach miasta, było częściowo rozebrane. Po zbrodni zwyrodnialec poszedł z kolegą na piwo. Ma żonę i dziecko.

16 sierpnia. Po północy policjanci z Żor zostali zaalarmowani przez matkę 12-letniej Sary, że kilka godzin wcześniej zniknęła sprzed bloku w centrum miasta. Rozpoczęły się poszukiwania dziecka na całym Śląsku.

Niestety, Sary nie odnaleziono. Wiadomo było jedynie, że popołudniu do dwóch siedzących na ławce przed blokiem dziewczyn podszedł młody mężczyzna i zaproponował im spacer. Nagrodą prawdopodobnie miała być przejażdżka skuterem. Sara zgodziła się, druga z dziewczynek odmówiła.

- Z tego co słyszałem, one siedziały na skwerku, a on podszedł i zagadał. Mówiono na niego „Motorek”, bo miał jakiś skuter. Sara poszła sama z nim, Natalia została. Powiedziała, że nie może iść, bo ma 11 lat – opowiada ojciec dziewczynki, która znalazła ciało Sary.

17 sierpnia po południu najbliższa przyjaciółka zaginionej dziewczyny postanowiła poszukać jej na własną rękę. Poszła nad okoliczne stawy rybne znajdujące się na peryferiach miasta. Miała nadzieje, że Sara uciekła z domu.

- Córka mówi, że ją coś tknęło, żeby pójść i zobaczyć. Sara leżała w wodzie, twarzą do dna – mówi ojciec dziewczynki, która znalazła ciało Sary.

Śledczy od samego początku nie mieli żadnych wątpliwości - dziewczynka została utopiona. Ciało było częściowo rozebrane. Jak mówi znajoma mamy zamordowanej dziewczynki - Sara dla rodziców był oczkiem w głowie.

- Matka była wieloletnim pracownikiem pomocy społecznej. Zawsze zwracała uwagę na dzieci. Obydwoje rodzice bardzo kochali swoje dzieci. To był ich cel życiowy. Największa miłość, radość – mówi Aleksandra Adamczyk, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej z Żorach, znajoma rodziców Sary.

Policja dość szybko ustaliła, że tuż przed zaginięciem dziecko było widziane w towarzystwie młodego mężczyzny Roberta G. – sąsiada Sary. Mieszkał on zaledwie sto metrów od niej, w bloku obok.

- Jest to 26-letni mężczyzna. Ma żonę, mieszka na stałe w Warszawie. Jest ojcem 3-letniego dziecka. Ma wykształcenie podstawowe. Wykonywany zawód to stolarz – informuje Arkadiusz Honysz, zastępca prokuratora rejonowego w Żorach.

Mężczyzna został zatrzymany kilka godzin pod odnalezieniu ciała. Podczas przesłuchania przyznał policjantom, że to on utopił dwunastolatkę. Wszystko wskazuje na to, że motyw zbrodni był na tle seksualnym. Nad stawem usiłował wykorzystać dziewczynkę. Ta się broniła. Oboje wpadli do wody. Wówczas ją zamordował.

- Mężczyzna została aresztowany na trzy miesiące – mówi Arkadiusz Honysz, zastępca prokuratora rejonowego w Żorach.

- Zboczeniec. Dożywocie tylko. Jak go puszczą, to zrobi krzywdę innej dziewczynce – mówi jeden z mieszkańców osiedla. – To zwyrodnialec, zwierzęta tak się nie zachowują – dodaje drugi. 

Robert G. w Żorach mieszkał u szwagra Patryka od 2008 roku. Udało nam się porozmawiać z jego krewnymi. Podobno podejrzany o zabójstwo mężczyzna nie dał po sobie nic poznać. Po dokonaniu zbrodni poszedł z kolegą na piwo. 

- On się stąd przeprowadził do Warszawy, a później tutaj przyjechał. Nie pytałem dlaczego – powiedział szwagier Roberta G.

Dotarliśmy także do rodziny Roberta G. w Warszawie.  Teściowa podejrzanego o morderstwo Sary mężczyzny jest zszokowana faktem, że potrafił skrzywdzić w tak bestialski sposób dziecko.

- Zrobił krzywdę nam, zrobił krzywdę tej matce. Nie jest to przyjemna sprawa dla nikogo. Sam jest dzieckiem i zabił następne dziecko. Skrzywdził wszystkich dookoła – powiedziała teściowa Roberta G.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl