Kosztowne doradztwo kredytowe
Pomaga zdobyć pieniądze, a następnie wyłudza majątek - mówią o Dariuszu M. osoby, które zgłosiły się do naszej redakcji. Mężczyzna jest doradcą kredytowym z Poznania. Agnieszce i Marcinowi Pacholskim pomógł w zdobyciu kredytu. Małżeństwo twierdzi, że później wystawił im faktury na usługi i materiały, których nigdy nie zamawiało. W sumie miał żądać 650 tys. zł.
Agnieszka i Marcin Pacholscy pięć lat temu chcieli rozbudować swoją firmę. Postanowili wykupić plac i wybudować halę. Nie mieli jednak pieniędzy i zdolności kredytowej. Wtedy pojawił się Dariusz M., który za prowizję pomógł w załatwieniu miliona ośmiuset tysięcy złotych kredytu.
- Pan M. powiedział, że jak już nam bank otworzy drzwi, to trzeba wziąć maksymalnie, ile nam bank oferuje. Przede wszystkim mówił, że ma pracownika, który nam pomoże - wspomina Agnieszka Pacholska. Po chwili dodaje: nic nie wskazywało na to, że będziemy oszukani. Zapłaciliśmy mu 20 tysięcy złotych prowizji, dostaliśmy na tę usługę fakturę. Później zaczęło się donoszenie innych faktur: na profile stalowe, na jakieś prace budowlane. Mąż pytał dlaczego to jest tak zatytułowane, odpowiadał, że tak musi być. Początkowo płaciliśmy te faktury. Ani jedna sztuka z rzeczy na fakturze nie znajduje się na naszej inwestycji. Są tam płyty OSB, których u nas nie ma, a ilość prętów na fakturze wystarczyłaby na zrobienie zbrojenia dla bloków.
- Zgłosiłem w prokuraturze, że ukradł nam prawie 600 tysięcy złotych. Minęły 2-3 miesiące i przysłał nam faktury na 200 tys. z terminem 7 dni zapłaty. Za prace i materiały budowlane - dodaje Marcin Pacholski.
Pod koniec kwietnia Sąd Okręgowy w Szczecinie skazał Dariusza M. na karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu za poświadczenie nieprawdy na trzech fakturach. Opiewały one łącznie na prawie 650 tysięcy złotych. Sąd stwierdził, że usługi wyszczególnione na fakturach nie zostały wykonane. Wyrok jest nieprawomocny. Do tego samego sądu dwa i pół roku temu trafił inny akt oskarżenia - przeciwko Dariuszowi M. i trzem innym osobom.
- Mój wspólnik któregoś dnia stwierdził, że nie ma już ochoty prowadzenia szkół i chciałby się pozbyć udziałów. Zażądał za nie 300 tys. złotych. Nie posiadałem takiej sumy, musiałem ją w jakiś sposób pożyczyć. Tu chęć pomocy wyraził doradca kredytowy. Pożyczone pieniądze były zabezpieczone częścią moich udziałów. Firma, która mi je pożyczyła, 3 dni po podpisaniu umowy pożyczki, praktycznie, weszła na moje udziały. Pod koniec stycznia 2009 roku, kiedy jeszcze miałem znaczną część udziałów, pojawił się fałszywy weksel. Dariusz M przysłał mi do domu wezwanie, że rzekomo pożyczył mi sumę 710 tysięcy złotych. Oczywiście takiej sumy nie pożyczałem od Dariusza M., weksel jest fałszywy - opowiada Grzegorz Gwadera, były właściciel szkół w Goleniowie, którego pozbawiono majątku.
Jeden z adwokatów Dariusza M. wstępnie umówił nas na spotkanie. Potem jednak okazało się, że jego klient nie znajdzie dla nas czasu. Przyjechaliśmy jednak do firmy w Poznaniu, którą niedawno przejął.
- Prezes jest nieosiągalny w tej chwili. Trzeba się umówić. Wczoraj zostało wysłane pismo do Polsatu. W nim są wszelkie wyjaśnienia - powiedziała sekretarka Dariusza M.
Właścicielka agencji nieruchomości w Goleniowie, Beata Nawrot mówi, że Dariusz M. jest w jej życiu od sześciu lat. Odkupił od jej byłego męża część ich wspólnego majątku, który jeszcze nie został podzielony przez sąd.
- Mimo że był zakaz sądowy sprzedaży przez mojego byłego męża, oni szli do sądu i pisali porozumienia między sobą. Mąż dobrowolnie poddawał się egzekucji M. M. dostawał klauzulę, szedł do komornika, a komornik chciał sprzedać te udziały poprzez czynności komornicze. Ja zakładałam powództwa przeciwegzekucyjne i to wszystko blokowałam. Wiem, że mój były mąż na pewno dostał część pieniędzy, które widniały w zapłacie za kamienicę. Natomiast, co się stało z ponad pół milionem złotych, do dnia dzisiejszego nie chce mi powiedzieć - twierdzi pani Beata.
W piśmie do naszej redakcji Dariusz M. napisał, że nie wystąpi przed kamerą, bo zestawienie jego wizerunku z opiniami nieprzychylnych mu osób zaszkodziłoby mu na płaszczyźnie prywatnej i zawodowej oraz wpłynęłoby negatywnie na jego przedsięwzięcia gospodarcze. Tymczasem do prokuratury zgłaszają się kolejne osoby, które składają zawiadomienia na Dariusza M.
- W prokuraturze goleniowskiej prowadzone są jeszcze dwa inne postępowania. Dotyczą oszustwa w stosunku do mienia znacznej wartości na szkodę dwóch różnych pokrzywdzonych - informuje Małgorzata Wojciechowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
- Nasz wyrok jest pierwszym w sprawie oszustw pana M. Pierwszym, ale nie ostatnim. Mam nadzieję, że tych wyroków będzie o wiele więcej - dodaje Agnieszka Pacholska.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba