Ze szpitala wróciła z odleżynami

Koszmarne odleżyny po wizycie w szpitalu. Anna Maksymiak trafiła na oddział szpitala w Strzelcach Opolskich z powodu cukrzycy. Po 10 dniach wróciła do domu z ogromnymi odleżynami. Syn twierdzi, że pani Anna ich wcześniej nie miała, szpital - wręcz przeciwnie. Sprawę wyjaśnia prokuratura.

- Nieudolny lekarz powinien wylecieć z roboty. Pozbawić go praw lekarskich i koniec – denerwuje się Jan Maksymiak, syn pani Anny.
86-letnia Anna Maksymiak chorowała na cukrzycę. W czerwcu tego roku z powodu zaostrzenia choroby trafiła do szpitala w Strzelcach Opolskich.

- Mama trafiła do szpitala, bo nie szło zmierzyć jej poziomu cukru – mówi  Jan Maksymiak, syn pani Anny.
Po 10 dniach w szpitalu cukier udało się wyrównać. Jednak, jak opowiada pan Jan, to co zobaczył po powrocie matki ze szpitala - zaszokowało go.

- Przywieźli ją przed południem bez poinformowania rodziny, akurat wybieraliśmy się do szpitala. Była w pampersie. Gdy go zmoczyła, zobaczyliśmy odleżynę. Mało zawału nie dostałem – opowiada Jan Maksymiak, syn pani Anny.

- W pierwszej chwili nie wiedziałam, co zrobić, bo nie miałam opatrunków. Wezwaliśmy pogotowie – dodaje Bernadeta Maksymiak, synowa pani Anny.
Pogotowie zabrało panią Annę z powrotem do szpitala. Tym razem na chirurgię. Lekarz uznał jednak, że odleżyna jest sucha i nie wymaga szczególnej interwencji.

- Było widać, że to ropieje. To ją tak bolało, że nie dała się ruszać – wspomina Bernadeta Maksymiak.

- Dostałem wypis, podobno tymczasowy, w którym  w ogóle nie ma informacji o tej odleżynie. A drugi wypis jest już z odleżyną, jest na pewno sfałszowany – uważa Jan Maksymiak.

- Pacjentka nie trafiła do szpitala z powodu odleżyn. Podstawowym kryterium, dla którego ona została przyjęta, była niewyrównana cukrzyca i to znalazło się w wypisie – tłumaczy dr n. med. Zbigniew Brachaczek, zastępca dyrektora ds. medycznych Szpitala Powiatowego im. Prałata
J.Glowatzkiego w Strzelcach Opolskich.

Rozżalony pan Jan rozpoczął walkę o znalezienie winnych tej sytuacji. Sprawą próbował zainteresować różne instytucje.

- Poskarżyłem się w Narodowym Funduszu Zdrowia, w Izbie Lekarskiej w Opolu, potem byłem u dyrektorki szpitala złożyć skargę na lekarzy, byłem na skardze u starosty Swaczyny  i w prokuraturze. Odpowiedź na skargę dostałem tylko od ordynatora, że przeprasza za niedoinformowanie, że przywiozą mamę do domu – mówi Jan Maksymiak, syn pani Anny.

- Prokuratura w Strzelcach Opolskich zleciła wszczęcie dochodzenie. Będą badane dwa wątki: pierwszy to kwestia spowodowania odleżyn, a przede wszystkim podejrzenie nieprawidłowej opieki w zakładzie leczniczym, a druga podejrzenia sfałszowania dokumentacji medycznej – informuje Lidia Sieradzka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.

- Musimy sięgnąć do dokumentacji medycznej szpitala i wtedy przeprowadzić czynności sprawdzające. Być może zostanie wszczęte postępowanie wyjaśniające – dodaje Zbigniew Kuzyszyn z Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu.

Jednak szpital poza niepoinformowaniem rodziny o powrocie pacjentki do domu, nie widzi żadnych uchybień w swoim postępowaniu. Pan Jan nie poddaje się i chce wyjaśnić sprawę do końca, tym bardziej,  że jak okazało się później, były to ostatnie chwile życia jego ukochanej matki. Kobieta zmarła 27 lipca.

- Syn chyba nie dodał tego, że ta pacjentka została przyjęta z odleżyną do szpitala i to jest w historii choroby opisane - mówi dr n. med. Zbigniew Brachaczek, zastępca dyrektora ds. medycznych Szpitala Powiatowego im. Prałata J.Glowatzkiego w Strzelcach Opolskich.

- Odleżyn nie było nigdy, na pewno. Ja bym do tego nie dopuścił. Przecież przeważnie raz w miesiącu był wzywany lekarz rodzinny – zapewnia Jan Maksymiak, syn pani Anny.*

* skrót materiału

Reporterka: Sylwia Kozłowska-Sierpińska

ssierpinska@polsat.com.pl