Kredyt wysokiego ryzyka
Chcieli wziąć pożyczkę, a oferta wydawała się bardzo korzystna. Dlatego skorzystali w swoich miastach z punktów pośredniczących w sprzedaży kredytów. Warunkiem jego uzyskania było podpisanie umowy i wpłata prowizji. Kredytu nie dostali do dziś, a ich pieniądze przepadły. Ostrzegamy: takie instytucje nie podlegają nadzorowi finansowemu, należy uważnie przeczytać umowę przed jej podpisaniem.
Pan Przemysław z miejscowości Wschowa przez 10 lat pracował w banku. Pan Lech z Leszna był dyrektorem spółdzielni mieszkaniowej. Pani Dominika z Rybnicy Leśnej to córka biznesmena. Choć ci ludzie nie znają się i dzielą ich kilometry, łączy ich wspólny problem. Chcieli wziąć kredyt, wpłacili pieniądze, a pożyczki nie otrzymali.
- To był moment, ta ulotka, rozmowa przekonały mnie. Z niejednego pieca chleb jadłem, a dałem się podprowadzić jak dzieciak! - mówi Lech Bakalarz, który nie otrzymał kredytu w firmie pożyczkowej.
Nasi bohaterowie odwiedzali w swoich miastach punkty pośredniczące w sprzedaży kredytów. Kredyt mieli otrzymać z firmy z Poznania. By go dostać, trzeba było podpisać umowę i wpłacić pieniądze. Kwota była uzależniona od wysokości pożyczki. Pani Dominika chciała 128 tysięcy, więc musiała wpłacić 8 tysięcy, pan Przemysław za 50 tysięcy wpłacił 4, a pan Lech chciał 15 tysięcy, więc wpłacił 1200 złotych.
- Zostałem bardzo miło przyjęty. Umowę praktycznie miałem przygotowaną od reki. Skusiło mnie niskie oprocentowanie, bo proponowali 8 procent w salki roku. Kredyt na 15 lat, rata miała wynosić 108 złotych - opowiada Lech Bakalarz, który nie otrzymał kredytu w firmie pożyczkowej.
W punktach pośredniczących przy podpisywaniu umowy nasi bohaterowie dowiedzieli się, że podpiszą weksel in blanco. Pieniądze mieli dostać na konto wciągu 5 dni.
- Później dostaliśmy odpowiedź, że należy dodatkowo zabezpieczyć kredyt w innej formie. Pani podpowiedziała, że dobrze byłoby ubezpieczyć córkę do kwoty 200 tys. złotych. Zrobiliśmy to. Pani powiedziała, że pieniądze w ciągu trzech dni będą na koncie. Nie wpłynęły.Po 15 dniach skontaktowaliśmy się z biurem w Poznaniu. Pani powiedziała, że nie mają żadnych naszych dokumentów - mówi Adam Bierda, który chiał wziąć kredyt na córkę.
- Kolejny raz zadzwoniłem, to się okazało, że weksel to za mało. Trzeba inne zabezpieczenie. Chcieli 45 tysięcy złotych. Miałem mieszkanie, ale stwierdzili, że za drogie. Mam 12-letni samochód, ale nie wystarcza na zabezpieczenie. Sytuacja zrobiła się patowa. Napisałem list z prośbą o zwrot 1200 złotych i weksla. Do tej pory odpowiedzi nie mam - opowiada Lech Bakalarz, który nie otrzymał kredytu.
- W przypadku innych osób pożyczka nie została udzielona, ponieważ nie dopełnili na przykład pozyskania poręczycieli w ilości kilkunastu osób. Postanowiłem skierować pismo z wypowiedzeniem mojej umowy, wpłaconych pieniędzy nie otrzymałem - dodaje Przemysław Maliński, który nie otrzymał kredytu.
Niestety, niedoszli pożyczkobiorcy, dopiero po podpisaniu umowy, zorientowali się, że osób w podobnej sytuacji jest znacznie więcej. Sprawę skierowali na policję i do prokuratur.
- W tej sprawie już trzy osoby usłyszały zarzuty. Kwestia odzyskania pieniędzy jest w zakresie śledztwa - informuje Andrzej Borowski z policji w Poznaniu.
- Autorzy tych umów z pewnością wykorzystali bardzo powierzchowną wiedzę klientów. W sytuacji, kiedy dochodziły do tego dodatkowe zabiegi socjotechniczne, ludzie byli przeświadczeni, że zawierają jak najbardziej uczciwą umowę - dodaje Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Próbujemy najpierw odwiedzić jedną z firm pośredniczącą w udzielaniu kredytów, w Lesznie. Biuro było zamknięte. Kolejna wizyta, to firma w Poznaniu. Jedziemy pod wskazany adres. Jak się okazało na miejscu, znalezienie siedziby nie jest proste. Pod wskazanym adresem mieści się bowiem biuro rachunkowe. Na miejscu udało nam się zdobyć telefon do prezesa firmy, w której nasi bohaterowie próbowali zaciągnąć kredyt.
- Ja nie będę odpowiadał za poziom ekonomiczny klienta. Nie mam do siebie żadnych pretensji - powiedział mężczyzna.
Teraz o odzyskanie pieniędzy wszyscy ci, którzy czują się oszukani, będą walczyć w sądzie. Sprawy mogą potrwać nawet kilka lat.
- Pośrednictwo i firmy pożyczkowe nie podlegają naszemu nadzorowi. Żądanie od nas za udzielenie kredytu opłaty początkowej, może być dla nas sygnałem ostrzegawczym - mówi Łukasz Dajnowicz z Komisji Nadzoru Finansowego.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz