Zrobili z niego hienę cmentarną

Bogdan Łada sprzedaje i odnawia nagrobki cmentarne w Wągrowcu. Mężczyzna z dnia na dzień został zatrzymany przez policję i usłyszał 16 zarzutów m.in. za kradzieże mosiężnych liter z nagrobków. Oskarżyły go dwie osoby. Pan Bogdan twierdzi, że jest niewinny.

52-letni Bogdan Łada 3,5 roku temu przyjechał do Wągrowca. Tu się osiedlił wraz z żoną, 4-letnią córką i matką. Założył też własną firmę.

- Zajmuję się renowacją, czyszczeniem, odnawianiem starych nagrobków, opieką nad grobami oraz sprzedażą nowych nagrobków – opowiada.

7 sierpnia tego roku pan Bogdan nie zapomni do końca życia. Telefonicznie dowiedział się od żony, że pilnie poszukuje go policja. Niezwłocznie sam zadzwonił na komisariat. To, co wydarzyło się potem wprawiło go w totalne osłupienie.

- Zostałem poinformowany, żeby zameldować się na komendzie, gdyż jestem poszukiwany. Dosłownie po dwóch minutach były już kajdanki na moich rękach. Zarzucono mi, że ukradłem jakieś mosiężne litery na wielu cmentarzach. Policjant wziął mnie na bok i powiedział, żebym przyznał się, to dostanę „zawiasy” i wrócę do domu. W innym razie pójdę siedzieć. Policja przeszukała moją posesję. Znaleźli stare gwoździe i zardzewiałe 5 groszy – opowiada Bogdan Łada.

Pan Bogdan został przetrzymany na policji przez 48 godzin, został też przesłuchany przez prokuraturę. Postawiono mu 16 zarzutów, miedzy innymi o współudział w kradzieży mosiężnych liter z nagrobków z cmentarzy na terenie różnych miejscowości. Na tym procederze miał zarobić razem z wspólnikami złodziejami około 5 tysięcy złotych.

- Zarzuty przedstawiono czterem osobom. Troje z nich przyznało się, dwie z osób podejrzanych składają wyjaśnienia, w których opisują przebieg zdarzeń i wskazują na współpodejrzanego Bogdana Ł. – informuje Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Pana Bogdana pomówili Karol P. i Karol Sz.

- Pan P. jest osobą, która leczy się psychiatrycznie i starała się o rentę z powodu swojej choroby. Ma na sumieniu szereg innych mniejszych lub większych grzechów.  Jest utrapieniem wsi podwągrowieckich – mówi Stanisław Kępiński, adwokat Bogdana Łady.

- Natomiast Karola Sz. ja w ogóle nie znam. Nie wiem cóż to za człowiek – dodaje pan Bogdan.

Udało nam się porozmawiać z Karolem P.

Reporterka: Chciałam porozmawiać na temat tej sprawy z literami. Pan powiedział, że kradł litery dla pana Bogdana Łady.
Karol P: Tak powiedziałem
Reporterka: Złapano was na gorącym uczynku? Jak to się stało?
Karol P.: Nie!  Policja przedstawiła dowody.
Reporterka: A jakie ma na pana dowody? Znaleźli te litery u pana?
Karol P.: U mnie żadnych liter nie ma i nigdy liter nie miałem. Wszystkie odbierał na bieżąco Łada. 
Reporterka: Pan Łada płacił za te litery?
Karol P.: Płacił. To były groszowe sprawy.

- Wartość tych liter jest złomowa! Nigdy nikomu czegoś takiego bym nie zaproponował. Tego przede wszystkim nikt nie kupiłby, bo raz, że to niemodne, dwa - niepotrzebne. Dzisiaj nikt o coś takiego nie zapyta – mówi Bogdan Łada.

Drugą podejrzaną osobą, która twierdzi, że Bogdan Łada kradł litery, jest Karol Sz.

Reporterka: Dzień dobry. Ja w sprawie tych liter. Pan zna Bogdana Ładę?
Karol Sz.: Nie, skąd mogę go znać. To oni chcieli, żebym mówił na Ładę, że kradnie, żeby mogli go przycisnąć
Reporterka: To w końcu pan powiedział w prokuraturze, że Łada dawał te zlecenia czy nie? Jak to było?
Karol Sz.: Powiedziałem, że dawał te zlecenia, że kradli i jemu sprzedawali, a Łada dalej to sprzedawali. Ja to powiedziałem z przymusu, bo policjanci stali i mnie chcieli wywieźć.
Reporterka: Czyli trochę się pan bał i dlatego tak zeznał?
Karol Sz.: Jak można się nie bać, jak mnie wywiozą na 8 lat za nic, to jak można się nie bać?
Reporterka: Wie pan, że z tymi fałszywymi zeznaniami to też jest przestępstwo?
Karol Sz.: Przestępstwo…., ale sami chcieli, to ich wina, bo sami mi to wpychali. Mówili, że mam tak zeznać i koniec. To kto jest winny, ja? Przecież taki policjant to mi wmuszał, zaczął się wydzierać, o mało by mi nie dał po pysku.

Zarzuty w tej sprawie mają cztery osoby. Tylko wobec pana Bogdana Łady wągrowiecka prokuratura wnioskowała do sądu o tymczasowy trzymiesięczny areszt. Reszta podejrzanych ma dozór policyjny. Obrońca pana Bogdana nagrał rozmowę z Karolem Sz., którego wyjaśnienia obciążają jego klienta. Na posiedzeniu sąd dopuścił ją jako dowód. Karol Sz. powiedział, że Bogdana Łady nie zna, a o tym, że mężczyzna zlecał kradzieże, powiedzieli mu policjanci. 

- Sąd postanowił nie uwzględnić wniosku prokuratora o zastosowanie środka zapobiegawczego w postaci tymczasowego aresztowania – informuje Dariusz Ratajczak, prezes Sądu Rejonowego w Wągrowcu.

Prokuratura złożyła zażalenie na to postanowienie do Sądu Okręgowego w Poznaniu. I o dziwo, dopiero teraz wnioskowała o powołanie biegłego lekarza w celu zweryfikowania wyjaśnień jednego z podejrzanych. 21 września pan Bogdan dowie się, czy pójdzie do aresztu.

- Niejednokrotnie osoby przesłuchiwane w charakterze podejrzanych nie podają informacji o stanie swojego zdrowia. Te okoliczności dotyczące stanu zdrowia osób podejrzanych są przez prokuraturę weryfikowane – tłumaczy Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

- „Gang bezcześcił groby w całym powiecie”. „Hieny cmentarne w rękach policji”. „Podnieśli ręce na krzyż” – cytuje artykuły prasowe pan Bogdan i dodaje: Jest opublikowane moje zdjęcie, jestem w kajdankach. Już wydano na mnie wyrok! *

* skrót materiału

Reporterka: Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl