Oskarżyć sędziego…

Sędzia pił, kierował, a teraz unika odpowiedzialności. W 2009 roku były wiceprezes Sądu Okręgowego w Lublinie kierował samochodem mając aż 3,4 promila alkoholu we krwi. Gdy zatrzymała go policja, stawiał opór. Postawienie Włodzimierzowi K. zarzutów zajęło prokuraturze trzy lata. Najpierw sędzia zasłaniał się immunitetem, później nie stawiał się na wezwania śledczych. Do dziś ma prawo jazdy.

16 listopada 2009 roku policjanci w Kraśniku odebrali zgłoszenie, że ulicą w centrum miasta jedzie pod prąd samochód spychając innych kierowców na pobocza. Wysłano kilka radiowozów. Kiedy policjanci zauważyli poszukiwany pojazd, jego kierowca zatrzymał się, wysiadł i zaczął iść w kierunku domu.

- Policjanci chcieli go zatrzymać, ale był agresywny, doszło do przepychanki. Mężczyzna okazał legitymację sądu okręgowego. Później nie poddał się badaniu alkomatem. Gdy podjęto decyzję, że zostanie przewieziony do szpitala na badanie krwi, stał się bardziej agresywny. Uderzył dwukrotnie jednego z policjantów w głowę – opowiada o zatrzymaniu sędziego Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie.

Także podczas pobierania krwi mężczyzna był agresywny. Okazał się nim 59-letni, były wiceprezes Sądu Okręgowego w Lublinie - sędzia Włodzimierz K. Prokuratura przez prawie trzy lata nie mogła mężczyźnie przedstawić zarzutów. Najpierw zasłaniał się  immunitetem.

- Stan upojenia alkoholowego był znaczny. Wynik krwi to 3,4 promila, czyli bardzo dużo. Stan powyżej 2,5 promila zagraża życiu – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie.

Na wniosek prokuratury sąd dyscyplinarny uchylił Włodzimierzowi K. immunitet sędziowski. Sędzia się odwołał od tej decyzji, jednak Sąd Najwyższy oddalił jego wniosek.

- Jeżeli chodzi o osoby, które objęte są immunitetem to możemy jedynie poprosić o oddanie prawa jazdy. Jeżeli ta osoba odmówi, to nie możemy tego wyegzekwować. Miejmy nadzieję, że zrobi to sąd – mówi Janusz Wójtowicz, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Lublinie.

Włodzimierz K. nie stawiał się jednak na wezwania prokuratury. Mijały kolejne miesiące, w sierpniu 2011 roku śledczy złożył do sądu wniosek o zatrzymanie i doprowadzenie sędziego do prokuratury. Sąd Apelacyjny w Warszawie się na to zgodził, a Sąd Najwyższy podtrzymał tę decyzję w mocy.

- Było kilka terminów rozpraw. Dopiero na czwartej rozprawie sąd zakończył postępowanie, też pod nieobecność pana sędziego. On celowo unikał uczestniczenia w posiedzeniu i zakończenia tego postępowania. W związku z tym pod jego nieobecność sąd rozpoznał sprawę i wydał postanowienie uwzględniające wniosek prokuratury – opowiada Barbara Trębska z Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Kiedy Włodzimierz K. dowiedział się, że może siłą zostać doprowadzony do prokuratury, wówczas sam się w niej pojawił. Kilka dni temu przedstawiono mu zarzuty.

- Oskarżyliśmy go o trzy czyny: o prowadzenie pojazdu mechanicznego w stanie nietrzeźwości, znieważenie funkcjonariuszy z Kraśnika oraz naruszenie ich nietykalności cielesnej. Oskarżony nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień – informuje Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Sędzia K. przeszedł w stan spoczynku 31 marca 2010 roku, czyli już po całym zdarzeniu – mówi Jerzy Rodzik, wiceprezes Sądu Okręgowego w Lublinie.

Od chwili przejścia w stan spoczynku na konto sędziego co miesiąc wpływa prawie 6,5 tysiąca złotych. Mężczyzna zapadł się pod ziemię. W swoim lubelskim mieszkaniu w ogóle się nie pokazuje. Nam udało się go spotkać w Kraśniku, ale odmówił komentarza.

- Sędziowie nie pobierają emerytury, pobierają uposażenie w stanie spoczynku. Gdyby został skazany, to sąd dyscyplinarny może pozbawić go tego uposażenia. Wtedy emerytura będzie przeliczona przez ZUS i będzie o wiele mniejsza – mówi Jerzy Rodzik, wiceprezes Sądu Okręgowego w Lublinie.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl