Matka choruje, syn niepełnosprawny
Pani Maria ma 66 lat i samotnie wychowuje niepełnosprawnego syna. Niedawno kobieta musiała poddać się poważnej operacji, przebywa w szpitalu. Gdyby nie brat kobiety, jej syn Grzegorz zostałby bez opieki. Sprawdziliśmy, czy kobieta może liczyć na pomoc ze strony państwa.
- Koszt osoby, która jest w domu pomocy społecznej, to ponad 3 tysiące złotych. Gdybyśmy dali te środki rodzinie, to myślę, że stanęłaby na głowie, by stworzyć lepsze warunki osobie, która jest sparaliżowana – mówi Piotr Pawłowski z Fundacji Integracja.
Szpital w Otwocku. Tu o swoje życie walczy 66-letnia pani Maria Bednarska. W Warszawie z chorobą i tęsknotą zmaga się jej jedyny syn - dwudziestodziewięcioletni pan Grzegorz.
- Mamę kocham nad życie, bardzo tęsknię, nie mogę się jej doczekać – mówi pan Grzegorz.
Pani Maria nigdy nie miała łatwego życia. Zanim urodził się syn Grzegorz, zmarło jej dwoje dzieci. Szczęściem były narodziny trzeciego syna - Grzegorza. Niestety, już po trzech dniach od narodzin syna zaczęły się kłopoty.
- W trzeciej dobie zaczęły się kłopoty z oddychaniem, wystąpiło niedotlenienie mózgu. Syna kocham nad życie – opowiada pani Maria.
Pan Grzegorz choruje na czterokończynowe porażenie mózgowe. Rodzice za wszelką cenę walczyli o zdrowie dziecka. Osiem lat temu pani Maria wraz z mężem zakupiła dla syna stymulator domózgowy ze 92 tysiące złotych.
- Gdyby nie było stymulatora, to Grzesiek dzisiaj byłby tak przykurczony, że nie mogłabym go ubrać, nie mogłabym go ruszyć – mówi pani Maria.
Rodzice pana Grzegorza prawie stu tysięcy złotych nie mieli, więc zadłużali się. Ponieważ NFZ nie chciał wspomóc rodziny, skierowali sprawę do sądu. Po trzech latach procesowania się wygrali.
- Cały czas odrzucali nasze pozwy. Uznali, że to jest tak nowatorska metoda, że nie wiadomo, co z tego będzie. Trzy albo cztery lata wałczyliśmy z NFZ, dzień w dzień – wspomina Maria Bednarska, matka niepełnosprawnego Grzegorza.
Mąż pani Marii kilka dni po wygranej sprawie z NFZ zmarł. Choć urzędnicy zwrócili część pieniędzy, kobieta została sama z niepełnosprawnym synem i długiem na prawie 30 tysięcy złotych. Dodatkowo pojawiły się kolejne problemy. Pani Maria zaczęła chorować. Jednak jako jedyny opiekun syna, walczyła przede wszystkim o jego zdrowie. Kilka dni temu walkę musiała przerwać.
- Był to poważny zabieg operacyjny. Teraz dużo będzie zależało od badania histopatologicznego, ono zdecyduje o dalszym leczeniu – mówi dr Jan Powroźnik z Kliniki Uologii Europejskiego Centrum Zdrowia w Otwocku, gdzie leczy się pani Maria.
Bardzo poważna choroba urologiczna zmusiła panią Marię do pozostawienia syna samego w domu. Jedynym opiekunem i ratunkiem tymczasowym dla panaGrzegorza, stał się brat pani Marii.
- Wujek mi pomaga tyle, ile może. Zastępuje ojca – mówi pan Grzegorz.
- Opieka jest dosyć trudna, ponieważ Grzesiek waży swoje kilogramy, a trzeba go przenosić. Gdyby mnie nie było, najprawdopodobniej musiałby trafić do domu opieki – opowiada Tomasz Sobczewski, brat pani Marii.
Niestety, sytuacja jest dramatyczna. Pani Maria musi leczyć i opiekować się synem, a sama przez kilka miesięcy będzie potrzebowała pomocy. Kobieta musi też oddać długi i utrzymać mieszkanie. Nie wiadomo, czy uzyska dostateczne wsparcie opiekunki. Wszystko to za niecałe 2000 złotych.
- Jesteśmy w stanie zapewnić ulgową odpłatność, podstawowa stawka wynosi 10 złotych. Jest ona uzależniona od dochodu rodziny - mówi Maciej Łagowski z Ośrodka Pomocy Społecznej Warszawa Praga-Południe.
- W Polsce nie ma systemu opieki wsparcia osób, które są niesamodzielne. To nie są Niemcy, gdzie mamy asystentów zmieniających się co 8 godzin – mówi Piotr Pawłowski z Fundacji Integracja.*
* skrót materiału
Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz