25 tysięcy za sprawcę wypadku

Kierowca zabił nastolatka. Nie zatrzymał się, nie udzielił mu pomocy i nie spotkała go żadna kara. Rok temu w Skierniewicach 16-letni Jarek Olejnik jechał rowerem do dziadków, gdy uderzył w niego rozpędzony opel Astra. Chłopak zmarł w szpitalu, a kierowca… uciekł autem z rozbitym reflektorem i przednią szybą. Za pomoc w odnalezieniu go czeka nagroda.

- Pustka… po prostu nie chce się żyć. Zawsze go było pełno, był żywym chłopcem – rozpacza Iwona Olejnik, matka Jarka.

- Dla mnie to nie jest człowiek, to jest szczur. Uderzył człowieka… chociażby zadzwonił na pogotowie – mówi Krzysztof Olejnik, ojciec Jarka.

Skierniewice, wrzesień ubiegłego roku. 16-letni Jarek Olejnik jedzie rowerem do dziadków. To niedaleko od jego domu. Na miejsce nie dociera. Zostaje potrącony przez samochód. Sprawca ucieka z miejsca wypadku.

- Jarek jechał od strony Rawy Mazowieckiej, był przy osi jezdni, bo chciał skręcić w lewo, w dróżkę do dziadków. Kierowca nie widział i uderzył. Wyrzuciło go aż za drzewo, gdzie jest zapalony znicz – pokazuje Krzysztof Olejnik, ojciec Jarka.

Jarek przez cztery dni walczył o życie. Niestety, walkę przegrał. Zmarł w łódzkim szpitalu. Był jedynakiem.

- Nie mogę się pogodzić, że chodzę do wnuczka na grób. To on powinien przychodzić do mnie – rozpacza Elżbieta Bursztynowicz, babcia Jarka.

Dopiero po kilku miesiącach, po śladach, jakie zostały na miejscu wypadku, udało się ustalić, jakim samochodem jechał kierowca, który uderzył w Jarka. Niestety, po tym sprawa utknęła w martwym punkcie.

- Udało się ustalić, że samochód, który uczestniczył w wypadku to opel Astra „jedynka”, Wiemy, że na pewno w tym samochodzie był uszkodzony lewy reflektor, przednia szyba i najprawdopodobniej dach lub bok samochodu – informuje Artur Bisingier z Komendy Miejskiej Policji w Skierniewicach.

- Przypuszczamy, że ktoś coś musi wiedzieć, bo jeśli nawet ten kierowca nie był ze Skierniewic, to musiał naprawić ten samochód, żeby móc dalej jeździć. Z potłuczoną szybą nie mógł daleko jechać – mówi pani Iwona. 

- Być może on przyjechał do rodziny i był z kimś, kto znał ten teren. Na pewno znał teren, bo wiedział, gdzie uciekać. Nie wjechał w miasto, bo tam jest monitoring – dodaje pan Krzysztof.

Rodzina Jarka wyznaczyła 25 tysięcy złotych nagrody dla osoby, która pomoże w odnalezieniu kierowcy samochodu. Najbliżsi 16-latka zapowiadają, że nie poddadzą się, dopóki nie znajdą zabójcy syna.

- Chcemy znaleźć tego sprawcę, bo może zrobić tak jeszcze raz. Już raz mu się udało. Przypuszczamy, że był pod wpływem alkoholu albo narkotyków, bo nawet nie hamował – mówi pani Iwona.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl