Przed sąd, bo nie zamyka bramy!

Tego jeszcze nie było! 16-letni Marcin może stanąć przed sądem, bo nie zamykał bramy! Chłopak nie robił tego, bo odwiedzał swojego schorowanego dziadka kilka razy dziennie. Pomagał mu w zakupach, rozpalał w piecu. Właściciel posesji zawiadomił policję, a ta skierowała sprawę do sądu! Trwa ustalanie, czy 16-latek wykazuje przejawy… demoralizacji.

- Moim zdaniem jest to wielki skandal, otwieranie bramy nie jest czynnością nękającą kogokolwiek! Pomijam to, że sąd nie doprecyzował tych rzekomych przewinień – mówi Bogdan Radwanowicz ze Stowarzyszenia Obrony Społecznej Praw Dziecka, Młodzieży i Rodziny w Białymstoku.
 
16-letni Marcin Bekielewski jeszcze kilka miesięcy temu był uczniem gimnazjum w Grajewie. Szkoła była bardzo blisko domu, w którym mieszka jego dziadek. Chłopak więc często odwiedzał schorowanego 84-latka.

- Gdy miałem długą przerwę, to wpadałem do dziadka i robiłem mu zakupy, bo sklep jest blisko. Dziadek zawsze mógł na mnie liczyć – opowiada Marcin.

- On zrobił wszystko: węgla przyniósł, drzewa, rozpalił w piecu – mówi Józef Przyborowski, dziadek Marcina.
Dom, w którym żyje pan Józef, od zawsze zajmowały dwie rodziny. Obecnie w drugiej części mieszka Marian M. z rodziną. Jest to wujek 16-latka. Dwa lata temu Marian M. ogrodził posesję. Rozpoczął się konflikt, który trwa do dziś.

- Mówiono do mnie: „Ch… zamknij bramę, kto ci ją pozwolił otworzyć, wyp… stąd. Tak  było za każdym razem, kiedy byłem u dziadka. Ja przychodziłem, otwierałem bramę i zaraz wychodziłem. Na następnej przerwie znowu przychodziłem. Po co 10 czy 20 razy otwierać tę bramę w ciągu dnia – mówi Marcin.

Otwarta brama denerwowała Mariana M. Poinformował więc o wszystkim policję w Grajewie. Ta podjęła interwencję i - uwaga - skierowała sprawę do sądu. Teraz wymiar sprawiedliwości ustala, czy 16-latek wykazuje przejawy… demoralizacji. 

- Demoralizacja kojarzy mi się z braniem narkotyków, piciem alkoholu, czy paleniem papierosów. Ja z synem nigdy nie miałam kłopotów – mówi Jolanta Bekielewska, matka Marcina.

- Przeciwko tej osobie przeprowadzono szereg czynności, jak wywiad kuratora. Zebrano opinię w szkole. Jest bardzo pozytywna, krótka, ale same pozytywne okoliczności stwierdzam – informuje Andrzej Myśliński, prezes Sądu Rejonowego w Grajewie.

Do państwa M. prowadzi inna furtka, z której bliscy starszego pana nie mogą korzystać. Marian M. i jego żona Iwona nie chcieli się oficjalnie wypowiedzieć przed naszą kamerą. Twierdzą jednak, że za wszystkie nieporozumienia odpowiada matka 16-latka, pani Jolanta. Kobieta ma już dwa wyroki za otwieranie bramy, a jej 84- letni ojciec jeden. Sąd uznał, że było to złośliwe niepokojenie państwa M. W uzasadnieniu czytamy, że stopień społecznej szkodliwości zarzucanego czynu jest znaczny.

- Nigdy nie zgodziłam się z tym wyrokiem, gdzie zostałam ukarana kwotą 300 zł. Odbyła się druga sprawa i zostałam podwójnie ukarana kwotą 600 zł – mówi Jolanta Bekielewska, matka Marcina.

- Jak wskazywał zawiadamiający policjantów, te sytuacje następowały bardzo często, osoby odwiedzające pozostawiały za każdym razem otwartą bramę, co zmuszało właściciela do ciągłego jej zamykania – mówi Andrzej Baranowki z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Nie wiadomo, jak zakończy się sprawa Marcina. Z relacji chłopaka wynika, że policja w Grajewie sprawę otwartej bramy traktuje bardzo poważnie.

- Tuż za bramą jest park. Kilka razy było tak, że naprzeciw bramy stał samochód policji, podjeżdżał do mnie, a funkcjonariusz spisywał moje dane i pytał, czy byłem u dziadka i  czy nie zamknąłem bramy – mówi Marcin.

- Sąd orzeka o demoralizacji nieletniego, nadając tym czynom wartość szczególnie drastyczną, szczególnie ważną. Poruszymy niebo i ziemię, żeby temu chłopakowi nie stała się krzywda, bo on na to nie zasługuje – zapowiada Bogdan Radwanowicz ze Stowarzyszenia Obrony Społecznej Praw Dziecka, Młodzieży i Rodziny w Białymstoku.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.om.pl