Szkoła ruszyła, podręczników brak

W Polsce nie ma podręczników dla niewidomych i słabowidzących uczniów. Nikt ich nie wydrukował! Wszystko dlatego, że w 2009 roku zmieniła się podstawa programowa nauczania, a więc i książki. Przez trzy lata nikt nie zdołał wydać nowych, z odpowiednią czcionką i odpowiednim kontrastem. Resort edukacji twierdzi, że problem nie jest tak duży. Nauczyciele zaś, że ogromny.

- Ona musi każdą literkę przeanalizować oddzielnie, w każdą się wpatrzyć i dopiero przejść do następnej. Dlatego to czytanie jest takie powolne. Gdyby te literki były większe, na pewno mogłaby płynniej czytać – mówi Beata Stawowiak, mama niedowidzącej Klaudii.

- Nie ma książek, po prostu nie ma. Przez 3 lata nie zostały przygotowane dla dzieci – żali się Agnieszka Rzehak, mama niedowidzącej Ali.
Ala ma 8 lat i mieszka w Krakowie. Jej rówieśniczka Klaudia mieszka w tym samym mieście. Obydwie dziewczynki mają bardzo poważne, złożone i nieuleczalne wady wzroku.

- Ala ma nadwzroczność, do tego astygmatyzm i płaskie widzenie. Nie widzi w trójwymiarze. Dopiero w wieku 6 lat została właściwie zdiagnozowana. Dostała okularki, które ułatwiły jej funkcjonowanie, ale nie na tyle, żeby mogła normalnie uczyć się – mówi o córce Agnieszka Rzehak.

Od najmłodszych lat dziewczynki uczyły się wykorzystywać słaby wzrok jak najlepiej. Zarówno one, jak i ich rodziny nie spodziewały się, że problemy zaczną się dopiero, kiedy pójdą do szkoły. Niewidomych i słabowidzących dzieci jest w Polsce kilka tysięcy. Wszystkie mają ten sam problem – podręczniki szkolne, których nie ma.

- Książek dla dzieci niedowidzących, słabowidzących nie ma. Odkąd została wprowadzona reforma, czyli od 3 lat, książki nie zostały wydrukowane - Agnieszka Rzehak, mama Ali.

- W 1999 roku, gdy reforma weszła w życie, nie dysponowaliśmy żadnym z podręczników. Dzięki staraniom ministerstwa, udało nam się skompletować tylko jeden wybrany tytuł do każdego przedmiotu na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum. To się stało dopiero w 2007 roku. Wystarczyło tego raptem na 2 lata, bo w 2009 roku zmieniła się podstawa programowa i problem zaczął się od nowa – informuje Barbara Planta, dyrektorka Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzących w Krakowie.

- To, co mamy i na czym pracujemy to są tradycyjne książki dla dzieci zdrowych. Wybieraliśmy te, które są najbardziej czytelne, mają największe czcionki, największe kontrasty – mówi Beata Stawowiak, mama Klaudii.

Dzieci, które mają problemy ze wzrokiem muszą mieć specjalnie przygotowane książki. Adaptacją tych podręczników zajmuje się Ministerstwo Edukacji Narodowej.

- Mamy w Polsce taką agendę Ministerstwa Edukacji Narodowej, jaką jest Ośrodek Rozwoju Edukacji, który odpowiada za przygotowanie podręczników dla dzieci słabowidzących i niewidomych w Polsce. Bardzo wielu podręczników brakuje, są one na różnym etapie przygotowania do druku. Jedne są już adaptowane, inne nie przeszły procesu weryfikacji – mówi Anna Woźniak-Szymańska, prezes Zarządu Głównego Polskiego Związku Niewidomych.

- Są adaptacje dla dzieci słabowidzących i dla uczniów niewidomych. Z tym że nie ma adaptacji wszystkich podręczników, które są dostępne na rynku. Natomiast podręcznik nie jest obowiązkowym elementem nauczania, jest pomocą dydaktyczną i w związku z tym nauczyciel może korzystać z różnych materiałów – twierdzi Elżbieta Neroj z Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ta skomplikowana sytuacja spowodowała, że nauczyciele z Ośrodka Szkolno- Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzacych w Krakowie wzięli sprawy we własne ręce. Sami adaptują podręczniki i je drukują.

- Uczeń słabowidzący nie może korzystać z książek ogólnie dostępnych. My musimy te książki dostosowywać, powiększać czcionkę, co sprawia, że właściwie drukujemy dla niego podręcznik własnym sumptem – mówi Barbara Planta, dyrektorka Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych i Słabowidzacych w Krakowie.

- Pracujemy na tym, co nauczyciele przygotują we własnym zakresie, bardzo często na własny koszt w czasie prywatnym. Gdzieś komuś pomyliła się kolejność działań. Najpierw powinni opracować podręczniki, a później wprowadzać reformę, a nie odwrotnie – mówi Beata Stawowiak, mama Klaudii.*

* skrót materiału

Reporterka:  Małgorzata Frydrych

mfrydrych@polsat.com.pl