Gang braci G.
Czterej bracia G. terroryzują mieszkańców wsi Smolarnia na Opolszczyźnie. Najmłodsi mają 14, a najstarszy 22 lata. Ludzie opowiadają, że bracia dewastują okolicę, grożą, kradną i atakują osoby starsze. A 14-latkowie, gdy już odwiedzą szkołę, to wymuszają haracze od młodszych uczniów. Ich sąsiad dla bezpieczeństwa nosi pistolet gazowy.
14-letni bliźniacy Piotr i Paweł, 18-letni Marcin i 22-letni Sebastian. To bracia G., którzy nie dają spokoju mieszkańcom wsi Smolarnia w woj. opolskim. Pan Waldemar, właściciel restauracji nie jest zdziwiony zachowaniem tej czwórki. Wspomina, jak zachowywali się inni członkowie rodziny, kiedy jeszcze mieszkali w Smolarni.
- Zaczęło się 12 lat temu. Starsi bracia, którzy już wyprowadzili się, przechodzili przez kratę w lokalu jak kociaki i zabierali, co było im potrzebne w danym dniu, czyli papierosy, wódkę, słodycze. To było z 6 czy 7 lat temu. Ci chłopcy, co mają teraz 14 lat, mogli mieć 7-8 lat. Byli na tyle sprytni, że kilka butelek wódki zwędzili z baru na tyłach i leżeli pijani – opowiada Waldemar Krasówka, właściciel restauracji w Smolarni.
Bracia G. sąsiadują z panią Antoniną, schorowaną 75-latką. Dom, w którym zamieszkuje, jest w opłakanym stanie. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że najbliższe miesiące starsza pani spędzi u znajomych w innej miejscowości.
- Od dłuższego czasu nękali tę kobietę, wrzucali rożne przedmioty na podwórko, z procy strzelali w dachówki, wybili okna, w końcu polali drzwi jakąś łatwopalną substancją – opowiada Radosław Dimitrow, dziennikarz Nowej Trybuny Opolskiej.
Bracia G. czują się bezkarni. Atakują przede wszystkich osoby starsze. Ich ofiarą stała się również niepełnosprawna 42-letnia pani Judyta.
- Szłam do kuzynki i zostałam pobita. Bili, kopali mnie po głowie – twierdzi pani Judyta Lyra.
- Zostały przeprowadzone czynności zakończone aktem oskarżenia, który został skierowany do sądu – informuje Eugeniusz Adamkiewicz z Komendy Powiatowej Policji w Krapkowicach.
- Zwróciłem im uwagę, żeby zostawili Judytę w spokoju, to po pewnym czasie wpadli do mnie do domu i mnie pobili – mówi Krzysztof Kierek, wujek braci G.
- Podobno ją tam pobili, ale ja nie wiem. Byłem w tym czasie w zakładzie karnym, bo miałem za rower do odsiadki – powiedział ojciec braci G.
Kłopoty mieszkańców zna również wójt. 27 września uczestniczył w spotkaniu, na którym dyskutowano m.in. o tym, jak można rozwiązać problem w Smolarni. Pytamy więc o wnioski.
- Więcej było zarzutów, które miedzy sobą można było załatwić, żeby to nie zaszło do mediów. Jeśli chodzi o tych braci, to są przestępstwa natury chuligańskiej, wybryki. Jakieś podpalenie ławki, gdzieś tam małe włamanko, kradzieże i tak dalej. Ja twierdzę, że na pewno mieszkańcy nie czują się zastraszeni – ocenia Bronisław Kurpiela, wójt gminy Strzeleczki.
- Oni nawet wygrażali, że spalą wszystkich po kolei. Ja ich kiedyś pogoniłem w nocy, bo mi dzwonili. Kiedyś latałem za nimi z lagą i jednemu włoiłem. Teraz mam spokój – mówi jeden z mieszkańców wsi.
- Każdy chyba lubi wypić i zapalić, nie? No i co z tego, że mam 14 lat. Moje życie – powiedział jeden z barci.
Mieszkańcy twierdzą, że rodzina G. żyje z tego, co dostanie z ośrodka pomocy społecznej, bo nikt z jej członów nie pracuje. Bracia mają więc sporo czasu, aby uprzykrzać życie innym. Pan Gerhard nie czuje się bezpiecznie, dlatego kupił pistolet gazowy.
- Ojciec G. straszy mnie, że jak pojadę na grzyby do lasu to mnie zabije. Jadę na grzyby i biorę to ze sobą, w razie jakby mnie napadł – mówi Gerhard Goreczka, sąsiad rodziny G.
- Wie pan, że przez to nagłośnienie sprawy, to oni w szkole autografy rozdają, oni są z tego dumni – opowiada jedna z mieszkanek Smolarni.
- Ci najmłodsi bracia, co mają 14 lat, przestali chodzić do szkoły, a gdy już się w niej pojawiali, to przenosili swoje zwyczaje ze wsi do szkoły. To znaczy - wyłudzali od swoich młodszych kolegów pieniądze – dodaje Radosław Dimitrow, dziennikarz Nowej Trybuny Opolskiej.*
* skrót materiału
Reporter: Grzegorz Kowalski