On z dziećmi, ona z kochankiem w Belgii

Żona pana Radosława wyjechał do pracy do Belgii, tam zakochała się i porzuciła rodzinę. Mężczyzna został sam z piątką dzieci. Sąd orzekł rozwód i ograniczył matce władzę rodzicielską. Teraz, po trzech latach Irena K. rozpoczęła starania o odzyskanie trzech córek. Czy dlatego, że musi zapłacić 25 tys. euro zaległych alimentów?

Radosław Kuncer mieszka z pięciorgiem dzieci w niewielkim Wilanowie na Podlasiu. W 2006 roku, kiedy najmłodsza córka miała zaledwie rok, żona pana Radosława wyjechała do pracy w Belgii.

- Byłem uziemiony przy małym dziecku, nie miałem jak pracować. Zacząłem naciskać, żeby rozejrzała się tam za pracą albo wracała do kraju – wspomina pan Radosław.

Po dwóch latach pobytu za granicą, tuż przed świętami pani Irena przysłała SMS-a, że nie zamierza wracać do rodziny. Dla pana Radosława i dzieci to był szok.

- Później, gdy zacząłem wydzwaniać do wspólnych znajomych w Brukseli i powiedziałem, że mnie zostawiła, to okazało się, że już od półtora roku żyła tam z Portugalczykiem. Z początku starsza córka pisała do niej dużo SMS-ów, odpisywała.  Jednak, jak tylko spytała, dlaczego nas zostawiła, następowała blokada na dwa-trzy miesiące, żadnego kontaktu – opowiada pan Radosław. 

- Ona psychicznie nie mogła wytrzymać, musiała tak zrobić. Wielki ojciec, gdzie on był jak ona zbierała grzyby i jagody, by mieć na chleb. Jedno dziecko w brzuchu, jedno na ręku, a innemu w lekcjach pomagała. To była żenada, takie życie, jakie ona miała – twierdzi siostra Ireny K.

Pani Irena nie odwiedzała rodziny, nie łożyła też na dzieci. W 2008 roku pan Radosław wniósł pozew o rozwód.

- Władzę rodzicielską nad piątką dzieci powierzono ojcu, zaś władzę rodzicielską matki ograniczono do prawa współdecydowania o sposobie organizowania wypoczynku i kształcenia. Zasądzono od matki alimenty – informuje Beata Wojtasiak z Sądu Okręgowego w Białymstoku.

- Nie są to duże alimenty, 1460 zł na piątkę dzieci, to nie za wiele. Żona w ogóle ich nie płaci – mówi pan Radosław.

Mężczyzna zajął się wychowaniem pięciorga dzieci. Nie pracował, zaczął dostawać pieniądze z funduszu alimentacyjnego.

- Staram się najlepiej jak umiem wywiązać się ze swoich obowiązków, a czy jestem dobrym ojcem, to czas pokaże – mówi.

- Tata dwoi się i troi, żeby nam było dobrze – dodaje Ela, córka pana Radosława.

W sierpniu tego roku pani Irena pierwszy raz od pięciu lat przyjechała do Polski. Przez miesiąc była z konkubentem u swojej siostry w tej samej miejscowości, ale dzieci nie odwiedziła.

- Wielokrotnie przejeżdżała ze swoim konkubentem. Mają sportowe bmw z przyciemnionymi szybami. Uważam, że to nie ja powinnam za nią biegać i prosić o przebaczenie, tylko na odwrót - mówi Ela, córka pana Radosława.

W sierpniu Irena K. wynajęła w Polsce adwokata. Chce, jak twierdzi, zająć się swoimi córkami. Na przypływ matczynej miłości może mieć wpływ wyrok, który zapadł w lipcu tego roku w Brukseli. Irena K. ma zwrócić zaległe alimenty – 25 tysięcy euro.

- Matka domaga się przywrócenia jej pełni władzy rodzicielskiej, ustalenia miejsca pobytu córek przy niej, a syna przy ojcu. Chodzi o jednego syna, bo drugi jest już pełnoletni – informuje Beata Wojtasiak z Sądu Okręgowego w Białymstoku.

- My jesteśmy ze sobą zżyci, to nie byłoby dobre rozwiązanie – mówi Ela, córka pana Radosława.

Chcieliśmy porozmawiać z Ireną K., ale pod adresem podanym w Brukseli nie zastaliśmy kobiety.

- Może tam zaczyna jej się palić grunt pod nogami, może wpadła na to, że jak weźmie dziewczynki tam, to dostanie duże dotacje, nie wiem – zastanawia się pan Radosław.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl