Miał żyć w domku, koczuje w garażu

88-letni weteran Powstania Warszawskiego koczuje w obskurnym garażu w Wałczu. Bez wody i ogrzewania. Problemy pana Mieczysława zaczęły się, gdy poznał Elżbietę O. Kobieta namówiła go, by sprzedał swoje mieszkanie i razem z nią kupił niewielki domek. Mężczyzna twierdzi, że pieniędzy za swój lokal nigdy nie dostał.

- Ona go po prostu omotała, jest to niezwykle sprytna kobieta, o ogromnym tupecie – twierdzi Tadeusz Laska, mecenas, który pomaga panu Mieczysławowi.

Po powstaniu trafił na Syberię. Nie ma żadnej rodziny. Po śmierci żony został sam na świecie. Dziś cały dobytek pana Mieczysława mieści się w garażu.  

Pan Mieczysław: Nie pójdę do domu opieki.
Reporterka: Ale pan tu nie przeżyje zimy bez wody, ogrzewania, bez niczego.
Pan Mieczysław: Przeżyję.

- Człowiek załamał się. Nocuje gdzieś u obcych ludzi, znajomych lub w garażu. Jego stan fizyczny i psychiczny zdecydowanie pogorszył się – mówi Tadeusz Laska, mecenas, który pomaga panu Mieczysławowi.

Pan Mieczysław miał mieszkanie na jednym z osiedli w Wałczu. W ubiegłym roku poznał 55-letnią Elżbietę O. Kobieta obiecała, że będzie się starszym panem opiekować. Mężczyzna nie przepuszczał, że to początek jego kłopotów. 

- Ona nie miała gdzie mieszkać, więc powiedziałem, że mam wolny pokój. To wszystko było ukartowane – twierdzi pan Mieczysław.

Kobieta namówiła pana Mieczysława, żeby sprzedał swoje mieszkanie za 90 tysięcy złotych. Razem mieli kupić mały domek. Pan Mieczysław miał zostać współwłaścicielem.  Starszy pan mieszkanie sprzedał, ale, jak twierdzi, pieniędzy nigdy nie otrzymał.

- Oni mieli kupić domek na współwłasność, on miał włożyć 90 tysięcy ze sprzedanego  mieszania, a ona miała swoje pieniądze – mówi Tadeusz Laska, mecenas, który pomaga panu Mieczysławowi.

- Ja mogę ubolewać, że człowiek dał się tak wykołować, co tu powiedzieć? Potwierdził, że wziął kasę i o czym tu mówić. Ja tego nie widziałem. Przeważnie przy notariuszu się nie płaci takich pieniędzy – powiedział notariusz, który pomagał w sprzedaży mieszkania pana Mieczysława.

88-letni mężczyzna współwłaścicielem domu nigdy nie został. Kupiła go jedynie Elżbieta O. Kobieta tylko zameldowała tam starszego pana, po czym domek szybko sprzedała. A nowy właściciel pana Mieczysława wymeldował. I tak emeryt został bez niczego. Bez pieniędzy i dachu nad głową.

- To kłamstwo, oszukała mnie. Ukradła mi cały majątek – mówi pan Mieczysław.

Chcemy skontaktować się Elżbietą O. Kobieta twierdzi jednak, że jest za granicą. A osoba, która otworzyła nam drzwi to… nie ona.

- Zapłaciłam mu pieniążki, a że on się zadał z światkiem przestępczym… Mieszkał u młodej dziwki z dzieckiem, którą sponsorował, płacił jej za stancję – powiedziała przez telefon Elżbieta O.

Mężczyzna mieszka teraz u znajomych, a czasami śpi w garażu. Sprawą zajęła się prokuratura, ale postępowanie umorzyła, bo pan Mieczysław podpisał akt notarialny. A w nim zwarta jest informacja, że mężczyzna pieniądze otrzymał.

- Poszkodowany odwołał się od decyzji prokuratora i sprawa jest w sądzie – informuje Piotr Łosiewski z Prokuratury Rejonowej w Wałczu.

- Ja go się pytałem, dlaczego potwierdził, że wziął te pieniądze. On tego nie pamięta, mówi, że go zbałamuciła, że dostawał od niej jakieś mocne tabletki – mówi Tadeusz Laska, mecenas, który pomaga panu Mieczysławowi.*

* skrót materiału

Reporterka: Aneta Krajewska

akrajewska@polsat.com.pl