Ukarani za ogródki działkowe

Władze Mysłowic wystawiły byłym górników gigantyczny rachunek za to, że od kilkunastu lat nielegalnie zajmowali ogródki działkowe. Problem w tym, że górnicy o tym, że łamią prawo nie wiedzieli. Twierdzą, że przed laty dostali te tereny od kopalni jako nagrodę za ciężką pracę. Przyszli do miasta, by rozwiązać problem, a zostali ukarani.

Pan Leopold przez 43 lata pracował w Kopalni Węgla Kamiennego Mysłowice. W latach 70. otrzymał od kopalni przydziałowe mieszkanie. Jak twierdzi, wraz z nim dostał mały ogródek działkowy.

- To żeśmy dostali, ino zostało to nienapisane w umowie o dzierżawie mieszkania, nie ujęli tego, nigdzie. Potraktowali nas jak złodziei – mówi Leopold Jendyczek.

- Taka tradycja jest na Śląsku, że jak się dostawało w familoku mieszkanie, to się dostawało chlewik, a za chlewikiem zawsze był kawałek ogródka działkowego – opowiada Eugeniusz Starzak, wiceprzewodniczący zarządu Rady Osiedla Larysz-Hajdowizna.

- Tam wcześniej były wysypiska śmieci, działkowcy własnym sumptem te tereny zagospodarowali – dodaje Dariusz Wójtowicz, radny miasta Mysłowice.

W takiej sytuacji jak pan Leopold, było także kilkunastu jego sąsiadów. I wszystko było dobrze aż do roku 2011, kiedy działkowcy nieoczekiwanie dowiedzieli się, że ziemia, którą użytkują... od 15 lat należy nie do kopalni, ale do miasta Mysłowice.

- Normalny człowiek przejmując np. w spadku jakiś teren, inwentaryzuje go. Sprawdza księgi wieczyste itd. Tak się wszędzie dzieje u normalnego człowieka, a czemu się tak nie stało? Bo nienormalni ludzie to załatwiali! – mówi Eugeniusz Starzak, wiceprzewodniczący zarządu Rady Osiedla Larysz-Hajdowizna.

Jak to możliwe, że przez kilkanaście lat miasto nie zauważyło, że na jego ziemi są ogródki działkowe?

- Mamy 600 hektarów tego typu działek i ograniczone możliwości budżetowe. Nie jesteśmy w stanie na bieżąco monitorować każdego takiego terenu – odpowiada Kamila Szal, rzecznik Urzędu Miasta Mysłowice.

Poinformowani po 15 latach o zmianie właściciela mieszkańcy chcieli uregulować sytuację prawną swych ogródków. Wystąpili o dzierżawę.

- Podsunięto im pismo, czy chcą nadal dzierżawić te tereny. Oni podpisali, że chcieliby i w tym momencie była już podkładka pod to, żeby móc naliczyć im kary wstecz, bo tym pismem potwierdzili, że wcześniej z tych terenów korzystali – opowiada Dariusz Wójtowicz, radny miasta Mysłowice.

W „nagrodę” za przyznanie się do działek, miasto nakazało je opróżnić, zniszczyć wszystko, co na nich było i… nałożyło kary za bezumowne korzystanie. Do 10 lat wstecz!

- Ja muszę zapłacić 2 tysiące – mówi Grzegorz Iwanek.

- Ja 3 tysiące 900 złotych – dodaje Wiktoria Krawczyk.

- Osoby te nie posiadały żadnej dokumentacji wskazującej, że teren jest ich. W związku z tym należy domniemywać, że świadomie zajmowali teren bez tytułu prawnego – uważa Kamila Szal, rzecznik Urzędu Miasta Mysłowice.

Pan Leopold ma dokument z 1979 roku, w którym kopalnia pozwala mu na zagospodarowanie ogródka. Okazuje się jednak, że dziś jest on bezwartościowy, a dawna kopalnia... wypiera się, że kiedykolwiek działki dawała.

- Gdyby do takiej zgody była dołączona umowa najmu bądź też dzierżawy tej powierzchni, to moglibyśmy powiedzieć, że to stanowi prawo. Natomiast zgoda, za którą nie idzie decyzja i nie idą opłaty, jest dokumentem nic nieznaczącym. My posiadamy w opłatach działki sąsiadujące i do nich się przyznajemy, natomiast działka 775 nigdy nie była naszą własnością – mówi Aleksandra Stańczyk, dyrektor Centrum Usług Wspólnych Katowickiego Holdingu Węglowego.

- Tak po ludzku jest wstyd za decyzje Urzędu Miasta Mysłowice, ponieważ mieszkańcy ulicy Cichej użytkują te grunty od kilkudziesięciu lat w dobrej wierze, a my staramy się zrównać ich z jakimiś złodziejami albo oszustami, którzy chcą oszukać miasto – podsumowuje Michał Makowiecki, radny miasta Mysłowice.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl