150 tys. długu świadka koronnego

Narobił długów i rozpłynął się w powietrzu. Marek Zakrzewski wynajął lokal w centrum Bydgoszczy Dariuszowi T. Kiedy mężczyzna przestał płacić za czynsz, biznesmen skierował sprawę do sądu i wygrał. Wyrok zapadł 10 lat temu. Pieniędzy nie ma do dziś, bo Dariusz T. zniknął. Okazuje się, że był groźnym przestępcą działającym w gangu, który został świadkiem koronnym. Świadkiem zadłużonym na 150 tys. zł.

Marek Zakrzewski ma 47 lat, jest biznesmenem. Od lat utrzymuje się z wynajmu nieruchomości. W lutym 1999 roku postanowił zawrzeć kolejną transakcję. Do mężczyzny zgłosił się Dariusz T. – również biznesmen. Postanowił wynająć od niego lokal w samym centrum Bydgoszczy. Planował otworzyć sklep z markowymi garniturami. Pieniądze nie grały roli. Wszystko zapowiadało się świetnie.

Umowa wynajmu została podpisana na 5 lat. Miesięczny czynsz miał wynosić 12 tysięcy złotych. Po pół roku Dariusz T. przestał jednak regulować swoje płatności. Z dnia na dzień między biznesmenami zaczęła się wojna.

- Dwa razy próbowano ten lokal spalić. Sprawców nie odnaleziono – mówi pan Marek.

- Podejmowaliśmy wszelkie możliwe próby zmierzające do zaspokojenia wierzytelności lub choćby do prawnego zakończenia tego całego problemu. One spełzły na niczym – dodaje Wiesław Breliński, pełnomocnik Marka Zakrzewskiego.

Po wyprowadzce z lokalu pana Marka, Dariusz T. zniknął. Sprzedał dom oraz wszystkie swoje nieruchomości. Pan Marek postanowił więc skierować sprawę do sądu. W 2002 roku zapadł wyrok nakazujący Dariuszowi T. spłatę długu. Kiedy do akcji wkroczył komornik, okazało się jednak, że Dariusz T. … nie istnieje. 

- Jest to wykaz majątku z dnia 1 marca 2010 roku, gdzie co chwilę widnieje: „informacja niejawna, informacja niejawna”.  Mamy do czynienia ze świadkiem koronnym, którego… nie ma – mówi Wiesław Breliński, pełnomocnik Marka Zakrzewskiego.

- On dla społeczeństwa nie istnieje – dodaje pan Marek.

Kiedy przyszło do ściągnięcia długów, okazało się, że Dariusz T. nie był zwykłym przedsiębiorcą. Działał w gangu, który miał na koncie handel narkotykami i liczne zabójstwa. Kiedy przestał płacić czynsz, został świadkiem koronnym. Zmienił tożsamość i wyjechał z miasta. Dziś nie wiadomo o nim praktycznie nic.

- Ten pan od początku deklarował, że nie posiada żadnego majątku. Nic nie mówił o swoich długach – informuje Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.

- Prokuratura zobowiązała się do udzielenia mi pomocy… To pismo zostało napisane 6 lat temu – mówi pan Marek. 

Co na to urzędnicy z Ministerstwa Sprawiedliwości? Rozmawialiśmy z rzecznik resortu Patrycją Loose:

Reporter: To trochę wygląda tak, że można zostać świadkiem koronnym po to, żeby nie płacić swoich należności.
Rzecznik: No, wie pan, pewnie nie. Żeby zostać świadkiem, taka osoba musi być cenna dla wymiaru sprawiedliwości.
Reporter: Tak, ale cenny dla wymiaru sprawiedliwości powinien być również zwykły obywatel, który w tym momencie jest poszkodowany przez tego świadka.

Rzecznik: Rozumiem. My się nie wypowiadamy na temat konkretnych spraw, więc, na pewno nikt z ministerstwa nie będzie tego komentował.

- Wszelka korespondencja w tej sprawie powinna być kierowana na ręce dłużnika za pośrednictwem Komendy Głównej Policji – informuje Andrzej Jeżyński z Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.

- Ja to wysłałem do Centralnego Biura Śledczego, ale odpowiedzi jeszcze nie mam. Będę do nich dzwonił – mówi Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji.

- Dobrze by było, żeby po tej audycji te organy obudziły się i próbowały naprawić szkodę tej osobie. To wygląda na taką patologię władzy – ocenia prof. Brunon Hołyst, kryminolog.

O swojej sytuacji pan Marek powiadomił wszystkie możliwe urzędy i instytucje. Mimo to, przez 12 lat nie udało mu się odzyskać ani grosza. Obecnie dług wraz z odsetkami przekroczył już 150 000 złotych. Osób takich, jak pan Marek w Polsce może być jednak znacznie więcej. Świadków koronnych, obecnie jest ponad stu. *

* skrót materiału

Reporter: Rafał Zalewski

rzalewski@polsat.com.pl