Bezkarnie porzucił konie

Przedsiębiorca z Warszawy porzucił siedem rasowych koni arabskich. Zostawił je pod opieką sąsiada z Białej Podlaskiej i od prawie dwóch lat nie płaci za ich utrzymanie. A to kosztuje ponad 4 tys. zł miesięcznie. Straż dla Zwierząt zgłosiła sprawę do prokuratury, lecz ta umorzyła postępowanie. Konie kosztują, właściciela nie ma i nic nie można na to poradzić…

- Mamy poważny problem, także finansowy, bo utrzymanie konia kosztuje 600 złotych miesięcznie, a mamy ich siedem – mówi Mateusz Janda, honorowy komendant Straży dla Zwierząt.

Robert R. ma dom w Komarnie koło Białej Podlaskiej. Jeszcze 2 lata temu spędzał w nim każdy weekend. W 2010 roku zawarł umowę ze swoim sąsiadem Marianem Gryglasem, żeby ten odpłatnie zaopiekował się jego siedmioma końmi. Jednak na początku 2011 roku przestał płacić za opiekę.

- Porzucili to bez słowa. A przecież można to było sprzedać, wydzierżawić. Nie wygnałem tych koni, swoim ujmowałem, a tamtym dawałem – mówi Marian Gryglas.

- To są konie rasowe, arabskie. Koszt jednego ogara to ponad 20 tysięcy euro – zdradza Mateusz Janda, honorowy komendant Straży dla Zwierząt.

- Państwo R. porzucili posesję zbudowaną na wzór dworku. Od pewnego czasu przestali się w niej pojawiać – dodaje Romuald Murawski, wójt gminy Konstantynów.

Kontakt z Robertem R. zupełnie się urwał. Marian Gryglas, który jest miłośnikiem koni, przez 10 miesięcy opiekował się za darmo zwierzętami sąsiada. W końcu poprosił o pomoc wójta i policję. Mundurowi długo nie mogli nawiązać kontaktu z Robertem R.

- Udało nam się dotrzeć do Roberta R. za pośrednictwem dzielnicowego z Warszawy. Nie tłumaczył się, dlaczego przestał interesować się końmi. Zobowiązał się do skontaktowania i rozwiązania tego problemu. To jednak nie nastąpiło – opowiada Jarosław Janicki z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej.

Zdesperowany Marian Gryglas w styczniu 2012 roku sprawą zainteresował Straż dla Zwierząt. Jej funkcjonariusze natychmiast przyjechali i zabrali konie pod swoją opiekę. Zawiadomili też śledczych o porzuceniu zwierząt.

Prokuratura w Białej Podlaskiej nie dopatrzyła się jednak przestępstwa i odmówiła wszczęcia postępowania. Jak twierdzą śledczy, nie doszło do porzucenia koni. Dlaczego? Bo zostały przekazane sąsiadowi i nie cierpiały, ponieważ miały opiekę.

- To jest sprawa cywilna, a nie karna. Dotyczy niewywiązania się z umowy. W ocenie prokuratury nie jest to porzucenie. Porzucenie to działanie umyślne mające na celu wywołanie bólu u zwierząt – informuje Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

- Jeżeli prawie od dwóch lat właściciel nie interesuje się końmi, to nie jest to porzucenie?
Nie jesteśmy w stanie nic z tymi końmi zrobić. Finansujemy ich utrzymanie – mówi Mateusz Janda, honorowy komendant Straży dla Zwierząt.

Straż dla Zwierząt wydała już w tym roku prawie 40 tysięcy złotych na opiekę nad końmi. Nie ma więcej środków, aby je utrzymywać. Razem z jej funkcjonariuszami udaliśmy się do warszawskiego domu przedsiębiorcy, ale nie zastaliśmy go.

- Życie pisze takie historie, na które nie ma przepisów karnych i pojawiają się tego rodzaju problemy, których nie można rozwiązać – twierdzi Beata Syk-Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Rozwiązanie sytuacji sugeruje jednak prawnik, Paweł Golcew: W tej sprawie prokuratura powinna rozważyć podejrzenie, że mogło dojść do wyłudzenia usługi przez właściciela koni. Osoba chciała wyłudzić ponoszenie kosztów za opiekę nad końmi. To oszustwo - mówi.

Strażnicy chcieliby oddać konie do adopcji. Niestety, póki właścicielem koni są państwo R., nie mogą nic w tej sprawie zrobić. 

- My, jako organizacja nie możemy przejąć koni na własność jeżeli nie zapadnie prawomocny wyrok o przepadku tych zwierząt. Takie wyroki zapadają tylko przed sądem karnym. Pozew cywilny nie rozwiązuje problemu. Tam możemy żądać tylko odszkodowania – mówi Mateusz Janda, honorowy komendant Straży dla Zwierząt.

- To nie są jedyne konie. Słyszałem, że są jeszcze zwierzęta w sąsiedniej gminie, które należą do państwa R. Oprócz naszych siedmiu koni, jest jeszcze dziesięć, też się nimi nie opiekują – dodaje Romuald Murawski, wójt gminy Konstantynów.*

* skrót materiału

Reporter: Artur Borzęcki

aborzecki@polsat.com.pl