Gotowa umrzeć za ziemię

Zdesperowana 76-latka od poniedziałku głoduje w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. A wieczorami koczuje pod jego gmachem. Kobieta czuje się oszukana przez sąsiadów i wymiar sprawiedliwości. Straciła ziemię, którą jej rodzina uprawiała jeszcze przed wojną. Kobieta zapowiada, że będzie protestować do skutku. Jest już jednak bardzo osłabiona.

- Nie boję się o zdrowie. Wiem, że to desperacki krok, ale nie mam prawa do swojej własności, jest w rękach oszustów – mówi Jadwiga Brygier.

Kobieta ma 76 lat. Od poniedziałku głoduje w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. W ten dramatyczny sposób walczy o rodzinną ziemię.

- Nic nie jem, jeżeli coś mi się stanie, to będzie wiadomo, że człowiek umarł z niesprawiedliwości. Słabo się czuję, ale co ma zrobić? Swojej własności oszustom nie dam – mówi pani Jadwiga.

W dzień Jadwiga Brygier głoduje w budynku. Problemy zaczynają się, gdy sąd o godzinie 16 zostaje zamknięty.

- Była w sądzie od rana, wyprosili ją, to głoduje na schodach – mówi Grażyna Hałas, córka pani Jadwigi.

Cała sprawa dotyczy dwu i pół hektarowej działki nad samym jeziorem w Lusówku pod Poznaniem. Ziemia jest warta około miliona złotych. Od zawsze należała do rodziny pani Jadwigi. Tuż po wojnie ojciec pani Jadwigi i jego sąsiad zamienili się działkami.

- Taka była umowa. Ich ziemia leżała bliżej domu moich rodziców, a ich dom bliżej naszej ziemi – opowiada pani Jadwiga.
Problemy zaczęły się na początku lat 90, gdy sąsiad pani Brygier postanowił uwłaszczyć ziemię, która należała do niego i była uprawiana przez panią Jadwigę.

- Powiedział, że ojciec mu zapisał i mam ją opuścić. Opuściłam i kazałam mu opuścić moją – opowiada kobieta.

Obie rodziny wróciły na swoje działki. W 1993 roku pani Jadwiga odziedziczyła ziemię po rodzicach. Formalnie wpisano ją jako właścicielkę do księgi wieczystej. Szkopuł w tym, że sąsiad pani Jadwigi wystąpił o kolejne uwłaszczenie – tym razem jej działki! Przekonał sąd, że ziemia należy się jemu i sąd… wykreślił panią Jadwigę z księgi wieczystej.

- Oni posługiwali się zupełnie inną księgą wieczystą, a sąd, bez przeprowadzenia dowodu, wpisywał to, co oni przedstawiali – twierdzi pani Jadwiga.

Mama o niczym nie wiedziała, wszystko po kryjomu zrobili. Nie była wezwana na rozprawę – mówi Grzegorz Brygier, syn pani Jadwigi.

- W takim razie ja też mogę przyjść do sądu i poprosić: łaskawy sądzie działka sąsiada jest taka piękna, większa od mojej, przydałaby mi się. Uwłaszczcie mnie na tym terenie – ironizuje pani Aleksandra, znajoma Jadwigi Brygiel.

Pani Jadwiga przez kilkanaście lat usiłowała wznowić sprawę. Bezskutecznie.

- Przedstawiałam dokumenty, ale moje nie liczyły się – mówi.

- Były rozpatrywane wnioski pani Brygiel, natomiast sędziowie wychodzili z założenia, że  pani Brygiel przegapiła wszystkie możliwe terminy procesowe i wnioski były spóźnione – tłumaczy Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Próbowaliśmy porozmawiać z sąsiadami pani Jadwigi. Mimo kilku prób, rodzina państwa Sz. nie zdecydowała się stanąć przed kamerą.

We wtorek w nocy koczująca przed sądem pani Jadwiga źle się poczuła. Jej syn wezwał pogotowie.

- Widzę, że mama sina się robi, trzęsie się, a od dwóch dni głoduje. Nie mogłem pozwolić, żeby mu tam umarła – opowiada pan Grzegorz.

Pani Jadwiga trafiła do szpitala. Rano wróciła jednak do sądu. Dalej głoduje. We wtorek pojawił się jednak dla niej promyk nadziei.

- Na piątek jest wyznaczone posiedzenie sądu dotyczące wniosku wznowieniowego pani Brygiel – mówi Jarema Sawiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Poznaniu.

- Ja swojej własności nie oddam, choćbym miała zginąć – zapowiada pani Jadwiga.*

* skrót materiału

Szokująca wiadomość na koniec. Sąd odrzucił dziś skargę pani Jadwigi i wniosek, by ponownie zająć się sprawą.

Reporter: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl