Konflikt w szkole – gwałt?

Czy czterech dziewięciolatków zgwałciło dwa lata młodszego chłopca w Moniakach na Lubelszczyźnie? Po tym jak sprawę nagłośniły media, do naszej redakcji zgłosiły się matki podejrzanych chłopców, by ich bronić. Nasze dziennikarskie śledztwo zdaje się potwierdzać wątpliwości, co do przebiegu incydentu.

- Nazwano moje dzieci gwałcicielami, na całą Polskę poszło, że uczniowie danej klasy zgwałcili chłopca – mówi Anna Skórska, matka bliźniąt podejrzanych o udział w incydencie.

„Groza w szkole w Moniakach”, „Dzieci krzywdzą dzieci”, „Dziewięciolatki zgwałciły kolegę?” - takie tytuły prasowe wstrząsnęły wsią Moniaki na Lubelszczyźnie. Czterech dziewięciolatków podejrzewa się o gwałt przy użyciu kija od szczotki. Do zdarzenia miało dojść w szkolnej łazience, a ofiara to pierwszoklasista.

- Agresja seksualna bazująca na przemocy seksualnej u tak małych dzieci musi mieć źródło zewnętrzne. Te dzieci musiały być świadkiem, słyszeć opowieści lub też obejrzeć takie treści na filmie. W oba te przypadki nie aż tak trudno jak moglibyśmy przypuszczać – mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholog.

- Sądowi zostały wskazane z imienia i nazwiska osoby, które mogły brać udział w tym zdarzeniu, natomiast to nie zostało stwierdzone w sposób stanowczy. Dlatego sprawa trafiła do sądu rodzinnego – informuje Katarzyna Pszczoła, sędzia Sądu Rodzinnego w Kraśniku.

Do naszej redakcji zgłosiły się matki podejrzanych w tej sprawie dziewięciolatków. Pani Anna – matka bliźniąt oraz panie Marzena i Mariola, wierzą w niewinność swoich synów.

- Codziennie z nim o tym rozmawiam. Mówi, że jest niewinny, że nie brał udziału w żadnym incydencie – opowiada Mariola Chlebicka, matka chłopca podejrzanego o udział w incydencie.

- Byłam z nimi u psychologa. Jeden i drugi był przesłuchiwany i nić. Więc twierdzę, że moich chłopców tam nie było – dodaje Anna Skórska, matka bliźniąt podejrzanych o udział w incydencie.

Te oświadczenia postanowiliśmy skonfrontować z rodziną dziecka, które miało być ofiarą incydentu. Niestety, ani matka, ani babcia chłopca nie chciały z nami rozmawiać.

- Jeśli będziemy mieli jakieś informacje, to wiemy jak państwa szukać. Spotkamy się w sądzie – usłyszeliśmy od matki pierwszoklasisty.

Doniesienia  o gwałcie, które początkowo obiegły media, dziś nie są już pewne. Z naszych informacji wynika, że nie ma na to jednoznacznych dowodów.

- Początkowo były to groźne informacje, mówiło się o gwałcie. Z tego co wiem, informacje ze szpitala nie potwierdzały tej wersji – informuje Janusz Majewski, rzecznik policji w Kraśniku.

- W aktach sprawy nie ma informacji o obrażeniach, które mogły być następstwem gwałtu – potwierdza Katarzyna Pszczoła, sędzia Sądu Rodzinnego w Kraśniku.

Są natomiast podejrzenia, że tłem incydentu jest konflikt w szkole. Z jednej strony stoi pani dyrektor i część rodziców, z drugiej jeden z nauczycieli i rodzice, którzy mówią, że przemoc w tej szkole to codzienność.

- Ta sprawa to jest wierzchołek góry lodowej. Ja bym to odsunął na bok, a wyjaśnił, co się w ogóle w szkole dzieje. Tu nie można mówić prawdy, tyle mogę powiedzieć. To jest mała szkoła, jest układ pani dyrektor z wójtem, itd. Było tu dużo podobnych zdarzeń – twierdzi nauczyciel skonfliktowany z panią dyrektor.

- Nigdy wcześniej takie informacje o szkole nie docierały do nas, nie było wszczynane żadne postępowanie, które dotyczyłoby takich zdarzeń na terenie tej szkoły – mówi Katarzyna Pszczoła, sędzia Sądu Rodzinnego w Kraśniku.

- Jest mi przykro, że nasza szkoła została ogłoszona „szkołą grozy”, bo tak nie było. To fajna szkoła. Jeśli nauczyciele nie potrafią się między sobą dogadać, to nie powinno odbywać się to kosztem dzieci – podsumowuje Anna Skórska, matka bliźniąt podejrzanych o udział w incydencie.*

* skrót materiału

Autor: Michał Bebło

mbeblo@polsat.com.pl