Rolnik z dubeltówką kontra prokuratura

Rolnik z Czaczek Wielkich stanął przed sądem oskarżony o przekazanie swojej broni osobie, która nie ma do tego uprawnień. Taką dubeltówkę odnalazła policja podczas przeszukiwania mieszkania w innym województwie. Problem w tym, że zabezpieczona dubeltówka do dzisiaj leży w depozycie, a rolnik trzyma swoją… w szafie.

3 marca 2011 roku w Gniewkowie koło Inowrocławia policja zrobiła przeszukanie w jednym z mieszkań. Funkcjonariusze zabezpieczyli między innymi podrobione dokumenty i broń.

- Broń została poddana analizie przez biegłego z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Głównej Policji – informuje Sławomir Głuszek, zastępca prokuratora rejonowego w Inowrocławiu.

Tyle w tej sprawie wiadomo na pewno. Dalej pojawia się wiele znaków zapytania. Biegły na podstawie numerów zabezpieczonej broni stwierdził, że dubeltówka należy do rolnika ze wsi Czaczki Wielkie na Podlasiu - Zdzisława Jurczaka.

- Zachciało mi się być myśliwym. Złożyłem odpowiednie dokumenty, zdałem egzaminy i kupiłem broń myśliwską z odzysku. Ani razu nie byłem na polowaniu. Od sześciu lat leży zakonserwowana w szafie. Nawet jej nie dotykałem – opowiada pan Zdzisław.

Prokuratura z oddalonego o ponad 400 kilometrów Inowroclawia uznała, że broń, którą zabezpieczono w Gniewkowie należy do Zdzisława Jurczaka.
Mężczyzna został wezwany na przesłuchanie.

- Nie pytano, czy posiadam jakąś broń, tylko przedstawiono mi akt oskarżenia i zapytano czy go rozumiem i się przyznaję. Odpowiedziałem, że rozumiem, ale nie pojmuję, jak ja mam się niewinny poddać karze w sprawie, której nie znam – opowiada pan Zdzisław.

Prokurator postawił mężczyźnie zarzut przekazania broni osobie, która nie miała do tego uprawnień. Problem w tym, że mężczyzna swoją dubeltówkę cały czas ma u siebie i tylko cztery ostatnie cyfry zabezpieczonej w Gniewkowie dubeltówki zgadzają się z numerami jego broni.

- Dlaczego wcześniej takiej informacji nie zweryfikowaliśmy? Bo takiej informacji wcześniej nie było. Przedstawiliśmy zarzut temu panu, pan się nie przyznał i odmówił odpowiedzi na jakiekolwiek pytania. Bazowanie tylko na tym, że pan ze średnim wykształceniem, któremu dwukrotnie cofano pozwolenie na broń, nie wie o co chodzi, jest trochę dziwne – twierdzi Sławomir Głuszek, zastępca prokuratora rejonowego w Inowrocławiu.

- Oskarżony nie musi wyjaśniać, że nie jest wielbłądem. Jeśli prokuratura wszczęła postępowanie i przedstawiła zarzuty, to powołała się na określone argumenty jeśli chodzi o zasadność tych zarzutów. Musi więc być pewna swojego stanowiska – mówi adwokat Mariusz Charkiewicz, obrońca Zdzisława Jurczaka.

Prokuratura w Inowrocławiu stwierdziła, że pan Zdzisław jest winny i przesłała do sądu akt oskarżenia. Mężczyźnie grożą dwa lata więzienia.

- Pytałem sędziego w Inowrocławiu, czy ma wyobrażenie o połączenie z Białegostoku do Inowrocławia, Są przesiadki i trzeba jechać dobę. Cały czas mówiłem: Panie sędzio, jeśli wykryliście broń, to gdzie ona jest, bo ja swoją mam – relacjonuje pan Zdzisław.

- Trudno mi dywagować jakie będą dalsze decyzje sądu. Na obecnym etapie sprawa wygląda tak, że pan na jawnej rozprawie stwierdził, że posiada tę broń u siebie. Sąd wydał postanowienie zobowiązujące do wydania tej broni – mówi Ryszard Owczarzak, wiceprezes Sądu Rejonowego w Inowrocławiu.

Zdzisław Jurczak dalej ma swoją dubeltówkę w domu. Tymczasem prokuratura w Inowrocławiu nie ma sobie nic do zarzucenia.

- Nic niewłaściwego się nie stało – przekonuje Sławomir Głuszek, zastępca prokuratora rejonowego w Inowrocławiu.*

* skrót materiału

Reporterka: Paulina Bąk

pbak@polsat.com.pl