Sprzątaczka przegrała z dyrektorem

Sprzątaczka oskarża dyrektora Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Kruszwicy, że podstępnie usunął ją z pracy. Twierdzi, że mężczyzna sfałszował dokument z jej rezygnacją, a zależało mu na jej usunięciu, bo wstąpiła do związku zawodowego. Kobieta walczyła o pracę w sądzie i przegrała w dwóch instancjach. Co państwo sądzą o wyroku? Zapraszamy na forum.

Historię pani Barbary pokazaliśmy w maju tego roku. Kobieta przez 15 lat pracowała jako sprzątaczka w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych w Kruszwicy. W 2007 roku wstąpiła do WZZ „Solidarność – Oświata”. Jednocześnie została przewodniczącą tego związku na terenie szkoły.

- Mogła podejmować wszelkie decyzje związane ze sprawami socjalnymi, sprawy nagradzania pracowników – mówił w maju Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Solidarność – Oświata”.

- Po dwóch latach zrobiło się nieprzyjemnie. Dyrektorowi się nie podobało, że musi tłumaczyć się przed związkiem z każdego przecinka i zera. Zaczęły się kłopoty, miałam się wypisać ze związku – opowiada pani Barbara.

Kobieta mówi, że 29 czerwca ubiegłego roku dyrektor szkoły wezwał ją do gabinetu. Twierdzi, że rozmowę z dyrektorem nagrała. To jej fragment:

„Pani Basiu, powiem tak: bardzo dobrze pani pracuje, nie ma tutaj zastrzeżeń, albo pani się zwolni z tego związku zawodowego już, albo będę musiał panią zwolnić od 1 lipca. Ja po prostu mam dosyć pani związku zawodowego. Mówię pani, jak tutaj siedzimy, mam dosyć jeżdżenia do Bydgoszczy ileś tam razy w miesiącu.”

1 lipca okazało się, że pani Barbara nie pracuje. Pojawił się dokument napisany na komputerze, bez daty, ale za to z podpisem kobiety. Pani Barbara zaprzecza, że sama się zwolniła. Twierdzi, że dyrektor mógł uzyskać jej podpis, kiedy podpisywała plik innych dokumentów. Dlatego skierowała sprawę do sądu.

- Sąd uznał, że okoliczności, które pani przywoływała w swoim pozwie, nie zostały dowiedzione. Nie wykazała, że pismo zostało w jakiś sposób spreparowane. Sąd uznał też, że nagrania, niezależnie od ich treści, są bezwartościowe i nieprzydatne dla rozstrzygnięcia sprawy – informuje Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

- Do czwartej rozprawy czułam, że moja prawda idzie górą, że sąd uzna, że mój podpis został wykorzystany, ktoś go dokleił. Tak sędzina oferowała, ale przy piątej rozprawie odczułam, że moja prawda nic nie znaczy, że dyrektor jest dyrektorem – mówi pani Barbara.

Oto fragment nagrania przedstawionego przez panią Barbarę w sądzie:

„ Albo pani się zdecyduje, że robimy tak, że się pani z tego związku (zawodowego – przy. red.) wypisuje, ja nie mam… Nie mam do pani nic, jeśli chodzi o pracę, ale nie będę się użerał, mi się już nie chce”.

- Nie wiadomo jakie osoby tam występują, w jakich okolicznościach, w jakim miejscu  i czasie to było nagrane – komentuje Włodzimierz Hilla, rzecznik Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

W uzasadnieniu Sądu Rejonowego w Inowrocławiu czytamy m.in. że zeznania pani Barbary są niewiarygodne i wymyślone. Sąd stwierdził, że kartka, na której jest napisana prośba o zwolnienie, nie ma formatu A4, jest krzywo obcięta, co świadczy o jej domowym pochodzeniu.

- Miałam pożyczki, raty do spłacenia. Jak mogłam rzucić pracę? Uznali, że jak mam tylko osiem klas szkoły podstawowej, to mnie można oszukać, że nie wiem, co mówię – denerwuje się pani Barbara.

Przed sądem dyrektor kwestionował autentyczność nagrań. Pani Barbara walczyła jednak dalej. Odwołała się do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

- Sąd drugiej instancji nie stwierdził uchybień, na które powołuje się apelujący. Zdaniem sądu okręgowego przeprowadzona przez sąd pierwszej instancji ocena dowodów jest prawidłowa (…) Nagrania rozmów dokonano bez wiedzy i zgody strony przeciwnej, co dawało stronie nagrywającej rozmowę możliwość prowadzenia jej w takim kierunku, aby uzyskać wypowiedzi, które mogłyby być korzystne dla przedstawionego przez powódkę opisu zdarzeń – odczytała wyrok i uzasadnienie sędzia Karolina Chudzinska-Koczorowicz.

- Ja się spodziewałem takiego wyroku, jest sprawiedliwy – powiedział Jacek Zalesiak,  dyrektor Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych w Kruszwicy.

- Tak nielogicznego uzasadnienia wyroku i takiego podejścia to w moim 20-letnim doświadczeniu kierowania związkiem zawodowym jeszcze nie spotkałem – ocenia Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Solidarność – Oświata”.

W wakacje pani Barbara z mężem dorabiała u okolicznych rolników. Dziś ma dorywczą pracę za 800 zł. Jej umowa kończy się jednak w tym miesiącu. Sytuacja rodziny jest ciężka. Kobieta nie kryje żalu do wymiaru sprawiedliwości.

- Pracownica od miotły jest nieważna. Można na niej jeździć jak na psie, zajeździć na śmierć i nic nie będzie. To boli, strasznie boli – podsumowuje pani Barbara.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl