Lada dzień stanie się bezdomna

Na bruk przez synową. Pani Marianna ma 76 lat, wkrótce stanie się bezdomna. Kobieta zapisała w darowiźnie swoje mieszkanie synowi. Niestety, mężczyzna zmarł. Zgodnie z prawem spadkowym połowa lokalu należy się jego żonie, a reszta pani Mariannie oraz jej córce. Synowa nie przejmuje się losem pani Marianny. Chce jak najszybciej sprzedać lokal – cały majątek swojej teściowej.

- Dura Lex Sed Lex jak mówią prawnicy paremią łacińską, czyli twarde prawo, ale prawo – mówi adwokat Michał Duda, pełnomocnik wnuczki pani Marianny.

Pani Marianna ma 76 lat. Od trzydziestu lat mieszka w Dzierżoniowie na osiedlu Tęczowym. Niestety, lada dzień stanie się bezdomna.

- To cały mój majątek, więcej nie mam nic – rozpacza kobieta.

W 1998 roku Marianna przepisała dorobek swego życia, 50-metrowe mieszkanie, swojemu synowi. Mimo iż był on już po ślubie, darowizna dotyczyła tylko jego.

- Byłam wtedy chora, myślałam, że szybko umrę i nie chciałam, żeby miał kłopoty – wspomina kobieta.

Niestety, w akcie darowizny kobieta nie zapisała służebności mieszkania. Nie sądziła, że kiedykolwiek jej się przyda. Tym bardziej, że syn i synowa trzy lata po ślubie kupili mieszkanie i się wyprowadzili. Problemy zaczęły się, gdy 1 czerwca 2009 roku syn pani Marianny nagle zmarł.

- Wujek poszedł sprzątać swojemu ojcu grób, miał problemy z ciśnieniem. Słabo mu się zrobiło i upadł na pomnik. Pomnik rozpadł się na pół – opowiada Anna Szpunt, wnuczka pani Marianny.

Okazało się, że śmierć syna to dopiero początek problemów. Synowa pani Marianny została w zajmowanym z mężem mieszkaniu i wyciągnęła rękę po to, które pani Marianna zapisała w darowiźnie synowi.

- Błagałam ją, żeby nie sprzedawała tego mieszkania, żeby dała mi do śmierci dożyć, nie odzywała się nic, swoje robiła – mówi pani Marianna.

- Ma jedno mieszkanie, po co jej drugie? Komu to jedno mieszkanie zostawi? Państwu? – pyta Anna Szpunt, wnuczka pani Marianny.

Synowa poszła do sądu. Ku zdziwieniu pani Marianny okazało się, że zgodnie z prawem wdowie należy się połowa darowanego mieszkania. 5/16 przypadło córce pani Marianny która od lat jest za granicą, a staruszce... zaledwie 3/16.

- To ja się babcią opiekuje, wszystko robię, bo tu nikt nie zagląda. Jej synowa nie przyjdzie, nie zadzwoni. Wujek jak umarł, to tu tylko kupców sprowadzała – rozpacza Anna Szpunt, wnuczka pani Marianny.

Pani Marianna usiłowała się ratować, swoje udziały – 3/16 - przepisała wnuczce, która jako jedyna się nią opiekuje. Wnuczka próbowała wznowić sprawę w sądzie. 16 listopada sąd potwierdził jednak wcześniejsze rozstrzygnięcie. Mieszkanie ma zostać zlicytowane przez komornika.

- Prosiłam, błagałam ją, by zostawiła babcię na tym mieszkaniu. Pytałam, co babcia jej takiego zrobiła, przecież jest schorowana. Odpowiedziała: Nie, bo ona przez cztery lata nic nie zyskała do sprzedania – mówi Anna Szpunt, wnuczka pani Marianny.

Dlaczego synowej pani Marianny tak zależy na sprzedaży mieszkania? Próbowaliśmy ją o to zapytać.

- Nie zgadza się na rozmowę. Była to bolesna sprawa rodzinna, myślę, że to jest tym warunkowane – powiedział mecenas synowej pani Marianny.

Pani Marianna mogłyby zostać w mieszkaniu, gdyby spłaciła synową. Dla schorowanej staruszki 60 000 zł to kwota nieosiągalna. Pomóc nie może jej też wnuczka - sama jest inwalidką i ma 500 zł renty.

- Nie mam siły, ja jestem już nic niewarta. Żyję, bo żyję, ale moje życie jest nic niewarte – rozpacza pani Marianna.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl