„Tymek miał prawo żyć”

Dziecko pani Patrycji urodziło się martwe. Dzień wcześniej kobieta przestała czuć jego ruchy, dlatego zaniepokojona udała się do szpitala w Mikołowie. Twierdzi, że lekarz, który odczytał wynik badania KTG nie poinformował jej o zagrożeniu i nie zatrzymał w szpitalu. Biegli sądowi uznali, że w ten sposób dr Piotr K. naraził dziecko na utratę życia. Mężczyzna nie został w żaden sposób ukarany.

- Był zdrowym, donoszonym dzieckiem i miał prawo żyć. Miał prawo dzisiaj być na tym świecie i 31 grudnia obchodzić czwarte urodziny – mówi Patrycja Pawłowicz.

- Przepraszam bardzo, ale ja się już przed odpowiednimi instancjami tłumaczyłem i nie mam zamiaru się jeszcze tłumaczyć – powiedział Piotr K., lekarz, który odczytywał KTG.

To była pierwsza ciąża pani Patrycji Pawłowicz. Termin porodu wyznaczono na styczeń 2009 roku. 30 grudnia pani Patrycja przestała czuć ruchy dziecka. Zaniepokojona udała się do szpitala w Mikołowie.

- Pani podpięła urządzenie KTG, zapis trwał około 30 minut, po czym udałyśmy się z zapisem do lekarza dyżurującego. Nie powiedział kompletnie nic, że są zmiany patologiczne w KTG, nie powiedział nic, co mogłoby mnie zaniepokoić – opowiada pani Patrycja.

- Powiedział, że moglibyśmy zostać, ale tak samo możemy iść do domu i w domu sobie siedzieć, obserwować, czy rzeczywiście te ruchy dziecka się nasilają – dodaje Rafał Pawłowicz, mąż pani Patrycji.

Uspokojona rozmową pani Patrycja wróciła do domu. Dzień później z powrotem trafiła do szpitala. Przeszła kolejne badanie KTG.

- Pani dwa razy przykładała głowicę od urządzenia KTG do brzucha i za drugim razem pamiętam, powiedziała, że tętno dziecka przyprawi ją o zawał serca. Podczas badania odszedł pęcherz płodowy, pani zapaliła światło i okazało się, że wody płodowe są zielone – wspomina pani Partycja.

Po 45 minutach rozpoczęto cięcie cesarskie. Tuż przed godziną dwudziestą pierwszą na świat przyszedł Tymoteusz.

- Była cisza, spojrzenia i taki inny ruch personelu. Zauważyłam, że anestezjolog przystępuje do masażu serca. Ocknęłam się dopiero w momencie, gdy położna położyła mi Tymka na piersi i powiedziała, że nie żyje – rozpacza pani Patrycja.

Sprawą zajęła się prokuratura w Mikołowie. Zarzuty nieumyślnego spowodowanie śmierci Tymoteusza Pawłowicza postawiano obu lekarzom. Lekarz odbierający poród - Tomasz J. - przyznał się do winy.

- Sąd warunkowo umorzył postępowanie karne wobec Tomasza J. wobec stwierdzenia, że nie dopełnił on swoich obowiązków jako lekarz dyżurny, przez co naraził Patrycję Pawłowicz i jej syna Tymoteusza Pawłowicza na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślnie spowodował śmierć dziecka – informuje Igor Niedobecki, prezes Sądu Rejonowego w Mikołowie.

- Szanuję go za to, że miał tą cywilną odwagę przyznać się do tego, ale on stał się ofiarą swojego kolegi, on nie miał świadomości tego, co działo się dzień wcześniej – mówi pani Patrycja.

Drugi lekarz – ten, który oglądał 30 grudnia KTG – do winy się nie przyznał. W czerwcu tego roku prokuratura skierowała przeciwko niemu akt oskarżenia.

- Potrafię rozmawiać z pacjentkami, przez 22 lata nie miałem żadnej takiej sytuacji, żeby mnie ktoś nie zrozumiał. Sezon okołokarnawałowy był, pamiętam ją, że była w świetnym karnawałowym nastroju, żadnych dolegliwości. Opinie biegłych, jakby się pani dobrze wczytała, są na moją korzyść.

Nie ma związku przyczynowo-skutkowego z moim postępowaniem. Chciałem, żeby została w szpitalu na obserwacji – twierdzi Piotr K., lekarz, który oglądał KTG pani Patrycji.

- Opinia biegłych jest jednoznaczna, wskazująca na niedopełnienie obowiązków i narażenie w ten sposób dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia – mówi Mariusz Jeziorowski, Zastępca Prokuratora Rejonowego w Mikołowie.

Pani Patrycja zgłosiła sprawę do Izby Lekarskiej. Ma żal, że mimo ustaleń śledczych, żaden z lekarzy nie został przez Izbę ukarany. Przez kilka dni prosiliśmy przedstawiciela Izby o wypowiedź. Bezskutecznie. Odwiedziliśmy więc Izbę z kamerą. Po 30 minutach poszukiwać udało nam się spotkać prezesa Izby i namówić na wypowiedź.

- W sprawie doktora Piotra K. okręgowy rzecznik odpowiedzialności zawodowej przeprowadził postępowanie wyjaśniające i postępowanie sprawdzające i wydał postanowienie o umorzeniu postępowania – mówi Jacek Kozakiewicz, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach.

- Ja żądam sprawiedliwości dla mojego syna, jego nie ma, ale uważam, że sprawiedliwość mu się należy – podsumowuje pani Patrycja.*

* skrót materiału

Reporterka: Irmina Brachacz

ibrachacz@polsat.com.pl