„Bił, za zmarnowane jedzenie”

Pani Angelika mówi, że mąż bił i znęcał się nad nią od lat. Uciekła dopiero, gdy przemoc przeniósł również na dzieci. Mężczyzna usłyszał wyrok w zawieszeniu. Później odnalazł jednak żonę, zaciągnął w krzaki i pobił tak, że straciła zęby. Sprawa trafiła do sądu, a ten ponownie wymierzył karę w zawieszeniu. Pani Angelika jest załamana. Obawia o swoje życie.

- Sąd chyba nie rozumie powagi sprawy, nie rozumie, że za trzecim razem może nie będzie musiał orzekać już w tej sprawie – mówi Halina Sobańska, prezeska Stowarzyszenia Aktywne Kobiety.

- Wylewał mleko na głowę, keczup, potrafił zakręcić mi ciepłą wodę i pod małym strumykiem kazać w zimnej wodzie naczynia myć – wspomina pani Angelika.

Opiekuńczy i zaradny. Tak postrzegała Tomasza G. pani Angelika. Poznali się 9 lat temu. W 2004 roku mieli po 21 lat, urodziła się ich pierwsza córka Martyna. Kiedy dowiedzieli się, że zostaną rodzicami, zdecydowali się na ślub i zamieszkali w Świętochłowicach.

- Urodziłam drugą córeczkę i okazało się, że jestem chora na żółtaczkę typu B. On został sam z dwójką dzieci. Gdy wyszłam ze szpitala, zaczęły się pretensje, że wszystko było na jego głowie, że niepotrzebnie ta choroba – wspomina pani Angelika.

Agresywny i nieobliczalny. Zdaniem kobiety taki właśnie stał się jej mąż, kiedy w 2008 roku urodziła się druga córka Milena. W domu zaczęło się regularne bicie.

- Ugotowałam obiad, to nie zjadł. Jedzenie lądowało w koszu, bo ja nie zjadłam tyle z dziećmi. Bił mnie za to, że gotuję i marnuję jedzenie. Jakbym nie ugotowała, to też awantura, bo nie ma co jeść, a on jest głodny. Szufelką mnie rzucił i rozciął mi łuk brwiowy, w zimie wyrzucał z domu w kapciach. Gdy kawałeczek chleba był w chlebaku, a ja poszłam po bułkę, bo córka chciała, to dostałam pięścią po głowie – opowiada pani Angelika.

- Mówiłam jej: odejdź od tego wariata, ale nie dało rady jej przekonać – dodaje pani Alicja, siostra pani Angeliki.

Pani Angelika dalej znosiła agresywne zachowanie męża. Problemy znali tylko bliscy. Na zewnątrz kobieta starała się zachować pozory szczęśliwej matki i żony. Dopiero w 2011 roku, kiedy mąż zaczął bić jeszcze więcej, poinformowała policję.

- Już byłam w takiej depresji, że wyskoczyłam z nożem do niego. Śmiał się, powiedział, że jestem wariatką, a ja po prostu czułam się bezsilna – opowiada.

- Odeszła od niego dopiero, kiedy zaczął bić dzieci, to zadecydowało - mówi pani Alicja, siostra pani Angeliki.

- Poszarpał dziecko, bo wrzuciło trzy suche kuleczki pokarmu do wody. Złapał je za szyję i zaczął trząść, dziecko płakało. Później złapał za mnie za szyję i głową uderzył trzy razy w ścianę – dodaje pani Angelika.

W kwietniu tego roku kobieta wyprowadziła się od męża i wynajęła mieszkanie w Katowicach. Jednak dalej żyje w strachu, mówi, że mąż groził jej śmiercią. W sierpniu w Sądzie Rejowym w Chorzowie zapadł wyrok za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad panią Angeliką.

- Wyrok przewidywał karę 6 miesięcy pozbawienia wolności, w zawieszeniu na 3 lata, jednocześnie sąd orzekł zakaz zbliżania się do pokrzywdzonej. Wyrok zaskarżył obrońca oskarżonego, sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Katowicach – informuje Monika Szylo, wiceprezes Sądu Rejonowego w Chorzowie.

- On uważał, że jestem jego własnością, że jestem jego żoną, że muszę być przy nim – mówi pani Angelika.

4 września, kiedy pani Angelika była w pobliżu szkoły swojej starszej córki, została zaatakowana przez Tomasza G. Wrzucił ją w krzaki, bił i kopał po całym ciele, szarpał za włosy. Uderzenia były tak silne, że kobieta straciła zęby.

- Po tym zdarzeniu pojechał do domu do Świętochłowic, wziął dwie siekiery, przyjechał do Katowic i zniszczył jeszcze drzwi swoich teściów i siostry pokrzywdzonej – mówi Jacek Pytel, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.

Sprawą zajął się Sąd Rejonowy w Katowicach. Tomasz G. przyznał się do pobicia i zniszczenia drzwi. Został skazany na rok więzienia, jednak… znowu w zawieszeniu na 3 lata. Dla pani Angeliki drugi wyrok w zawieszeniu jest niezrozumiały.

- Wcześniejszy wyrok był nieprawomocny, co w świetle prawa oznacza, że oskarżony był niekarny za ten czyn – tłumaczy Michał Dmowski, wiceprezes Sądu Rejonowego Katowice-Wschód.

- Chyba musi ją zabić, żeby sąd przejrzał na oczy. Wtedy jeszcze może zasądzić, że był w afekcie i nie wiedział co robi – ironizuje Halina Sobańska, prezeska Stowarzyszenia Aktywne Kobiety.

Mąż pani Angeliki w sądzie okręgowym przegrał, sierpniowy wyrok jest już prawomocny. W sądzie w Chorzowie toczy się kolejna sprawa dotycząca znęcania. Pani Angelika złożyła również pozew rozwodowy. Tomasz G. o stosowanej agresji przed kamerą nie chciał mówić.

- To są wymysły, ona zabrała pieniądze, a ja teraz auto muszę myć, bo nawet na myjnię nie mam. Ona powiedziała sama, że to szarpnięcia były – powiedział Tomasz G.

- Gdyby córka nie musiała chodzić do szkoły, to uciekłabym daleko. Jest we mnie taki strach, zamknęłabym się w czterech ścianach – podsumowuje pani Angelika.*

* skrót materiału

Reporter: Grzegorz Kowalski

gkowalski@polsat.com.pl