Komu „pomagają” aniołki?
Centra handlowe w całym kraju opanowały „aniołki”. Oferują opłatki i sianko na stół wigilijny. Co dzieje się z zyskami? „Aniołki” informują, że zebrane pieniądze wspomogą fundację „Mieć nadzieję”. To jednak niecała prawda. Cześć pieniędzy trafia do firmy zatrudniającej „aniołki”, której właścicielem jest…założyciel fundacji „Mieć nadzieję”.
- Biznes is biznes i teraz wielu ludzi rozpracowuje różne systemy, w tym system kościelny, żeby z tego tortu trochę ukroić dla siebie. To sianko i opłatki w hipermarkecie też mają taką rolę – mówi ksiądz Jacek Stryczek.
- Dochód będzie przeznaczony na Dom Dziecka nr 10 w Warszawie – usłyszeliśmy od jednego z „aniołków”.
Podobne odpowiedzi otrzymali klienci innych centrów handlowych. Wszędzie dochód ma być przeznaczony na rzecz fundacji „Mieć Nadzieję” z Łodzi. Okazuje, że to tylko część prawdy.
- Postanowiłem dać datek, nawet nie przyjąłem tego opłatka, ale po chwili pomyślałem, że dałem pieniądze nie sprawdzając osób, którym je przekazałem. Okazało się, że „aniołki” są zatrudnione przez firmę Ducat, która przede wszystkim prowadzi sprzedaż opłatków, a oprócz tego jakąś część datków przekaże na hospicjum dziecięce – mówi pan Paweł ze Szczecina.
Czy wszystkie zebrane pieniądze są przekazywane Fundacji?
- Ja się rozliczam po każdej zmianie, ile zarobiłam. Potem to jest zaklejane, więc to musi być rozliczane tak normalnie – odpowiedział jeden z „aniołków”.
Jedziemy do siedziby firmy Ducat w Łodzi, która zatrudnia „aniołki”. Okazuje się, że pod tym samym adresem mieści się, wspomniana już, fundacja „Mieć nadzieję”. Jej założycielem jest właściciel firmy. Niestety, wspólne biuro firmy i fundacji było zamknięte. Udało nam się porozmawiać z właścicielem telefonicznie.
Reporter: Fundacja i wasza firma to jest jedno biurko, rozumiem?
Prezes: Nie, to nie do końca jest tak.
Reporter: A do kogo ta fundacja należy? Kto ją założył?
Prezes: Ja byłem założycielem. Fundatorem.
Reporter: Państwo po prostu zarabiacie, a część zysku przekazujecie fundacji „Mieć Nadzieję”.
Prezes: My prowadzimy działalność.
Reporter: Czyli zarabiacie.
Prezes: Tak. (…).
Reporter: To po co dziewczyny mają plakietki fundacji „Mieć Nadzieję”?
Prezes: (…) Część naszego dochodu przekazujemy na placówki, z którymi współpracujemy od kilku lat.
- Nie jest tak, że dziewczyna oddaje wszystko na cele charytatywne. Centrum handlowe wzięło od nas pieniądze, my też musimy zarobić na to, co zapłaciliśmy. Ona też nie pracuje charytatywnie, dostaje pieniądze – tłumaczy menadżerka „aniołków”.
Ile w takim razie idzie z datku na dom dziecka?
- Nie wszystko idzie, jakieś 10 procent – odpowiada jeden z „aniołków”.
Od 17 lat podobną sprzedaż opłatków w centrach handlowych prowadzą organizatorzy akcji „Święta dla studenta”. Ich przedstawiciel mówi, że to akcja komercyjna, o czym klienci wiedzą, a działalność firmy Ducat, jego zdaniem, nie do końca jest uczciwa.
- Zdecydowaliśmy się na złożenie takiego wielowątkowego doniesienia do prokuratury. Pierwsza, najważniejsza rzecz to udawanie kwesty. To karygodne, nie można organizować akcji handlowej, a swoim pracownikom mówić: informujcie ludzi, że to jest zbiórka, że to jest kwesta – mówi Arkadiusz Miodoński, współorganizator akcji „Święta dla studenta”.
Nie ma również pewności, czy opłatki oferowane przez „aniołki” są poświęcone. Za każdym razem odpowiedzi były inne i coraz dziwniejsze.
- Tak, oczywiście – zapewnił jeden z „aniołków”.
- Są święcone. Mamy księdza, który pracuje dla firmy – potwierdziła menadżerka „aniołków”.
- Nasz opłatek jest wypiekany zgodnie z prawem kanonicznym – powiedział prezes firmy Dukat.
- Nie znam prawa kanonicznego, w którym rozpatrywanoby kwestie opłatków. Hostie tak, natomiast to jest po prostu woda z mąką i to cały kanon opłatków – mówi ksiądz Jacek Stryczek.
- Niektórzy ludzie wykorzystują to, że w Święta mamy większe serca. Częściej myślimy o innych ludziach i wykorzystują tę sytuację, by zgromadzić pieniądze – podsumowuje pan Paweł ze Szczecina, który czuje się oszukany przez „aniołki”.*
* skrót materiału
Autor: Michał Bebło