Zemsta dzielnicowej?
Rodzice 11-letniego Dawida Bogusławskiego stanęli przed Sądem Rodzinnym w Opolu, bo ich syn miał namawiać kolegę do spuszczania powietrza w oponach samochodów. Z tak kuriozalnym wnioskiem do sądu zwróciła się policja. Rodzice Dawida twierdzą, że to efekt konfliktu z policjantką Moniką J. Sąd wniosek oddalił. Uznał, że policja była stronnicza i złośliwa.
Konflikt między mieszkańcami jednego z bloków w Opolu o zakaz gry w piłkę trwa od kilku lat, choć dzieci bawiących się na podwórku jest tam zaledwie czwórka. Policję wzywają zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy zabaw.
- Z jednego balkonu non stop do dzieci wychodziły słowa: Wynocha stąd, na policję zadzwonię, pod swoje okna. Co mieliśmy robić jako rodzice? – pyta Zbigniew Bogusławski, ojciec Dawida.
Pan Bogusławski mówi, że postanowił wezwać dzielnicową, aby ostudziła emocje sąsiadów. Nie spodziewał się, że interwencja przybierze zupełnie nieoczekiwany obrót. Dzielnicowa Monika J. poszła do sąsiadów, wysłuchała ich relacji i ...
- Z balkonu wyłoniła się głowa pani dzielnicowej. Zawołała mojego syna i powiedziała, że jak będziesz grał w piłkę, to ojciec dostanie mandat. Syn mój odpowiedział: A co mnie to obchodzi? I tak się zaczęło – opowiada Zbigniew Bogusławski.
- Po kilku minutach zeszła na dół, postawiła nas na baczność i wypytywała o numery telefonów – mówi Dawid Bogusławski, syn pana Zbigniewa.
- Policjantka ich zaczęła musztrować. Słyszałam, jak powiedziała do Dawida, że jak nie powtórzy, co powiedział, to wezmę go na komisariat na przesłuchanie. Mi się wydawało, że dzieci były bardzo przestraszone – dodaje Kalina Sobocka, sąsiadka państwa Bogusławskich.
Zbigniew Bogusławski wysłał skargę na dzielnicową do jej komendanta. A w lipcu do Sądu Rejonowego w Opolu wpłynął wniosek policji o rozpatrzenie sytuacji rodzinnej u Bogusławskich. Powodem było to, że Dawid Bogusławski namawiał kolegę do spuszczania powietrza w oponach samochodów.
- Była notatka urzędowa, z której miało wynikać, że faktycznie miał dopuścić się na początku lipca jakichś czynów dotyczących spuszczania powietrza z kół samochodów na podwórku, gdzie mieszka. Żadne inne dokumenty nie zostały w związku z tym dołączone. Sąd nie żądał od policji dodatkowych informacji dotyczących tego zdarzenia, natomiast zażądał wywiadu ze szkoły, zażądał wywiadu kuratora, dotyczącej tej rodziny, w szczególności rodziców – opowiada Waldemar Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu.
- Fakt był taki, że przyszedł do mnie sąsiad i powiedział, że mój syn chciał mu spuścić powietrze. Odpowiedziałem, że jeżeli zaszła taka sytuacja, to pokryję szkody – mówi Zbigniew Bogusławski.
- Tego rodzaju czyny nie dawały żadnej podstawy do ograniczenia władzy rodzicielskiej. Takie jest też orzeczenie sądu – dodaje Waldemar Krawczyk, rzecznik Sądu Okręgowego w Opolu.
Państwo Bogusławscy mówią, że za wnioskiem policji stoi dzielnicowa Monika J.
- Nie będę odpowiadała na pytania, proszę się skierować do komendantki – powiedziała dzielnicowa, Monika J.
- Nie uważam, żeby ten wniosek był błędem policjantów – dodał zastępca komendanta pierwszego komisariatu w Opolu.
Na szczęście sędzia prowadząca sprawę wniosek oddaliła. Uznała, że policja była stronnicza i złośliwa. A Zbigniew Bogusławski rozpłakał się w sądzie.
- To się wszystko nawarstwiło. Te częste interwencje, to, że czekaliśmy na tę sprawę. Takie były emocje i tak się czekało. Nie mogłem słowa powiedzieć. Rozpłakałem się na sali. Sędzia powiedziała: „Państwa nie powinno tu w ogóle być, nie jesteście żadną rodziną patologiczną. Policja okazała się wobec państwa stronnicza. Ja wam współczuję, bo pan jest kłębkiem nerwów. Jeżeli jest taka możliwość, to wy się stamtąd wyprowadźcie – mówi pan Zbigniew.
- Jeśli każdy podobny przypadek trafiałby do sądu, to sądy nie zajmowałyby się niczym innym tylko rozpatrywaniem, czy dziecko spuściło powietrze z opon czy nie spuściło, czy trzasnęło głośniej drzwiami czy nie trzasnęło. Doszłoby do absurdu – podsumowuje Mirela Mazurkiewicz, dziennikarka Nowej Trybuny Opolskiej.*
* skrót materiału
Reporterka: Ewa Pocztar-Szczerba