Bobry zapłacą
Jarosław Pasieka spod Częstochowy wpadł samochodem w gigantyczną dziurę w drodze. Zapadlisko miało 3 metry szerokości i 4 długości. Choć uszkodzenia auta są bardzo poważne, odszkodowania nie będzie. Ubezpieczyciel starostwa, które odpowiada za drogę, uznał, że kierowca mógł się takiej dziury… spodziewać.
22 października ubiegłego roku Jarosław Pasieka spod Częstochowy wybrał się w odwiedziny do krewnych w okolice Namysłowa. Sto kilometrów od domu, tuż za miejscowością Pieczyska, czekała go na drodze przykra niespodzianka.
- Na wysokości bardzo ostrego zakrętu nagle ukazała mi się rozległa wyrwa w drodze. Nie miałem możliwości jej ucieczki, bo z prawej strony były bariery energochłonne, a z lewej, na pasie przeciwnym jechał samochód – opowiada pan Jarosław.
Uderzenie było tak silne, że dwunastoletnie auto pana Jarosława zostało poważnie uszkodzone. Lista uszkodzeń jest długa.
- Widać uszkodzenia na saniach, zarysowania, także uszkodzenia podwozia. Zniszczeniu uległa lewa strona samochodu, zawieszenie, tarcza wraz z piastą została przesunięta. Najważniejszym uszkodzeniem jest układ kierowniczy i uszkodzenie osi samochodu – wylicza pan Jarosław.
- Uszkodzenia są rzędu kilku tysięcy złotych, przy czym są tak istotne, że samochód nie może być dopuszczony do ruchu – dodaje Anna Żelasko, radca prawny, pełnomocnik pana Jarosława.
Dziś po wielkiej wyrwie nie ma śladu, bo kilka dni po zdarzeniu została załatana. Jednak jak się okazało, nie była to zwykła dziura.
- Bobry uszkodziły korzenie drzew, przez co podmywało jednię. Wybrało gruntową ziemię pod drogą i się zapadła – tłumaczy pan Bogdan, mieszkaniec Pieczysk.
- Nastąpiło rozmycie drogi, powstało zagłębienie na pasie jezdni o szerokości 3 metrów i długości 4 metrów, czyli rozmiar bardzo potężny, głębokość też duża, ponad pół metra – opisuje Paweł Sikora, specjalista ds. ubezpieczeń.
- Ja już to zgłaszałam do gminy i wójta. Tu już niejeden coś urwał. Strach, my z księdzem też jechali, to wpadli w ten dołek, mówię: uważaj, bo się zabijemy – mówi pani Maria, mieszkanka Pieczysk.
Zarządcą feralnej drogi okazało się Starostwo Powiatowe w Namysłowie. To do niego zwrócił się pan Jarosław z prośbą o wypłatę odszkodowania. Chciał na naprawę auta niecałe 3000 zł.
- Naprawy chciałem dokonać na własny koszt, tylko żeby mi zwrócili za części. Starosta się nie przyznaje, powiedział, że on tego nie zrobił. Kazał mi się zgłosić do czynnika, który wyrządził szkodę – opowiada pan Jarosław.
- Starosta Powiatowy wskazuje tutaj zwierzątka jako bezpośredniego sprawcę tego zdarzenia i wręcz powiedzmy tak kuriozalnie mówi: proszę pretensje rościć do bobrów. To jest jakimś nieporozumieniem – mówi Paweł Sikora, specjalista ds. ubezpieczeń.
Dziś namysłowskie starostwo twierdzi, że o bobrach nic nie wie. Jednak wypłacić odszkodowania nadal nie chce. Tym razem tłumaczy się decyzją ubezpieczyciela.
- Otrzymaliśmy wniosek o odszkodowanie. Przekazaliśmy go ubezpieczycielowi, który na podstawie informacji, które otrzymał od nas, policji i od poszkodowanego orzekł, że takie odszkodowanie się nie należy – mówi Sławomir Stramski, rzecznik Starostwa Powiatowego w Namysłowie.
- To, jaką umowę ubezpieczenia starostwo zawarło, nikogo nie interesuje. Ono ma zapłacić, a potem niech sobie ewentualnie rozstrzyga ze swoim ubezpieczycielem, czy mu zwróci te pieniądze – zauważa Paweł Sikora, specjalista ds. ubezpieczeń.
- Były tam prowadzone prace wcześniej. Natomiast trudno tu mówić o ich skuteczności, po prostu na bieżąco droga była naprawiana, natomiast później się okazywało, że jeszcze coś tam się pojawiało – tłumaczy Sławomir Stramski, rzecznik Starostwa Powiatowego w Namysłowie.
Dlaczego ubezpieczyciel płacić nie chce? Bo twierdzi między innymi, że pan Jarosław... mógł się dziury spodziewać.
- Czy ja mogłem to przewidzieć? A jak idzie człowiek chodnikiem, potknie się i złamie nogę? Czy może to przewidzieć? – pyta pan mężczyzna.
Próbowaliśmy dowiedzieć się od ubezpieczyciela, dlaczego doszedł do takich wniosków. Nasze pytanie pozostało do dziś bez odpowiedzi. Pana Jarka nie stać na naprawę samochodu. Chce pozwać starostwo.
- Jeszcze raz spróbujemy drogi polubownej, jeśli nic nie uda się uzyskać, najprawdopodobniej pozew złożymy jeszcze w tym roku – zapowiada Anna Żelasko, pełnomocnik pana Jarosława.*
* skrót materiału
Reporterka: Irmina Brachacz