Sam poprosić o pomoc nie może

Pan Krzysztof poprosić o pomoc nie jest w stanie. Ma 24 lata i leży sparaliżowany po wypadku w pracy, nie mówi. Najprawdopodobniej uderzyła go w głowę felga, kiedy pompował koło w tirze. Potrzebuje pieniędzy na rehabilitację i leczenie. Narzeczona mężczyzny nie pracuje, wychowuje ich dziecko, a rodzice nie utrzymują z nim kontaktu.

Jeszcze dwa miesiące temu pan Krzysztof Lazarewicz był pełnym sił mężczyzną. Dziś walczy o życie. Nigdy nie miał łatwego życia. W domu rodzinnym panował alkoholizm i przemoc. Mężczyzna marzył o stworzeniu normalnej i szczęśliwej rodziny.   

- My nie utrzymujemy z rodzicami kontaktu. To przykre – mówi Agnieszka Lazarewicz, siostra pana Krzysztofa.
Mężczyzna, pomimo trudności życiowych, nie poddawał się. Sześć lat temu urodził mu się syn Przemysław.

- Dążył do założenia normalnej rodziny, do mieszkania, dobrej pracy – opowiada Dagmara Dobrzańska, narzeczona pana Krzysztofa.

- Nigdy mu nie było łatwo, za każdym razem miał pod górkę, a gdy wychodził na prostą, znów coś się działo – dodaje Mateusz, kolega pana Krzysztofa.

Pan Krzysztof pracował w jednej z Sosnowieckich firm transportowych. Choć praca była bardzo ciężka, cieszył się, że może utrzymać rodzinę.
Niestety, jego życie zmienił jeden dzień – 26 października.  Pan Krzysztof miał w pracy wypadek. Najprawdopodobniej uderzyła go w głowę felga, kiedy pompował koło w tirze.

- Nikt nic nie wie, jakaś cisza. Wszyscy pracowali z Krzyśkiem, a nagle nikogo nie było, sam się znalazł. O tym wypadku nie wiadomo nic, nikt tym się nie zajął. W tej firmie prawo pracy w ogóle nie istniało. Sam byłem świadkiem rzeczy, które wykonywał człowiek, a powinna zrobić maszyna. Do zmiany koła są urządzenia, a tam urządzeniem jest człowiek i to najlepiej młody, silny – opowiada pan Piotr, były pracownik firmy.   

Pan Krzysztof w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala. Był w śpiączce. Dziś, choć jest niewielka poprawa stanu zdrowia, mężczyzna jest sparaliżowany, nie mówi.  

- Jest tylu innych ludzi na świecie, a tu taki dobry chłopak – rozpacza Klaudia Wawrzecka, koleżanka pan Krzysztofa.

- Nie bardzo bym chciał, żeby to było identyfikowane z moją osobą, tym bardziej, że mnie tam nie było. Nie mam  wielu informacji, sprawa trwa, nie wiemy, co było powodem wypadku. Mamy nadzieję, że to był nieszczęśliwy wypadek – usłyszeliśmy od prezes firmy, która zatrudniała pana Krzysztofa.

Pani Dagmara, narzeczona pana Krzysztofa, czeka na odpowiedź, co tak naprawdę stało się tego feralnego dnia. Jednak teraz najważniejsza jest pomoc finansowa dla pana Krzysztofa. Na leczenie i rehabilitację. Na walkę o jego życie. 

- Najbliższa rodzina powinna pomagać, ale w naszym przypadku jest zupełnie inaczej. Zebrało się grono najbliższych znajomych i przyjaciół – mówi Małgorzata Prześlica, koleżanka pana Krzysztofa.

- Nie wyobrażam sobie sytuacji, że on zostanie w tym domu. Dagmary rodzice pomogą, jak będą mogli, ale oni mają syna. W domu dostanie odleżyn, trzeba go rehabilitować. Po to zbieramy pieniądze – podsumowuje pan Andrzej, kolega pana Krzysztofa.*

* skrót materiału

Osoby, które chcą pomóc, prosimy o kontakt z redakcją: interwencja@polsat.com.pl lub (22) 514 41 26

Reporterka: Żanetta Kołodziejczyk-Tymochowicz